Kto się odważy dołożyć do pieca?

Klientów wita tam wielka tablica ze zdjęciami i opisem kilkudziesięciu kotłów węglowych. Również w podobnym markecie w Prokocimiu, pierwszą rzeczą, jaką widzi się po wejściu do środka, to gotowe do sprzedaży nieekologiczne kotły. Takie frontalne ekspozycje nie są przypadkowe. Zarządcy sklepów wiedzą doskonale, że muszą teraz dużo mocniej promować produkty, które coraz trudniej będzie im sprzedać. I robią to szczególnie w Krakowie, w którym przecież za niespełna trzy lata zacznie obowiązywać zakaz palenia węglem.

W niektórych hipermarketach można się już nawet... targować i kupić piec o kilkadziesiąt procent taniej. Zbijanie ceny proponują sami ekspedienci. Na podobne przywileje nie można jednak liczyć kupując np. karnisz.

I co najgorsze, małopolskie markety budowlane zazwyczaj najbardziej eksponują te najtańsze, słabej jakości urządzenia. Bo to o nie najczęściej pytają klienci.

Wydaje się, że w tej sytuacji byłoby rewolucją, gdyby zarządcy sklepów wsłuchali się w apel Krakowskiego Alarmu Smogowego i faktycznie zaczęli sprzedawać wyłącznie kotły tzw. piątej klasy. Emitują one dużo mniej trujących substancji, niż niższej klasy urządzenia. Ale jednocześnie są dużo droższe.

Zapewne w większości marketów apel KAS - swoją drogą słuszny - zupełnie zignorują. Potraktują go pewnie tak, jak właściciel komisu potraktowałby prośbę o to, by nie sprzedawał używanych aut, bo emitują dużo spalin. Ci, którzy tak jednak zrobią, powinni pamiętać, że za kilka lat sprzedaż marnej jakości „kopciuchów” i tak zostanie prawnie zakazana. I wtedy nie będzie już szansy, by pokazać się jako przedsiębiorstwo „dbające o środowisko”.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Hipermarkety zachęcają do kupna trujących pieców