Michał Listkiewicz już przestrzega, że jak tak dalej pójdzie, to wkrótce będzie nam „grozić” rozstawienie w trakcie ceremonii losowań turniejów mistrzostw świata i Europy z pierwszego koszyka. Polska piłkarską potęgą? Nie tak szybko.
Zachwycając się pozycją drużyny narodowej warto bowiem pamiętać, że o wiele ważniejsza dla naszego futbolu jest pozycja wypracowana przez zespoły klubowe. A w tej kategorii prowadzonej przez UEFA jesteśmy o wiele dalej, ścigając się na pograniczu drugiej i trzeciej dziesiątki Europy z ligami izraelską, szkocką, szwedzką i białoruską.
Ewentualny awans w tym sezonie zależy już tylko od Legii Warszawa, którą czeka dwumecz z Ajaksem Amsterdam. Wyeliminowanie Holendrów dałoby nam przesunięcie się na 19. pozycję w Europie, co i tak byłoby tylko kroczkiem we właściwym kierunku, gdyż realne korzyści dałoby naszym drużynom dopiero miejsce Ekstraklasy wśród piętnastu najlepszych lig Starego Kontynentu. Wówczas moglibyśmy wystawić dwie drużyny w eliminacjach Ligi Mistrzów oraz trzy w kwalifikacjach Ligi Europy.
Upraszczając, ale tylko nieznacznie, 14. lokatę FIFA zapewniają nam polscy piłkarze występujący w ligach zagranicznych, a osiągnięcie takiej pozycji w zestawieniu UEFA mogą nam dać głównie wysokiej klasy obcokrajowcy zatrudniani w lidze polskiej. Od kilku lat graczy z zagranicy jest w każdym sezonie ponad stu i szybkimi krokami zbliżamy się do ogólnej liczby tysiąca stranieri, którzy wystąpili w choć jednym meczu naszej ekstraklasy.
Niestety jednak, nic nie zapowiada, by rosnąca liczba najemników wpływała na znaczące podniesienie poziomu nadwiślańskiej ligi. Wystarczy popatrzeć na ostatni zaciąg w Wiśle Kraków, którą zasilili zawodnicy o umiejętnościach co najwyżej przeciętnych, co zresztą szybko zauważył orędownik ich zatrudnienia, hiszpański trener Kiko Ramirez, w meczu z Koroną otaczając się nimi na ławce pod trybuną.
W zimowym okienku transferowym w angielskim Hull też sprowadzili siedmiu piłkarzy (w tym Kamila Grosickiego) i natychmiast o wynikach zaczęło decydować sześciu z nich. W Wiśle proporcje są dokładnie odwrotne, z siedmiu nowych miejsce w pierwszej jedenastce wywalczył sobie jeden. I niech tak zostanie - im dłużej będą grać Głowacki z Sadlokiem, Mączyńskim, Małeckim, Boguskim i Brożkiem, tym dłużej o wyniki „Białej Gwiazdy” w lidze będę spokojny.
Co nie znaczy, że byłbym bez obaw, gdyby jesienią to na ich barki spadła realizacja misji windowania nas w rankingu UEFA.
e-mail: [email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?