MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Płacimy za sędziów, by mieć adwokatów?

Zbigniew Bartuś
Fot. Piotr Krzyzanowski
Kontrowersje. Wykształceni za ogromne publiczne pieniądze sędziowie i prokuratorzy mogą nie trafić do zawodu. Zasilą biznes i prywatne kancelarie.

Ostatnie zmiany w systemie kształcenia sędziów i prokuratorów mogą przynieść fatalne skutki polskiemu wymiarowi sprawiedliwości. Chodzi nie tylko o podporządkowanie Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury (KSSiP) ministrowi sprawiedliwości, co w opinii ekspertów narusza niezależność sądów (pisaliśmy o tym w poniedziałek), ale też o nowy status słuchaczy tej placówki, przyszłych sędziów i prokuratorów.

Główny problem polega na tym, że mogą oni… wcale nie zostać sędziami i prokuratorami, ale po prostu odejść do biznesu i prywatnych kancelarii. W dotychczasowym systemie istniały dwa zabezpieczenia przed taką sytuacją: absolwenci KSSiP mieli zagwarantowaną pracę w sądzie i prokuraturze, a w razie jej niepodjęcia, musieli zwracać stypendia - ok. 100 tys. zł. Po przeforsowanej w kwietniu 2015 r. przez PO i PSL zmianie ustawy o KSSiP, oba te zabezpieczenia znikły.

- Takie rozwiązanie wydaje się sprzeczne z interesem państwa, które podejmuje wielki wysiłek, by pozyskać do swojej szkoły najlepszych absolwentów prawa i finansuje ich szkolenie na najwyższym poziomie - uważa sędzia Leszek Pietraszko, który przez ostatnich pięć lat kierował szkołą. - Przypuszczam, że kancelarie prawnicze z ogromną chęcią zatrudnią tak świetnie wyedukowanych i wyszkolonych prawników - dodaje.

Aplikanci i absolwenci KSSiP brylują w międzynarodowych konkursach prawniczych (dwa lata temu wygrali prestiżowy THEMIS, teraz zajęli w nim trzecie miejsce) i są entuzjastycznie oceniani przez pracodawców.

Obawy sędziego podziela wielu znanych prawników. - Muszą być jakieś gwarancje, że oni nie uciekną do innych zawodów, bo byłaby to wielka strata dla państwa i wymiaru sprawiedliwości. Dziś żadnych gwarancji nie ma, a puszczenie wszystkiego na żywioł może nam zaszkodzić - mówi krakowski sędzia Waldemar Żurek, rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa. Jego zdaniem, absolwenci placówek tak ważnych dla funkcjonowania państwa powinni mieć obowiązek odpracowania szkoły na określonych stanowiskach lub we wskazanych miejscach.

Wprowadzone przez poprzedni Sejm zmiany w systemie kształcenia sędziów i prokuratorów krytykuje też prof. Janina Błachut z Wydziału Prawa i Administracji UJ, która od dwóch lat przewodniczy Radzie Programowej KSSiP. A współtwórca szkoły, prof. Fryderyk Zoll, przyznaje ze smutkiem: - To była jedna z najbardziej niebezpiecznych i niepotrzebnych reform tamtej ekipy. Naruszyła fundament Temidy.

Sprawiedliwie już było

Krajowa Szkoła Sądownictwa i Prokuratury (KSSiP) od pięciu lat centralnie kształci w Krakowie przyszłe, a w Lublinie obecne kadry wymiaru sprawiedliwości. - Wzorowaliśmy się na krajach o długiej tradycji demokratycznej, głównie Francji i Krajowej Szkole Wymiaru Sprawiedliwości w Bordeaux - wspomina współtwórca KSSiP, prof. Fryderyk Zoll.

Głównym celem było utworzenie placówki szkolącej sędziów i prokuratorów w sposób jednolity, na najwyższym poziomie. - Wcześniej szkoleniem zajmowało się kilkanaście ośrodków przy sądach i prokuraturach apelacyjnych i okręgowych, a poziom był nierówny - wyjaśnia sędzia Leszek Pietraszko, pierwszy dyrektor KSSiP.

Centralna placówka, kierująca się przejrzystymi, równymi dla wszystkich wymogami, miała być remedium na lokalne układy, decydujące o tym, kto zostanie sędzią i prokuratorem. W niektórych ośrodkach większość „najlepszych kandydatów” stanowiły… dzieci sędziów i prokuratorów. KSSiP w to uderzyła. - Wszystkie egzaminy, ze wstępnym włącznie, przeprowadzane są według jasnych i sprawiedliwych reguł. Zadania przygotowują niezależni eksperci i nikt w KSSiP ich nie zna, prace są kodowane, więc sprawdzający nie wiedzą, kogo oceniają, obowiązuje jasny system punktacji. To sprawia, że kandydatami na sędziów i prokuratorów zostają naprawdę najlepsi - podkreśla sędzia Pietraszko.

- Równie ważne jest to, że dzięki KSSiP udało się ujednolicić nauczanie sędziów i prokuratorów w całej Polsce. Dotąd działało kilkanaście zasklepionych „szkół stosowania prawa”, co prowadziło do absurdów - mówi prof. Zoll.

Instytut Wymiaru Sprawiedliwości alarmował, że przy identycznym stanie faktycznym w różnych częściach kraju zapadają całkiem odmienne wyroki i decyzje prokuratorskie.

Prof. Janina Błachut, prodziekan na Wydziale Prawa i Administracji UJ, szefowa Rady Programowej KSSiP, też uważa, że jednolite kształcenie przyszłych sędziów to wielka zaleta krakowskiej szkoły. - Miało ono jednak od początku wielu wrogów. Przekonywali, że skoro w różnych miastach sądy różnie orzekają, to centralnie wykształcony sędzia czy prokurator nie będzie się umiał w tej lokalnej specyfice odnaleźć. Na serio padano taki argument! - mówi profesor.

Dawne lokalne ośrodki szkoleniowe krytykowały też jedno ze sztandarowych rozwiązań KSSiP, czyli roczną aplikację ogólną, którą wszyscy słuchacze muszą odbyć przed rozpoczęciem aplikacji specjalistycznych (sędziowskiej i prokuratorskiej). - Twierdzono, że jest niepotrzebna i za dużo kosztuje, tymczasem umożliwia ona wyrównanie poziomów ludzi, którzy przychodzą do KSSiP z różnych ośrodków akademickich, z różną wiedzą. Poza tym przyszli sędziowie i prokuratorzy mogą poznać się nawzajem - argumentuje prof. Zoll.

Jego zdaniem sprawdziły się też stypendia wypłacane aplikantom przez KSSiP. Wiązały aplikanta ze szkołą, a nie miejscem odbywania praktyki, czyli konkretnym sądem czy prokuraturą. - To pozwala kształtować niezależność, samodzielność w myśleniu, która ma fundamentalne znaczenie w obu zawodach - podkreśla Waldemar Żurek, krakowski sędzia.

Mimo znakomitych wyników kolejnych roczników aplikantów, a potem absolwentów, krytyka KSSiP się nasilała i za czasów Jarosława Gowina (jeszcze wtedy z PO) Ministerstwo Sprawiedliwości rozpoczęło prace nad zmianami. Sfinalizowano je za Cezarego Grabarczyka. - Projekt formalnie firmował Senat, ale kluczowe decyzje zostały podjęte przez resort - podkreśla sędzia Pietraszko.

Uchwalona w kwietniu 2015 r. nowelizacja, której przepisy będą wchodzić w życie w kolejnych latach, uzależnia KSSiP od ministra sprawiedliwości, znosi aplikację ogólną, likwiduje stypendia (zamiast nich aplikanci dostaną pensje w miejscu praktyk) oraz gwarancje zatrudnienia dla absolwentów. - To nielogiczne: powołujemy państwową szkołę sędziów i prokuratorów po to, by oni nie zostali sędziami i prokuratorami? - dziwi się sędzia Żurek. Nie tylko jego zdaniem wyedukowani za grube publiczne pieniądze absolwenci KSSiP - niezwiązani gwarancjami i zobowiązaniami - będą się cieszyć wzięciem na wolnym rynku: zasilą biznes i kancelarie prawne. - Poprzez osłabienie autonomii szkoły i niezależności aplikantów został rozmontowany fundament wymiaru sprawiedliwości. Ostrzegaliśmy przed tym, ale politycy działali w jakimś amoku - wspomina prof. Zoll. Bezskutecznie protestowała Rada Programowa szkoły, zignorowano też liczne uwagi Krajowej Rady Sądownictwa.

Szkolenie sędziów i prokuratorów wraca w dużej mierze do lokalnych ośrodków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski