Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anna Dymna we Lwowie

Redakcja
14 stycznia br. „Poddasze artystyczne” na ul. Rylejewa odwiedziła muza najwyższego artystycznego lotu. Tą muzą, tą „Panią ze słonecznym uśmiechem i słoneczkiem w podpisie” była wybitna polska artystka Anna Dymna z Krakowa.

Anna Dymna, Fot. JURIJ SMIRNOW

JURIJ SMIRNOW

Zawitała do Lwowa, aby przedstawić zebranym swoje widzenie poezji ks. Jana Twardowskiego. Spotkanie zorganizowało studio „Wrzos”, czyli Irena Strilciw i Halina Makowska. Występowi literackiemu Anny Dymnej towarzyszyła muzyka w wykonaniu Jurija Kowalowa (akordeon) i Igora Stefaniaka (klarnet). Obecni również mogli obejrzeć wystawę malarską pt. „Poezje ks. Twardowskiego w pracach Haliny Makowskiej”. W sali na poddaszu nie było wolnego miejsca. Przybyli licznie przedstawiciele organizacji polskich, przedstawiciele duchowieństwa. Korpus dyplomatyczny reprezentował konsul Generalny RP we Lwowie Jarosław Drozd.

Anna Dymna powiedziała na wstępie, że takie spotkania literackie organizuje w Krakowie co tygodnia. Zachęcała lwowskich Polaków zająć się tą działalnością, wzbogacającą duchowo każdego.

Poezja ks. Jana Twardowskiego jest w formie prostą, ale każde słowo w niej ma swój głęboki sens, swoją filozofię, swoje posłannictwo dla ludzi. Dla deklamacji wierszy księdza nie wystarczy talent, trzeba jego wiersze rozumieć sercem, przyjąć jego filozofię. Ksiądz Twardowski bardzo lubił ludzi, dlatego, tak naprawdę, tylko ten może inspirować się jego poezją, kto ma również dobre, kochające serce, kto odczuwa swoją odpowiedzialność za losy ludzkości, całego świata, jak również i prostego, małego stworzenia (kanarka czy pieska), który mieszka obok. Ludzie, którzy niosą w sercu nienawiść, niechęć do innych, indywidualiści, dla których swoje „JA” jest najważniejszą rzeczą na świecie, nigdy nie są zdolni zrozumieć poezji księdza i przekazać ją innym. Ksiądz w swoich wierszach często zwraca się do zwierząt, roślin, liści, trawy, drzew, ale to tylko metafora – zwraca się on zawsze do nas, do ludzi, chce widzieć nas lepszymi, szlachetniejszymi, pełnymi miłości do Boga i bliźniego. On też żył wśród ludzi, ale też wśród przyrody. Dla niego całe jego otoczenie było bardzo ważne – lubił sąsiadów i ich psy, trawę na podwórku, słoneczko na niebie i kanarka w klatce. Anna Dymna umiała wszystko to przekazać zebranym podczas recytacji wierszy Księdza Twardowskiego. Podkreśliła ciepły humor jego wierszy. Dla ludzi chłodnych, egoistów, uważającym siebie za najlepszych i najważniejszych nie było miejsca pośród zebranych tego wieczoru. To tylko pozornie ksiądz pisał o psie, który rzadko chodzi do kościoła, który książek nie czyta i nie pisze. W poezji ks. Twardowskiego jest dużo filozoficznych sentencji, umie on skoncentrować myśl w ścisłych słowach i donieść do nas samo sedno wydarzeń. Kilka jego aforyzmów, wyjętych wprost z wierszy: „Piekło to życie bez sensu”, „Kogo szukamy – Boga, człowieka, czy samego siebie”, „Każdy z nas jest komuś potrzebny”, „Prawdy życia są bardzo proste – ale jak trudne jest ich przestrzeganie”. A jak często z mądrym wyrazem na twarzy „chlapią językiem oczytani analfabeci”.

Anna Dymna recytowała wiersze głosem raczej cichym, niezwykle wyraziście, mało powiedzieć z talentem, ale z sercem. Jest ona kobietą nie tylko słoneczną, ale też bardzo nastrojową. Ogromne wrażenie robią nie tylko jej słowa, ale też jej uśmiech, jej oczy, wesołe lub smutne, jej oszczędna, wyrazista gestykulacja. Ona nie recytuje wiersza – ona przeżywa treść każdego z nich i wysyła do nas nieme pytanie oczyma – czy myśmy to zrozumieli, czy odczuli to samo co ona? Wielka aktorka, serdeczny, niezwykły człowiek!

„Jestem szczęśliwa, że wybrałam się do was” – powiedziała Anna Dymna na zakończenie recytacji. Później były pytania. Oczywiście o jej karierze artystycznej, o filmach, w których grała, o planach twórczych i o jej szeroko znanej w całej Polsce działalności charytatywnej na rzecz ludzi niepełnosprawnych.

Serdecznie dziękowali aktorce Zbigniew Chrzanowski, reżyser Polskiego Teatru Ludowego we Lwowie, Jarosław Drozd, konsul generalny RP we Lwowie, Bożena Rafalska, redaktor „Lwowskich Spotkań”. Anna Dymna zachęcała do tworzenia salonów poezji, by uczyć się rozumieć poezję. „Recepta na życie, – mówiła ona, – nosić ze sobą tomik poezji”.
Następnie rozpoczęła się jakby druga część spotkania – chodziło o działalność charytatywną artystki. Z niezwykłym temperamentem, z ogromną miłością do ludzi niepełnosprawnych, do ich problemów – mówiła długo i z zaangażowaniem. Widać było, że ta strona jej działalności jest dla niej bardzo ważna. Bez niej nie potrafi już żyć. Oddaje tym sprawom cały swój wolny czas i energię. Robi wszystko bezinteresownie (w materialnym sensie), ale bardzo szczerze!

„Dookoła nas jest tak wiele osób potrzebujących opieki. Pomagam stu ludziom, a obok oczekuje na pomoc jeszcze tysiąc. – mówiła Anna Dymna. – W Krakowie jest taki ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Kiedyś prawie nic nie wiedziałam o jego działalności charytatywnej, działalności na rzecz ludzi niepełnosprawnych. Słyszałam o jego poglądach politycznych – ale nigdy nie zajmowałam się polityką i nie wchodzę w sprawy polityczne. Jego mama mieszkała akurat pod nami w bloku. I ja ją ciągle zalewałam wodą. Byłam bardzo znaną i popularną aktorką, ale bałam się kontaktu z osobami niepełnosprawnymi, nie wiedziałam jak z nimi mówić, co z nimi robić. I to ksiądz Isakowicz zaprosił mnie do Radwanowic koło Krakowa, do ośrodka który on prowadzi. Byłam przewodniczącą jury konkursowego. Dookoła setki tych ludzi, ludzi potrzebujących troski socjalnej. Każdy chciał mi coś powiedzieć, ucałować. Wszystkie moje pojęcia o teatrze, o sztuce, o pięknie były inne. A tu – inny świat, całkiem inny świat. W ciągu 5 minut zrozumiałam, że jestem im potrzebna, kochana, że ktoś cieszy się, że ja jestem z nimi. Zauważyłam, że mam z nimi dobry kontakt. Ludzie oddają dla nich całe majątki, a ja mogłam im dać tylko trochę mojego serca. I dałam. Założyłam fundację. To był rok 2002. Zaczęliśmy organizować warsztaty terapeutyczne, artystyczne dla niepełnosprawnych. Mało tylko zebrać takich ludzi pod jednym dachem i nakarmić obiadem. Trzeba ich zainteresować pracą twórczą. Bez pracy tacy ludzie żyją krótko, umierają około 30. Praca trzyma ich przy życiu. Ale na to wszystko potrzebne są pieniądze – duże pieniądze, miliony. Organizowałam też cykl programów w telewizji. Nagłaśniałam ten problem na cały kraj. Zapraszałam, namawiałam innych do zakładania podobnych fundacji i działań na rzecz tych biednych ludzi. Zakładamy ośrodki, warsztaty artystyczne, świetlice socjalne. O księdzu Isakowiczu piszą tylko jako o polityku, a on ma kilkadziesiąt takich ośrodków po całej Polsce, setki ludzi jest pod jego opieką. Kilka lat temu nasza fundacja kupiła teren nad morzem, gdzie kiedyś była baza rakietowa. Dla organizacji tam ośrodka dla ludzi niepełnosprawnych potrzebne były miliony. Zrobiliśmy ośrodek – jest i działa. Dla mnie to wszystko potrzeba serca. Nic na tym nie zarabiam. Nie zajmuję się nawet sprawami finansowymi fundacji”.

Anna Dymna mówiła długo, z natchnieniem, z ogniem w oczach. Opowiadała też o „Salonie poezji” w Krakowie. Poezja też leczy dusze zwykłych, niby zdrowych, ludzi. Jest ona potrzebna każdemu z nas. Na zakończenie spotkania Aktorka podpisywała swoje zdjęcia. Czytelnikom Kuriera Galicyjskiego również.

JURIJ SMIRNOW

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski