Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piękny śpiew i ekstremalna jazda na nartach

Redakcja
Od lewej: Stanisław, głowa rodziny Jan i najmłodszy syn Szczepan Fot. Tomek Gola/The North Face Polish Freeskiing Open
Od lewej: Stanisław, głowa rodziny Jan i najmłodszy syn Szczepan Fot. Tomek Gola/The North Face Polish Freeskiing Open
Karpiele-Bułeckowie z Zakopanego to rodzina wielu talentów, mająca sukcesy w muzyce i w sporcie.

Od lewej: Stanisław, głowa rodziny Jan i najmłodszy syn Szczepan Fot. Tomek Gola/The North Face Polish Freeskiing Open

SPORTOWE KLANY: Karpiele-Bułeckowie

W tej pierwszej dziedzinie Jan senior jest cenioną postacią, znaną m.in. z zespołu Krywań (jest także architektem). Jeśli chodzi o sport, wszyscy trzej jego synowie zdobywali miejsca w krajowej czołówce. Jan junior zakończył karierę wspinaczkową i ski-alpinistyczną, Stanisław startuje w zawodach we freeskiingu, ale skupia się bardziej na muzyce (śpiewa w zespole Future Folk). Natomiast najmłodszy Szczepan jest jednym z kandydatów do kadry olimpijskiej.

Babcia inspiracją

Jak wszyscy synowie przyznają, w domu nie było tradycji sportowych, więcej było artystycznych. Oprócz ojca, muzykiem jest m.in. wuj Sebastian, lider zespołu Zakopower. Blisko znaleźli się jednak i sportowcy, za sprawą mamy Anny, z domu Bachledy-Curuś - alpejczycy Andrzej "Ałuś" (olimpijczyk, wicemistrz świata), czy jego syn Andrzej, 5. w igrzyskach w Nagano (1998 r~~). Inspiracja była jeszcze jedna.

- Narty zaczęły się od babci Zofii Karpiel-Bułecki. To dzięki niej były wyjazdy na narty za granicę. Babcia ma 78 lat i nawet wstawiła sobie endoprotezę biodra, żeby lepiej jej było jeździć. Ale tylko poza Polską, bo u nas góry są dla niej za małe - mówi Stanisław.

- Wszyscy uprawialiśmy sporty ekstremalne, ale w domu nigdy nam tego nie zabraniano - mówi najstarszy z braci Jan.

On zajmował się wspinaczką, był m.in. mistrzem Polski w konkurencjach na czas i na trudność. Startował w zawodach ski-alpinistycznych, uczestniczył w MŚ. Wybrał jednak drogę zawodową, skończył studia, prowadzi w Zakopanem biuro architektoniczne. - Po prostu nie było już czasu na treningi. Kiedyś trochę żałowałem, że musiałem zrezygnować, ale teraz już nie. Nadal aktywnie spędzam wolny czas, ciągle się wspinam, traktuję to jako hobby - wyjaśnia.

Freestyle'owa legenda

Młodsi bracia poszli inną sportową drogą, i do tego dłuższą. Stanisław jest prekursorem polskiego freeskiingu, "nowej fali" w narciarstwie dowolnym. Obecnie zawodnicy używają nart z zagiętymi oboma końcami (tzw. twin tip), co pozwala na jazdę tyłem, różne skoki, triki i ewolucje na specjalnych skoczniach i poręczach. Stanisław freestyle'a zaczął na poważnie w 1995 r~~, jeszcze na krótkich nartach (snowblade'ach). Później jako pierwszy z Polaków jeździł w zawodowym teamie, przez 5 lat, gdy jego popisy zainteresowały przedstawicieli marki Voelkl.

- Kiedyś na Eurosporcie zobaczyłem zawody freestyle'owe i się tym zainteresowałem. Szlak przecierała wtedy grupa New Canadian Air Force. Już wtedy na takich narciarzy patrzyli jak na ludzi, którzy mają coś nie tak z głową. W Polsce jak nas widzieli na naszych nietypowych nartach, to mówili, że mamy fajny sprzęt do nauki jazdy. To nas drażniło, ale takie komentarze pewnie wynikały z zazdrości. Bo jak widzieli, co potrafimy zrobić, jak skaczemy, to robiło to ogromne wrażenie - mówi Stanisław,

Najstarszy z braci nie dał się namówić na "dowolną" jazdę. - Niespecjalnie mnie to pociągało. Wolałem góry i sporty, w których dostaje się mocniejszy wycisk, jak ski-alpinizm. Lubię też inną jazdę na nartach, na przykład poza trasami - mówi Jan.
Stanisławowi udało się przekonać młodszego z braci. 13-letni Szczepan szybko złapał bakcyla i przy freestyle'u został przez kolejne 10 lat, do dziś. - Kupiłem mu narty, bo chciałem, żeby jeździł ze mną. Mało ludzi wtedy było do tego, a przez to i mniejszy "fun". Łatwiej było też podnosić poziom, gdy jeden się uczył od drugiego - mówi Stanisław.

Młodszy brat podpatrywał u starszego triki i ewolucje. - Staszek przede wszystkim nauczył mnie zasady: zrób coś raz, a porządnie, dopiero później próbuj następnych rzeczy. W tym sporcie liczy się bowiem przynajmniej w 50 procentach styl. Nie podchodziliśmy do tego tak, że uczę się, bo muszę, tylko bo chcę. To były takie wskazówki, brat pokazywał, jak się coś robi. Dlatego to się nazywa freestyle. Robisz, co chcesz, od ciebie zależy, do jakiego poziomu dojdziesz, bo i tak masz jeszcze trenerów. Gdy zacząłem reprezentować wyższy poziom, brat zajmował się już czymś innym. Większości rzeczy uczyłem się sam - przyznaje Szczepan.

Śpiew na skoczni

Teraz to Szczepan jest najlepszy w Polsce, bo życie podporządkował nartom. W tym roku podczas styczniowych zawodów The North Face Polish Freeskiing Open 2012 powered by Fiat zdobył po raz czwarty z rzędu tytuł mistrza kraju w konkurencji big air. Stanisław w tych zawodach dotarł do półfinału, ale zaznaczyć trzeba, że od kilku lat sport nie jest dla niego najważniejszy.

- Mam dwie pasje, teraz więcej czasu poświęcam muzyce. Nie odstawiłem nart, mniej trenuję, ale nadal startuję w zawodach. Wiem, że jestem "emerytem", na mistrzostwach Polski byłem chyba najstarszy. Skaczę "z głową". Robię to, co mam dobrze dopracowane, nie próbuję nowych, niebezpiecznych rzeczy. Jeśli moje skoki sędziowie ocenią tak, że awansuję do półfinału czy finału, to się cieszę. Nie jest to już podium jak kiedyś, ale na nim ciągle jest Szczepan, więc zostało w rodzinie - mówi Stanisław.

- Czasem jeżdżę z bratem, ale coraz rzadziej, bo on postawił na karierę muzyczną. Ja bardziej cisnę w sport, będę walczyć, by dostać się na igrzyska w Soczi. Polakom będzie trudno, bo nie mamy warunków do treningów. Trzeba jeździć za granicę - zaznacza Szczepan.

Czy da się określić, który z braci jest lepszy? - Nie lubię mówić, że ja. Zawsze proponuję, by jego zapytać. A on sam przyznał w telewizji, że już lepszy jestem - śmieje się Szczepan, ale podkreśla: - Nigdy nie było dodatkowej adrenaliny w rywalizacji między nami. Nieważne, kto wygra, zawsze przybijemy sobie "piątkę" i powiemy dobre słowo. Nie było spięć na zawodach. Ale gdy się kłóciliśmy, a już nie było innych argumentów, to szły te narciarskie.

- Jestem dumny z brata. O takich trikach, jakie teraz robią zawodnicy, to nawet nie śniłem. Czasem szczęka mi opada, a przecież na nartach różne rzeczy widziałem i robiłem - mówi Stanisław. Zaznacza jednak, że choć sport się rozwinął, to nie we wszystkim na lepsze... - To jest zajęcie dla ludzi kreatywnych, samemu wymyśla się triki. Niestety, w Polsce swój rozpoznawalny styl ma tylko Jan Krzysztof junior. Reszta, także Szczepan, za bardzo wzoruje się na innych, za bardzo kopiują rzeczy podpatrzone w internecie. Różnic z moimi czasami jest dużo więcej. Ja na przykład śpiewam na najeździe na skocznię, nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy, znajomy mi powiedział. A teraz inni to z reguły mają słuchawki w uszach.

Olimpijska niewiadoma

Podczas igrzysk w Soczi specjaliści od freeskiingu po raz pierwszy będą rywalizować o medale. Czy Stanisław nie żałuje, że nie doczekał takiej szansy? - Nie muszę niczego nikomu udowadniać, a jeśli mogę komuś pomóc, coś pokazać, to się cieszę. Do czysto sportowej rywalizacji mnie nie ciągnie, ja cały czas jeżdżę dla przyjemności. To nawet dobrze, że trochę od tego odszedłem, bo jeśli chodzić będzie głównie o zdobywanie punktów, to pewnie zaczną się kłótnie, zabraknie samej przyjemności. Z drugiej strony, Polacy organizacyjnie są daleko za resztą świata. Dopiero gdy ktoś zdobędzie medal olimpijski lub mistrzostwo świata, wtedy pewnie się coś ruszy. Tak jak to było Justyną Kowalczyk i biegami. Myślę, że pomoże nawet to, jak ktoś pojedzie od nas na igrzyska. A szczególnie się będę cieszył, jeśli będzie to Szczepan - podkreśla Stanisław.

Za 2 lata olimpijczycy o medale rywalizować będą w konkurencji slope style (trasa z kilkoma skoczniami i poręczami) i w znanym ze snowboardu half pipe. Prognozy szans czy wyników to jeszcze wielka niewiadoma. - Ogromnym sukcesem będzie się tam dostać. Będą dwie konkurencje, które za moich startów nie były w Polsce rozgrywane. Jeszcze nigdy nie byłem na Pucharze Świata, a w tym sezonie w ogóle są tylko dwa. Pojedziemy do Finlandii, tam 25 lutego spróbujemy swoich sił. W 2013 roku będzie 8-10 imprez, gdzie można zdobyć kwalifikację olimpijską. Dowiemy się na igrzyskach, co pokaże reszta świata, bo jest jeszcze tyle rzeczy, które można w tym sporcie wymyślić. Ja próbuję skoków z podwójnymi obrotami wokół osi, połączonymi z podwójnym przewrotem przez głowę. Już powoli wychodzi. A w Stanach są tacy, którzy robią już takie potrójne ewolucje. Nawet jak mi się nie uda dostać do Soczi, to na pewno nie rzucę freestyle'u. Nie wyobrażam sobie siebie w innym zawodzie. Do 30. roku życia pewnie będę zawodnikiem, później zamierzam jeździć dla przyjemności, kręcić kolejne filmy o nartach. Chcę zostać w tym środowisku - mówi Szczepan.

Artur Bogacki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski