Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trzeba robić pedicure

Redakcja
Milos Kosanović wypromował się w Cracovii FOT. ANDRZEJ BANAŚ
Milos Kosanović wypromował się w Cracovii FOT. ANDRZEJ BANAŚ
ROZMOWA. Milos Kosanović, były obrońca Cracovii, który niedawno przeniósł się do KV Mechelen, opowiada o swoich wrażeniach z pobytu w Belgii.

Milos Kosanović wypromował się w Cracovii FOT. ANDRZEJ BANAŚ

Od Pana przeprowadzki do Mechelen minęły dwa tygodnie. Zdążył się Pan już zaaklimatyzować w Belgii?

Myślę, że to już za mną i czuję się w porządku. W drużynie jest trzech kolegów z Bałkanów, jest też Seweryn Michalski, który chyba najbardziej ucieszył się z mojego przyjazdu, bo może z kimś porozmawiać po polsku. Flamandzkiego jeszcze się nie uczę, ale w Belgii nie ma chyba osoby, która nie mówi po angielsku. Szybko wyprowadziłem się z hotelu - dostałem z klubu mieszkanie w centrum Mechelen. Tak samo wszystkie inne sprawy klub zorganizował dla mnie: samochód, bank, telefon i tak dalej. Ja mam tylko trenować i tylko o tym myśleć, a klub dba o to, bym z niczym nie miał problemów. Bardzo mi się to podoba.

Było Panu łatwiej niż w 2010 roku, gdy z Serbii przyjechał Pan do Polski?

Jestem dojrzalszym człowiekiem i lepszym piłkarzem, co ułatwia wejście w nowe środowisko. A doświadczenie z przeprowadzki do Krakowa pomogło mi teraz bezproblemowo przenieść się do Mechelen. A mam nadzieję, że to nie ostatnia przeprowadzka w moim piłkarskim życiu.

Pana dzień pracy w Mechelen różni się od tego, do czego był Pan przyzwyczajony w Cracovii?

Jest dużo inaczej. Zawsze między 8.15 a 8.45 musimy być w klubie na wspólnym śniadaniu. Potem do godziny 10 mamy trening indywidualny, a o godzinie 10 mamy dwugodzinne zajęcia całego zespołu. Potem jest wspólny obiad i jeśli w planach jest popołudniowy trening, to zostajemy w klubie prawie do wieczora. Dwa razy dziennie trenujemy w poniedziałki i wtorki. Inne jest też to, że nawet przed meczem wyjazdowym nie mamy zgrupowań, tylko w dniu spotkania mamy posiłek w klubie i wyjazd na mecz. Wszędzie jest blisko, są autostrady. Poza tym raz w tygodniu do klubu przychodzi pedicurzystka i musimy się u niej stawić.

Jak wygląda baza KV Mechelen?

Przy głównym stadionie mamy dwa boiska, a kilkaset metrów od stadionu jest centrum treningowe akademii i tam są cztery boiska, a po drugiej stronie stadionu jest cmentarz. Wszystko w centrum miasta.

Błyskawicznie, bo już po czterech dniach treningów, zadebiutował Pan w Mechelen. Trener Frank Vercauteren postawił na Pana w wyjściowym składzie na mecz z Anderlechtem i od razu pokonaliście aktualnego mistrza kraju 2:1.

W te cztery dni odbyłem w sumie sześć treningów. Na początku myślałem, że będzie mi ciężko, bo praktycznie od 1 stycznia do przyjazdu do Belgii nie zrobiłem ani jednego treningu, bo byłem w rozjazdach, ale było w porządku.

Już w pierwszym meczu zaczął Pan wykonywać stałe fragmenty gry - to niespotykana sytuacja.

To trener tak zadecydował, ale myślę, że też koledzy szybko zaufali mojej lewej nodze. Cieszę się, że mogłem pomóc. Naprawdę dużo pracujemy nad stałymi fragmentami gry, możemy zostawać po treningach i ćwiczyć do oporu.

Nawyki, których nabrał Pan w Cracovii, czyli utrzymanie się przy piłce za wszelką cenę, rozgrywanie jej od swojego pola karnego, są mile widziane przez trenera?

Bardzo mu się podoba, że potrafię tak grać, że potrafię zagrać prostopadłe podanie między liniami. Zachęca mnie do tego, żebym próbował wprowadzać tak piłkę. Nie daje nam jednak w ogóle ryzykować w obronie - w sytuacji zagrożenia trzeba wybić piłkę. Widzę jednak, że ten ostatni etap w Cracovii z trenerem Wojciechem Stawowym dużo mi dał.
Pokusi się już Pan o porównanie poziomów lig?

Zagrałem dopiero dwa mecze, więc jeszcze jest za wcześnie, żebym wydawał takie sądy. Na pewno gra w Belgii jest szybsza - wszystko szybciej się dzieje i trzeba sprawniej reagować. Jest wielu silnych zawodników z Afryki, przez co gra jest też mocno siłowa. W Anderlechcie zaskoczyło mnie, że to bardzo młody zespół, a przy tym tak dobry. W środku pola gra 16-letni Yoeli Tielemans. I to jak gra! Jakby miał 30 lat, lewa, prawa noga. Wróżę mu dużą karierę.

Za występ z Anderlchtem trafił Pan do "11" kolejki "Het Laatste Nieuws" - wymarzony debiut.

W poniedziałek rano obudził mnie mój agent i mówi, że jestem w "11" kolejki. Byłem jeszcze nieprzytomny, ale tym od razu mnie obudził (śmiech). Koledzy w szatni mi gratulowali, ale nikt mi nie obkleił auta tak jak Krzysiek Danielewicz w Cracovii, gdy znalazłem się w "11" Canal Plus". Muszę go tu ściągnąć.

Z Krakowa do rodzinnego domu miał Pan do pokonania ok. 700 km. Teraz to jest ponad dwa razy większa odległość. Zmierzam do tego, czy tym razem sprowadzi Pan do siebie narzeczoną?

Na razie - tak jak w Krakowie - jestem tu sam. Svetlana musi skończyć studia i wtedy do mnie dołączy. 14 czerwca bierzemy ślub. Szkoda, że nie 13 czerwca, kiedy Cracovia ma urodziny, bo to piątek, ale dzięki temu nigdy zapomnę o rocznicy ślubu (śmiech).

Rozmawiał MACIEJ KMITA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski