Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wisła wydała miliony i dziś nic z tego nie ma

Redakcja
Stefan Majewski: Mam swoje zasady i się ich trzymam. Pewnie dlatego doceniają mnie kolejni szefowie PZPN Fot. Bartek Syta
Stefan Majewski: Mam swoje zasady i się ich trzymam. Pewnie dlatego doceniają mnie kolejni szefowie PZPN Fot. Bartek Syta
- Czasy się zmieniają, a Pan ciągle zasiada w komisjach. U Grzegorza Laty był Pan w zarządzie i prowadził reprezentację młodzieżową, u Zbigniewa Bońka został Pan dyrektorem sportowym...

Stefan Majewski: Mam swoje zasady i się ich trzymam. Pewnie dlatego doceniają mnie kolejni szefowie PZPN Fot. Bartek Syta

Rozmowa ze STEFANEM MAJEWSKIM, byłym reprezentantem Polski, trenerem drużyn narodowych, obecnie dyrektorem sportowym PZPN

- Obojętne, co w życiu robiłem, zawsze mówiono o mnie, że jestem kontrowersyjny. Jak kiedyś po meczach swoich drużyn wprowadziłem tzw. rozbieganie zawodników, to pół Polski się śmiało. A to jest obecnie normą. Jak pracowałem na laptopie, to złośliwie dostałem ksywkę: Komputer. Jak wprowadzałem grę trójką obrońców w Amice, Widzewie czy Cracovii, to mnie odsądzano od czci i wiary. A w ubiegłym roku tak grali Włosi na Euro i coraz częściej gra Barcelona. Ja mam swoje zasady i się ich trzymam. Potrafię się sprzeciwić, zawsze mówię to, co myślę, a na sprawach szkoleniowych po prostu dobrze się znam. Pewnie dlatego doceniają mnie kolejni szefowie PZPN.

- Boniek twierdzi, że co i**rusz poprzejęciu władzy wPZPN wypadają trupy zszafy. Jakkolwiek by patrzeć, to Pan też zataki stan odpowiada. Wspomnę choćby aferę autokarową czy wybór nowej siedziby PZPN, co okazało się skandalem. Jako członek zarządu głosował Pan za**konkretnymi decyzjami.

- Niech pan tylko pamięta, że członków zarządu było 18 i o decyzjach decydowała większość.

- To jak Pan głosował w**sprawie siedziby? Był Pan przeciw? Amoże wstrzymał się odgłosu?**

- Nie powiem. Zna mnie pan, nie wyciągnie pan tego ode mnie.

- Czyli nie przytoczy Pan sytuacji, w**której był Pan zdecydowanie przeciw swoim kolegom z**zarządu?

- Mogę mówić o sprawach szkoleniowych, bo to tak naprawdę jest moja działka. Mnóstwo było takich sytuacji. Sprzeciwiałem się choćby temu, że kluby - aby spełnić wymogi licencyjne - mogą korzystać z tzw. klubów satelitarnych, w których szkoli się młodzież. Zamiast szkolić tę młodzież obowiązkowo u siebie. Zostałem jednak przegłosowany.

- Prawdziwy z**Pana kiler. Wykończył Pan Jerzego Engela, który dotychczas był natej wygodnej posadzie, ijeszcze Piotra Nowaka.**

- Z Jurkiem zawsze byłem w bardzo dobrych stosunkach i myślę, że tak pozostało. Natomiast z Nowakiem spotkałem się kilka razy w życiu. Ja pracowałem w PZPN, on nie. Więc nie mówmy, że go wykończyłem.

- Jako dyrektor sportowy będzie Pan rekomendował selekcjonerów drużyn młodzieżowych. Bierze Pan Nowaka pod**uwagę jako trenera kadry olimpijskiej?**

- Nic na ten temat nie powiem do najbliższego posiedzenia zarządu, które odbędzie się 16 stycznia.

- Stworzy Pan sensowny program szkolenia?

- To nie jest kwestia programu, programów jest mnóstwo i to bardzo dobrych. Problemem jest - jak z tego skorzystać. Na początek przebudujemy system rozgrywek juniorów, powstanie liga centralna, będzie rywalizacja o prawdziwe mistrzostwo. Podstawą jest popularyzacja piłki nożnej w Polsce, zaczynając od dzieci i młodzieży. Wbrew pozorom, porównując z innymi krajami, u nas wcale nie ma tak wielu klubów piłkarskich i tak wielu zawodników, jak mogłoby być. Musimy przekonywać rodziców, by chcieli rozwijać swoje pociechy poprzez sport, będziemy organizować turnieje, nagłaśniać wszystko medialnie, postaramy się współdziałać z Ministerstwem Sportu, zawalczyć o większe fundusze na szkolenie młodzieży. Wzorem dla mnie są Niemcy. Tam w 2002 roku zorientowali się, że ze szkoleniem jest źle, i wprowadzili program naprawczy. Wtedy w pierwszej drużynie narodowej grał jeden zawodnik dwudziestoletni, a teraz mają ich siedmiu w pierwszym składzie. To jest najbardziej wymierny efekt tych działań. Wiem, że nie jesteśmy tak bogatym krajem, ale przypomnę, że Niemcy zainwestowali w ten projekt 550 mln euro. Bez dużych pieniędzy się po prostu nie da.
- Zarzut złej pracy z**młodzieżą dotyczy także Pana. Do**niedawna prowadził Pan reprezentację U-21. Bez efektów.

- Nasza drużyna awansowała o 10 miejsc w rankingu UEFA, do przedostatniego meczu liczyliśmy się w walce o awans do mistrzostw Europy, co wcześniej się od dawna nie zdarzyło. Przegraliśmy 1:4 z Rosją, choć stworzyliśmy sobie sześć stuprocentowych sytuacji, a oni cztery. To jest specyfika futbolu młodzieżowego. Do tego dodam, że do grupy losowani byliśmy z czwartego koszyka, z racji niskiej pozycji w poprzednim rankingu dolosowywano do nas najlepsze zespoły. No i w decydujących meczach nie mogłem skorzystać z jedenastu podstawowych zawodników. Kilku było kontuzjowanych, inni dostali powołania z pierwszej reprezentacji. Zresztą zarzut złego szkolenia w przypadkach trenerów różnych reprezentacji jest irracjonalny. Ile ja miałem w ciągu roku tych zawodników do dyspozycji? 35 dni. Odliczając dni meczowe i podróże, zostanie 20. Jak można w tym czasie wyszkolić zawodników? PZPN robi wcale niemało, aby odbudować bazę młodzieżową. Już teraz, aby uzyskać licencję na grę w ekstraklasie, trzeba mieć osiem drużyn młodzieżowych, a niebawem będzie dwanaście. W pierwszej lidze w każdym meczu musi wystąpić jeden młodzieżowiec, a w drugiej dwóch.

- W drugiej lidze kluby narzekają na ten przepis, bo czasem ciężko znaleźć dwóch młodych zawodników, którzy prezentują odpowiedni poziom.

- Wiem i wolą zatrudnić jakiegoś przeciętnego obcokrajowca, zamiast wyszkolić młodego Polaka. Spójrzmy na Wisłę Kraków. Ile już pieniędzy kosztowali ci gracze zagraniczni, którzy mieli zapewnić udział w Lidze Mistrzów, a nie zrobili tego. Przecież to są miliony. Można było to przeznaczyć na szkolenie i czerpać efekty. Tak, jak to się dzieje w Legii czy Lechu. Takie kierunki właśnie będziemy wskazywać, przekonywać biznes, który stoi za klubami do tego, że to się będzie opłacało wszystkim. Zresztą ekonomia, kryzys powoli zaczynają wymuszać podobne działania.

- Zajmie się Pan także poprawą jakości słynnej szkoły trenerów, tzw. Kuleszówki?

- Tak, chcę, aby ta szkoła była bardzo prestiżowa. Zmienią się wykładowcy. Będziemy podążali za trendami światowymi. Będziemy delegować grupy studyjne na różne zagraniczne wykłady i sympozja. Będą oni przygotowywać sprawozdania, które będą publikowane i udostępniane dla tych, którzy nie znają języków. Postaram się, aby wykładowcami byli też uznani światowi trenerzy, jeśli znajdą się fundusze.

- Staże?

- Formalnie się tego nie da załatwić. Chyba że ktoś tam, gdzieś tam, wykorzystując znajomości. Bo u nas szumnie nazywają stażami wyjazdy na kilka dni w trakcie sezonu i popatrzenie na trening z trybuny.

- Podobno wielu piłkarzy odetchnęło, że poszedł Pan "w dyrektory".

- Zbędna złośliwość. Ja nigdy nie miałem problemów z piłkarzami, tylko oni ze mną. Owiany sławą rzekomy mój konflikt z Szamotulskim (we Wronkach - przyp. red.) przed laty skończył się tak, że chętnie pijemy razem kawę. Trener jest nauczycielem i wychowawcą. Trochę jak w szkole. Po latach pamięta się tych najbardziej wymagających nauczycieli. Bo przy nich po prostu można skorzystać.

Rozmawiał Cezary Kowalski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski