18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mamy 40 milionów na walkę o mistrza

BK
Jacek Bednarz jest przekonany, że Wisła będzie miała wystarczający skład by walczyć o mistrzostwo Polski FOT. ANDRZEJ BANAŚ
Jacek Bednarz jest przekonany, że Wisła będzie miała wystarczający skład by walczyć o mistrzostwo Polski FOT. ANDRZEJ BANAŚ
ROZMOWA. JACEK BEDNARZ, wiceprezes Wisły Kraków ds. sportowych mówi o transferach i planach na najbliższy sezon

Jacek Bednarz jest przekonany, że Wisła będzie miała wystarczający skład by walczyć o mistrzostwo Polski FOT. ANDRZEJ BANAŚ

- O co Wisła będzie grała w nadchodzącym sezonie?

- Cel jest jeden - znów chcemy sięgnąć po tytuł mistrza Polski.

- Ze składu ubyło jednak kilku zawodników, są nowi, ale nie o głośnych nazwiskach. To wystarczy do walki o tytuł?

- Piłkarze, którzy odeszli też nie mieli tak głośnych nazwisk. W większości przypadków nie spełnili oczekiwań. Cieszę się, że zamieniłem ich na innych. Część zawodników trafiła do nas, aby sobie wyrobić nazwisko. Dziś nie są jeszcze gwiazdami naszej ligi, ale przede wszystkim chodzi o to, aby chcieli coś dać drużynie.

- Wiosną mówił Pan, że jest problem z pieniędzmi. Będzie dopięty budżet pozwalający walczyć o wygranie ligi?

- Będziemy mieli budżet na poziomie około 40 milionów złotych. Przy takich pieniądzach można powalczyć o tytuł.

- To o 10 milionów mniej niż przed rokiem, ale wtedy Śląsk miał mniejszy budżet niż Wisła teraz i zdobył mistrzostwo.

- Dlatego jestem optymistą. Jak teraz popatrzymy na nasz skład, to na kluczowych pozycjach mamy bardzo dobrych zawodników. Musimy jedynie poszukać wzmocnienia na lewą obronę.

- Będzie nim Dudu Paraiba?

- To jest zawodnik, który by nam odpowiadał. Na razie nie pojawił się u nas, bo nie osiągnęliśmy porozumienia. Chcielibyśmy, aby to był Dudu, ale nie jest jedyną opcją.

- Kontrkandydatami są Mariusz Magiera i Piotr Brożek?

- Braliśmy ich pod uwagę, ale nie wyszło to poza fazę projektu.

- Patryk Małecki odszedł do tureckiego Eskisehirsporu. To oznacza, że są pieniądze na ściągnięcie na jego miejsce skrzydłowego Tomasza Kupisza?

- Trzeba pamiętać, że Patryk został wypożyczony. Nie są to więc tak duże pieniądze, które rozwiązują problem pozyskania Tomka Kupisza, którego chętnie sprowadziłbym do Wisły. Nie chciałbym, abyśmy jednak zapominali o zawodnikach, których mamy i pokazywali, że warto na nich postawić. Przykładem jest grający w ofensywie Michał Szewczyk czy Alan Uryga, który może występować w obronie, albo w roli defensywnego pomocnika. Na lewą obronę mamy 17-letniego Piotra Żemło. Jego gra bardzo mi się podoba. Chcielibyśmy ściągnąć z Hutnika ofensywnego pomocnika Damiana Burasa.

- Może będą dodatkowe pieniądze na transfery, bo ktoś jeszcze odejdzie z obecnej kadry?

- Dla części zawodników jest to moment, w którym mogą myśleć o zmianie pracodawcy, po to, aby ich kariera nabrała przyspieszenia. Niektórzy sami o tym myślą. Uważamy, że jest to naturalne. Jesteśmy przygotowani na to, że trzeba będzie uzupełnić skład jeżeli przykładowo odejdzie Maor Melikson, czy Andraż Kirm. W przypadku tych zawodników mamy zapytania. Jesteśmy gotowi na to, że drużyna będzie się zmieniała. To ma być Wisła, z którą kibic będzie się chciał mocniej identyfikować. Chodzi o to, aby ludzie na trybunach czuli, że zawodnik oddaje Wiśle serce i gra dla niej nie tylko dla forsy.

- Pan zapewne chciałby ją zarobić na transferze Meliksona, który podobno chce zmienić klub?
- Nie widać po nim, że się tu źle czuje. Zarabia bardzo dobrze i jest dobrze postrzegany. Ma jednak świadomość, że za chwilę skończy 28 lat i to jest moment na to, aby po dobrej grze w Wiśle sprawdzić się w innych warunkach. Nie krzyczymy jednak, że Maor musi odejść, bo chcemy zarobić pieniądze. Nie ma takiej paniki.

- Kiedyś powiedział Pan, że Melikson kosztuje 3 mln euro.

- Po tylu latach spędzonych w futbolu wiem, że wartość zawodnika jest niewymierna, nawet w krótkim czasie potrafi się bardzo wahać. Zawodnik jest tyle wart, ile ktoś jest w stanie za niego zapłacić. Były zapytania o Maora, ale na razie mamy taką informację, że potencjalna kwota, którą ktoś chciałby zapłacić jest niesatysfakcjonująca.

- A jak wygląda sprawa Łukasza Garguły, którego nazwisko jest wymieniane w związku z aferą korupcyjną?

- Jest przekonany o swojej niewinności. Postanowiłem go nie osądzać, pozostawiam to komuś, kto zrobi to w sposób niezależny. Wydaje mi się jednak, że dla niego w takiej sytuacji najlepiej byłoby, aby poszukał sobie nowej pracy. Mam wrażenie, że wtedy łatwiej będzie mu się odnaleźć. Tutaj ta sprawa będzie się za nim ciągnąć. Jeżeli się z nim nie porozumiemy, to będzie trzeba podjąć decyzję, czy ewentualnie nie rozwiązać tego kontraktu na siłę.

- Jeżeli Melikson i Garguła by odeszli, to chyba trzeba byłoby ściągnąć dobrych pomocników, ale zagranicznych?

- Dlaczego? Poradzilibyśmy sobie. Jeśli będą jeszcze jakieś zmiany w kadrze, to myślę, że koło połowy lipca. Będzie więc wystarczająco dużo czasu na transfery do klubu, na które znajdą się pieniądze jeżeli kogoś sprzedamy. Poza tym, trener Michał Probierz ma pomysły na to, jak ma grać drużyna i jest też wariant z dwoma defensywnymi pomocnikami w środku.

- Atak Wisły może jeszcze wzmocnić Maciej Jankowski?

- To bardzo interesujący zawodnik i widzielibyśmy go w Wiśle. Tym bardziej, że w perspektywie roku, może dwóch, Cwetan Genkow też pewnie będzie chciał pomyśleć o nowym klubie. Wtedy mielibyśmy atak złożony z dwóch Polaków i młodego, perspektywicznego Honduranina Romella Quioto. Myślę, że Ruch Chorzów ma jednak teraz plany względem Jankowskiego. Na tę chwilę nie ma więc tematu jego transferu.

- A jest jakaś szansa na powrót Pawła Brożka z Trabzonsporu?

- Na pewno byłby bardzo ciekawą alternatywą, ale to jest nierealne ze względów finansowych. Nie wyobrażam sobie konfiguracji, w której byłoby nas stać na sprowadzenie Pawła.

- Ściągnął Pan Daniela Sikorskiego, który poprzedni sezon w Polonii Warszawa kończył w Młodej Ekstraklasie. Poradzi sobie w Wiśle?

-To był właśnie jeden z powodów, dla którego poszliśmy w ten transfer. Powiedzieliśmy mu: "Masz za sobą fatalny sezon, ale my widzimy w tobie umiejętności, fizyczny potencjał. Przyjdź tutaj, nie żądaj, tylko daj coś od siebie, a znowu piłka będzie cię cieszyć. Uwierz w to, że podajemy ci rękę i będziesz miał od nas wsparcie. W zamian za to oczekujemy ciężkiej pracy i że zwrócisz nam kredyt zaufania". Mam nadzieję, że to zrozumiał. Podpisaliśmy umowę, która nie kosztowała nas wielkich pieniędzy. Czy mu się uda? Nie wiemy tego, dlatego jest to roczny kontrakt z opcją.
- Rozmawiał Pan już z Kewem Jaliensem o rozwiązaniu kontraktu?

- Jak jeszcze tu nie pracowałem obie strony podpisały kontrakt, godząc się na jego konsekwencje. Rozmawialiśmy na temat rozwiązania umowy za porozumieniem stron, ale się nie porozumieliśmy. Problemem dla nas jest bardziej ekonomiczne obciążenie budżetu klubu ze względu na płace dla zawodnika, niż jakość gry jaką prezentuje. Nie mogę powiedzieć, że to zły piłkarz. Kew poważnie traktuje swoje obowiązki i jeżeli trener uzna, że jest mu potrzebny, to wystawi go do składu. Nie zamierzamy go gonić po lasach, parkach, czy nakazywać siedzieć w klubie 24 godziny, aby nas tak znienawidził, że sam zrezygnuje.

- Drużyna jest więc niemal w komplecie już na samym początku przygotowań. Za poprzedniej Pana kadencji w Wiśle przed meczami z Levadią Tallin trener Maciej Skorża nie mógł sklecić jedenastki. Teraz jest inaczej, bo nauczył się Pan na błędach, czy też są lepsze warunki do pracy?

- Na pewno każdy kolejny rok pracy czegoś nas uczy i to jest bezcenne. Wtedy, przed meczami z Levadią, sytuacja ekonomiczna była o wiele lepsza niż teraz. Do tego, że mieliśmy 13 piłkarzy na Levadię rękę przyłożył trener. Na kontraktach mieliśmy 27 zawodników, ale mu się "wysypała" połowa drużyny, choć moim zdaniem mistrz Polski nawet bez jednego transferu musiał ten dwumecz wygrać. Szczególnie w pierwszym spotkaniu z Levadią, oprócz tego, że mieliśmy pecha, to ewidentnie nie byliśmy gotowi fizycznie. Nie wszystko da się jednak tak prosto porównać. Teraz szybciej skończyła się liga, ale już w marcu z trenerem Probierzem wiedzieliśmy gdzie są problemy i na jakie pozycje musimy szybko znaleźć zawodników.

- A popełnił Pan jakiś błąd wiosną tego roku? Oczekiwania były takie, że nowe władze w klubie i trener uratują sezon i będą chociaż europejskie puchary.

- Była szansa do nich się dostać poprzez Puchar Polski, a nawet przez ligę. Pokora, którą trzeba mieć, cały czas podpowiadała mi jednak: "Jacek nie ma cudów". Pewne rzeczy, które wydarzyły się wcześniej, zaczęły się odbijać na zespole. Na wiosnę była plaga kontuzji, do tego co trzy dni były mecze. To był zespół, który się szarpał, zagrał słaby mecz, a za chwilę dobry. Żałowaliśmy, że pucharów nie ma, bo były w zasięgu. Trudno jednak powiedzieć, czy to wynikało z naszego błędu. Trener i ja przyszliśmy do klubu w momencie, w którym już niewiele można było zrobić. Mam wrażenie, że główną naszą słabością była motoryka. Nie byliśmy w stanie podołać temu, że gramy tak dużo spotkań, w tak krótkim czasie. Ten okres nauczył mnie, że planując przyszłość, szalenie ważne jest to, aby zespół miał solidną bazę fizyczną. Dla sukcesu, szczególnie w naszej lidze, jest to kluczowe.

- W Wiśle zapewne wciąż celem jest Liga Mistrzów. Przerobiono już chyba wszystkie warianty budowy drużyny, która miała o nią walczyć. W przypadku kolejnego mistrzostwa pozostanie liczenie na szczęście i dobre losowanie?
- Sukces w sporcie nie jest wynikiem cudu. Na tym poziomie, to nie jest możliwe. Aby marzyć o Lidze Mistrzów, musimy zbudować drużynę od podstaw, potrzebny jest czas na stworzenie zespołu, w którym nie ma słabych punktów. Dziś do Champions League jest bardzo daleko, ponieważ jesteśmy na etapie budowy zespołu. Na to potrzeba czasu. Plan jest taki, aby za rok mieć drużynę, która jest zgrana, rozumie się i potrafi wygrać w lidze z każdym. Później - jeżeli zdobędziemy mistrzostwo - można liczyć na resztę, czyli szczęście w losowaniu, świetne przygotowanie fizyczne i taktyczne. Polskie drużyny, które przed laty grały w Lidze Mistrzów, osiągnęły to po splocie wydarzeń trwających dłużej niż rok. W Legii trzy lata budowano ekipę, która zdobywała mistrzostwo i w końcu pokonała mocnych rywali w Europie. Widzew Łódź był przez trzy lata w cieniu Legii. W kolejnym sezonie wygrał z nią i też był gotowy do gry w Lidze Mistrzów, ale dostał się do niej podobnie jak wcześniej Legia, wielkim wysiłkiem. Awans oba zespoły wywalczyły w dramatycznych okolicznościach, ale absolutnie zasłużenie.

Rozmawiał PIOTR TYMCZAK

KAPITAN ZOSTAJE

Sobolewski podpisał

Radosław Sobolewski podpisał nowy kontrakt z Wisłą Kraków. Kapitan "Białej Gwiazdy" przedłużył umowę z klubem o kolejny rok. Sobolewski w Wiśle gra już od 7,5 roku. Teraz zaliczy kolejny sezon. Rozmowy na temat przedłużenia umowy prowadzone były od wielu miesięcy i wreszcie zakończyły się pomyślnie. (BK)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski