Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śniłem o Lidze Mistrzów

Redakcja
Gervasio Nunez(w czerwonej koszulce) w pierwszym meczu z APOEL-em. Trener Robert Maaskant stawia na pomocnika z Argentyny, dając mu miejsce w podstawowej jedenastce Wisły. Fot. Michał Klag
Gervasio Nunez(w czerwonej koszulce) w pierwszym meczu z APOEL-em. Trener Robert Maaskant stawia na pomocnika z Argentyny, dając mu miejsce w podstawowej jedenastce Wisły. Fot. Michał Klag
PIŁKA NOŻNA. - W mojej miejscowości ludzie mówią: "Zobacz, na jakich stadionach oni grają, na jakiej murawie!". Chcę tę szansę wykorzystać do maksimum - mówi GERVASIO NUNEZ, pomocnik Wisły Kraków

Gervasio Nunez(w czerwonej koszulce) w pierwszym meczu z APOEL-em. Trener Robert Maaskant stawia na pomocnika z Argentyny, dając mu miejsce w podstawowej jedenastce Wisły. Fot. Michał Klag

Ponoć to Pan był tym zawodnikiem, który po przegranym meczu w Nikozji usiadł na murawie i po prostu się rozpłakał - zwróciliśmy się do Gervasio Nuneza.

- Dla mnie to było bardzo ważne, marzyłem o grze w Lidze Mistrzów. Śniłem o tym. Rozmawiałem z moimi kolegami, mówiłem im, że w pierwszym meczu z APOEL-em poszło nam dobrze, że byliśmy już tak blisko. Potem okazało się, że zabrakło nam trzech minut... Do tego doszło jeszcze zmęczenie. Miałem w sobie ogromną złość, dlatego po meczu pojawiły się łzy. Nie mogłem w to uwierzyć, bolało bardzo. Cała drużyna bardzo to przeżyła, nawet kilka dni później w meczu z Lechią nie byliśmy w dobrej formie mentalnej. Teraz trzeba to zmienić.

- Przychodząc do Wisły cieszył się Pan, że skończyły się czasy, gdy w każdym meczu fani Quilmes gwizdali i przeklinali Pana z trybun. Miał Pan z nimi naprawdę na pieńku. Jednak po meczu z Lechią niektórzy fani też was wygwizdali.

- W porównaniu z tym, co dzieje się na trybunach w Argentynie, tych gwizdów prawie nie było słychać. Nawet nie wiem, czy wygwizdali cały zespół, czy konkretnego gracza. W ten sposób też dali nam odczuć, że obniżyliśmy poziom. Nie ma co wariować. Przegraliśmy jeden mecz w lidze i jeden w europejskich pucharach. Teraz mieliśmy trzy dni wolnego, to był czas na "wyczyszczenie" głowy po tym wszystkim. W Krakowie czuję się dobrze i bezpiecznie. Z powodu jednego przegranego meczu nic się w tym względzie nie zmieniło. Kibice byli pewnie nieco zdenerwowani, ale teraz możemy się zrehabilitować w starciu z Lechem (w najbliższy piątek w Poznaniu - przyp.).

- Wyobraźmy sobie sytuację, że w Argentynie wygwizdany przez kibiców piłkarz mówi im: "nie jesteście prawdziwymi fanami, denerwujecie mnie, nie chcę, żebyście więcej przychodzili na stadion"...

- Nie wiem, co by się działo. W Argentynie raczej nie można się w ten sposób zachować, bo potem kibice mogą bardzo negatywnie nastawić się do takiego zawodnika, przeklinać go z trybun, czy coś w tym rodzaju. W Argentynie przyznaje się rację ludziom z zewnątrz, a nie piłkarzowi. Mieliśmy taki przypadek w Quilmes. Mój kolega Urugwajczyk Gustavo Varela też był wygwizdywany przez kibiców. Nie wytrzymał i pokazał im jakiś gest. W efekcie cały stadion obrócił się przeciwko niemu i miał jeszcze większe problemy. Ja nigdy nie mówiłem źle o kibicach, ale oni ciągle na mnie gwizdali i coś wykrzykiwali. Wychodziłem z założenia, że jak chcą, niech mnie przeklinają. Ja po prostu będę grać swoje. Ale przez to wszystko niewiele mi wychodziło na boisku.

- Pana poprzednik w krakowskim zespole, Michaił Siwakow usłyszał kiedyś od Roberta Maaskanta, że musi zmienić mentalność, by grać w Wiśle. We Włoszech grał w klubie, w którym remisu nie traktowało się jako porażki, gdzie nie każdy mecz trzeba było wygrać. Pan też przyszedł z klubu, który grał o inne cele, niż Wisła.

- Jeśli trener mi coś takiego powie - przyjmę to do wiadomości. Ale ja zawsze chcę wygrywać. Remisy takiemu klubowi jak Wisła niewiele dają. Kiedy przegrywamy, siedzę przybity, nie mogę spać. Po meczu z APOEL-em nie mogłem spać przez prawie całą noc. Zmrużyłem oczy tylko na godzinę. W domu kolejnej nocy też nie mogłem zasnąć. Byłem zawiedziony swoim występem.
- Możliwość gry w Lidze Europejskiej to też dla Pana wyzwanie?

- Pochodzę z małej miejscowości i chłopakowi stamtąd trudno jest osiągnąć taki poziom, jak eliminacje do Ligi Mistrzów. Byłem pod wrażeniem, gdy słuchałem hymnu Ligi Mistrzów, gdy mogłem grać piłką z emblematami Champions League. Teraz mamy szansę grać w Lidze Europejskiej, gdzie też są wielkie kluby: z Anglii, z całej Europy. W mojej miejscowości ludzie mówią: "Zobacz, na jakich stadionach oni grają, na jakiej murawie!". Chcę tę szansę wykorzystać do maksimum i potem opowiedzieć o tym wszystkim rodzinie i przyjaciołom w Argentynie.

- Wygląda na to, że podobnie jak wcześniej Andy Rios, Pan też ma dość skomplikowany status jako zawodnik. Ponoć jedną czwartą praw do Pana karty zawodniczej ma Academia Duchini.

- Wychowałem się w tej akademii piłkarskiej, potem poszedłem do Rosario Central. Oba kluby zawarły umowę, że 25 procent od kolejnego transferu należeć się będzie Academii Duchini. Ale tylko przy okazji pierwszego transferu. Potem to już nie będzie obowiązywało.

- Jak to? Przecież Quilmes kupiło Pana za 600 tys. dolarów z Rosario Central - to był pierwszy transfer w Pana karierze.

- Nie, to nie było tak. Quilmes mnie nie kupiło. To skomplikowane i dziwne, ale tak naprawdę z Rosario Central wykupiło mnie Grupo Empresario. To argentyńska instytucja, która inwestuje w piłkarzy. Ma prawa do mojej karty zawodniczej. Quilmes też chyba miało 20 procent praw. To naprawdę nie jest proste. Sprawa wygląda tak: jeśli mnie sprzedadzą, 25 procent kwoty za transfer pójdzie do Academii Duchini, a druga część do Grupo Empresario.

- A jeśli Wisła Pana kupi, to co z tego będzie miało Quilmes?

- Nie wiem, czy cokolwiek będzie miało. Wydaje mi się, że nic. Takie rzeczy zdarzają się tylko w Argentynie (śmiech).

- Skoro to takie skomplikowane, może krakowski klub nie będzie skory do tego, żeby Pana wykupić. Tym bardziej, że kwotę odstępnego zapisaną w kontrakcie ma Pan niebagatelną - 1,2 mln dolarów.

- Znowu takie skomplikowane to nie jest: Wisła musiałaby po prostu zapłacić odpowiednią kwotę Grupo Empresario, oni załatwiliby resztę spraw. A co do mojej klauzuli: bo ja wiem, czy jest taka wysoka? (śmiech) Może, nie mam pojęcia. Jeszcze za wcześnie, by roztrząsać takie sprawy. Muszę skoncentrować się na tym, by dobrze grać w każdym meczu.

Rozmawiała: Justyna Krupa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski