Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie boi się wyzwania

Redakcja
Stefan Svitek ma odmienić oblicze krakowskiej Wisły Fot. KRZYSZTOF PORĘBSKI
Stefan Svitek ma odmienić oblicze krakowskiej Wisły Fot. KRZYSZTOF PORĘBSKI
- Pański dotychczasowy zespół MBK Rużomberok nie zdołał zdobyć mistrzostwa Słowacji w starciu z Good Angels Koszyce. Dwa razy utarliście jednak nosa faworyzowanym rywalkom, przez co przegrały pierwsze ligowe mecze w sezonie.

Stefan Svitek ma odmienić oblicze krakowskiej Wisły Fot. KRZYSZTOF PORĘBSKI

ROZMOWA ze STEFANEM SVITKIEM, trenerem koszykarek Wisły Can-Pack

- To była fantastyczna seria finałowa. Ekipa z Koszyc, choć była faworytem, musiała walczyć o ten tytuł do końca. Aż do piątego meczu. Sądzę, że nie spodziewano się tak zaciętej rywalizacji. Co przesądziło o naszej końcowej porażce? Decydujący był fakt, że zespół z Koszyc dysponował przywilejem własnego parkietu. Wygraliśmy oba mecze u siebie, ale oni też zwyciężali we wszystkich starciach we własnej hali. We wtorek zagraliśmy w Koszycach dobre spotkanie, ale swój dzień miały ich gwiazdy - Miljana Bojović i Alexandria Quigley.

- Nie obawia się Pan przenosin do Krakowa? Po raz pierwszy będzie Pan pracował w zagranicznym klubie.

- Mam pewne doświadczenie w pracy za granicą. Niedawno miałem okazję prowadzić reprezentację Węgier w eliminacjach do Eurobasketu. Wprawdzie tylko przez kilka miesięcy, ale było to wzbogacające. Zobaczyłem, jak to jest trenować zawodniczki o innej mentalności. Grałem za granicą również jako zawodnik, m.in. w Niemczech. Oczywiście, praca w takim klubie jak Wisła, to wielkie wyzwanie. Bycie trenerem zespołu walczącego w Eurolidze to nigdy nie jest łatwa robota. W dodatku krakowski klub ma wspaniałą historię. Niech mi pani przypomni, ile mistrzostw kraju Wisła ma na koncie?

- Już dwadzieścia dwa.

- No właśnie! To klub, w którym oczekiwania wobec drużyny są bardzo wysokie. Lubię jednak pracę pod presją. W Koszycach też codziennie towarzyszyła mi duża presja.

- Obserwował Pan grę Wisły z CCC Polkowice podczas finałów mistrzostw Polski. Co trzeba zmienić w tym zespole? Można się spodziewać, że ściągnie Pan do Wisły zawodniczki ze Słowacji i Węgier?

- Miałem okazję oglądać grę zawodniczek "Białej Gwiazdy" nie tylko w finałach polskiej ligi. Również przed sezonem, w meczach towarzyskich, a także w poprzednich latach, gdy mierzyłem się z Wisłą w Eurolidze jako trener Good Angels. Oczywiste jest, że konieczne będą pewne zmiany w zespole. Dopiero jednak w przyszłym tygodniu przyjadę do Krakowa, by rozmawiać z działaczami Wisły o budowie drużyny. Choć cały czas jesteśmy w kontakcie i ustalamy pewne sprawy. Nie mogę w tej chwili powiedzieć, czy niektóre zawodniczki z moich poprzednich klubów będą ze mną współpracować w Wiśle.

- Każdy trener ma swoją filozofię. Na co Pan stawia?

- Jose Hernandez, a potem Artur Golański, wykonali w Krakowie dobrą pracę. Próbowali zorganizować ten zespół jak najlepiej. Każdy trener chce wnieść do drużyny coś od siebie, pokierować nią na swoją modłę. Taktyka, jaką dobierzemy, będzie zależała w dużej mierze od zawodniczek, jakimi będziemy dysponowali. Już teraz jednak mogę zapewnić, że będę kładł ogromny nacisk na grę defensywną. To w nowoczesnej koszykówce klucz do sukcesu. Chodzi o to, by twardo walczyć na tablicach i grać agresywnie. Dzięki temu można wygrać mecz, nawet gdy ma się słabszy dzień rzutowy. A przede wszystkim konieczna jest dobra "chemia", atmosfera w zespole. To, moim zdaniem, sprawa podstawowa, by zawodniczki ufały trenerowi, a on wierzył w ich możliwości.
- Wisła będzie chciała koniecznie odzyskać mistrzostwo Polski. A jaki cel chce Pan osiągnąć z zespołem w Eurolidze?

- Chcę zajść z tym klubem tak daleko, jak tylko się da. Przede wszystkim awansować z grupy, uzyskując jednocześnie jak najlepsze rozstawienie. Awans do Final Eight byłby świetną sprawą. Bo w samym turnieju, jak wiadomo, wszystko może się zdarzyć.

- Czy jest już przesądzone, że FIBA utrzyma formułę Final Eight, a nie skromniejszego Final Four?

- Słyszę zewsząd, że w najbliższym sezonie będzie Final Eight. Uważam, że to dobrze, bo to bardziej interesujący turniej. Uczestniczy w nim więcej drużyn i zmagania są bardziej nieprzewidywalne. Dwa lata temu do finału doszedł przecież "czarny koń" turnieju, czyli Rivas Madryt.

- MBK Rużomberok bierze jeszcze w ten weekend udział w turnieju wieńczącym ligi na Węgrzech i na Słowacji. To bardzo ciekawy projekt - zespoły z tych krajów rywalizują ze sobą w dodatkowej, łączonej fazie play-off.

- Pytano Polaków, czy nie chcą się do tego projektu włączyć, ale macie zbyt wiele dobrych drużyn i nie ma takiej potrzeby. Na Słowacji i Węgrzech tymczasem brakuje większej liczby zespołów grających na najwyższym poziomie i dlatego łączymy rozgrywki. W przypadku polskich klubów problemem była też kwestia odległości. Podróż z Gdyni na Węgry byłaby zbyt dużym wyzwaniem.

Rozmawiała JUSTYNA KRUPA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski