Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozstała się z mężem, pogodziła z ojcem. I znów jest niedościgła

Redakcja
Gdy Lindsey Vonn wygrywała w poprzednich sezonach Pucharu Świata, było jasne, że był to efekt wspaniałej współpracy z jej mężem i trenerem w jednej osobie. Dlaczego wygrywa teraz? Bo się z nim rozstała.

LINDSEY VONN. Mistrzyni olimpijska z Vancouver zmierza po czwartą Kryształową Kulę

O rozejściu się z mężem alpejka przemyśliwała od dłuższego czasu. Przed rokiem, gdy przegrała Kryształową Kulę o trzy punkty na rzecz Niemki Marii Riesch, zwróciła się do działaczy amerykańskiej federacji narciarskiej, by wyznaczyli jej trenera, który obejmie nad nią indywidualną opiekę.

Wiosną Thomas Vonn poszedł w odstawkę jako trener, a jesienią musiał przyjąć do wiadomości decyzję o separacji.

A przecież tak im było dobrze ze sobą. Thomas był dla żony mentorem i przyjacielem zarazem, świetnym kompanem i wymagającym trenerem. By jej pomóc, przywołał całe doświadczenie wyniesione z własnej kariery zawodniczej. Ogromną wagę przykładał do przygotowania sprzętu narciarskiego i to on namówił Lindsey, by zaczęła trenować na nartach przeznaczonych dla mężczyzn, twardszych, ale zarazem szybszych. Pilnował jej diety, fundując na deser, zamiast ciastek, beztłuszczowe mrożone jogurty. Jako jedyny spośród otaczających ją osób potrafił powiedzieć prosto w oczy, jakie popełniła błędy, co z jednej strony ją irytowało, a z drugiej pozwalało czynić postępy. Jako jedyny też umiał sprawić, że w chwilach zwątpienia na nowo zaczynała w siebie wierzyć. Jak podczas mistrzostw świata w Val d'Isere, gdy stojąc na szczycie i trzęsąc się jak osika, krzyknęła do krótkofalówki: "Vonn, musisz tu wyjechać, potrzebuję cię". Na górze Thomas znalazł żonę na uboczu, z dala od reszty zawodniczek. Bladą, bezmyślnie grzebiącą butem w śniegu. Rzucił jakiś żart, opowiedział zabawną historię. Gdy Lindsey rozluźniła się, tuż przed startem szepnął jej do ucha: "Wiesz, że musisz wygrać. Wiem, że chcesz wygrać. I teraz to zrobisz." Na mecie supergiganta, do której dotarła z czasem lepszym od najszybszych rywalek o ponad pół sekundy, powiedziała dziennikarzom: "On wiedział, co ja chcę usłyszeć, by skoncentrować się na zadaniu. Czasem jest trudno, gdy marzysz o czymś i ta chwila właśnie nadchodzi. Czujesz na sobie ciężar całego życia."

Czasem starali się zapominać, że są goniącymi za medalami chartami z bagażem stu nart na grzbiecie. Wtedy stawali się romantyczną parą zakochanych, podróżującą po Europie wynajętym, tanim samochodem i zaszywającą się przed światem w górskich hotelikach.

A teraz, gdy się rozstali, miejsce w aucie obok niej zajął Jeff Fergus.

- To nie jest proste znaleźć trenera, który myśli podobnie jak ty i cię bardzo dobrze rozumie - dzieliła się wrażeniami dla agencji AP Lindsey. - Ale zaczęliśmy z Jeffem pracować ze sobą latem i okazało się, że to naprawdę działa.

Rzeczywiście, Vonn, która pozostała przy nazwisku męża, rozpoczęła ten sezon od pierwszego w karierze zwycięstwa w gigancie Pucharu Świata (w Soelden), a na półmetku rywalizacji po raz pierwszy była w pierwszej "15" klasyfikacji wszystkich konkurencji cyklu. 4 lutego w niemieckim Ga-Pa wygrała po raz 50. w karierze.

Okazało się, że Fergus znalazł sposób, by w niemal doskonałej zawodniczce znaleźć rezerwy i uczynić z niej jeszcze lepszego sportowca. Tłumaczy, że zagadka tkwiła w znalezieniu równowagi pomiędzy jej umiejętnościami technicznymi i szybką jazdą.
Druga różnica polegała na tym, że w przeszłości Lindsey w całości opierała się na swym mężu, czerpiąc z jego wiedzy i poświęcenia. Wszędzie jeździli osobno i tworzyli samowystarczalny team. Przez kilka sezonów to świetnie zdawało egzamin, ale widać formuła się wyczerpała. Jak mówi Chip White, główny trener szybkościowy w amerykańskiej kadrze, jeden szkoleniowiec nie jest w stanie ogarnąć wszystkich elementów przygotowania zawodowego sportowca. Gdy po latach alpejka zwróciła się w kierunku innych trenerów kadry USA, ze zdumieniem odkryła, jak wiele nowego mogą jej zaoferować. W ostatnich miesiącach Lindsey często trenowała wyłącznie z Fergusem, zabierając go do swego samochod, lub korzystając z jego auta, lecz bywało i tak, że dołączali do liczniejszej ekipy, by trenować wspólnie z całą grupą. Niezależnie od tego nadal wsparcia udzielają jej Oliver Saringer i Martin Hager, dwaj trenerzy opłacani przez jej głównego sponsora Red Bulla.

Niejako przy okazji Vonn stała się bardziej otwarta na relacje z koleżankami z teamu. Związek z Thomasem musiał jej od dłuższego czasu ciążyć, skoro znajomi zaczęli określać ją po separacji jako osobę bardziej zrelaksowaną. Wiele osób z jej otoczenia dostrzega zmianę na plus, uważają, że teraz bardziej cieszy się życiem i sportem, jaki uprawia. Poprawa nastroju Lindsey wpłynęła także na poprawę jej relacji z Marią Hoefl-Riesch, od niespełna roku mężatką (stąd drugi człon przy jej panieńskim nazwisku). Przyjaciółki poszły na wojnę w trakcie ubiegłego sezonu, gdy do końca ważyło się, która sięgnie po Puchar Świata. Triumf Niemki został chłodno skomentowany przez Amerykankę.

Ale rozstanie z Thomasem pozwoliło przede wszystkim zakopać Lindsey topór wojenny ze swym ojcem. Alan Kildow, mistrz USA juniorów w narciarstwie alpejskim, od początku był przeciwny związkowi córki z o 9 lat starszym od niej partnerem, który został jej chłopakiem, gdy miała niespełna 16 lat.

Z jednej strony była to naturalna, uzasadniona okolicznościami ojcowska troska o niepełnoletnią córkę, z drugiej rywalizacja z drugim mężczyzną o kierowanie karierą piekielnie utalentowanej zawodniczki. - Zdarzało się, że ojciec Lindsey chciał narzucić własny program treningowy. Nie mogliśmy się na to zgodzić - opowiadał dla "New York Time Magazine" Jim Tracy, jeden z trenerów kadry USA. - Bardzo długo ojciec najlepiej wiedział, czego mi potrzeba. Ale gdy dołączyłam do amerykańskiej kadry, jego zachowanie przestało mi pomagać, swoimi uwagami wręcz mnie dołował - wspomina alpejka.

Alan Kildow, prawnik z Minnesoty, nie miał wątpliwości, że córka w sporcie wiele osiągnie. I wszystko temu podporządkował. Gdy miała 11 lat, wysłał ją wraz z żoną do Vail, gdzie trafiła do elitarnej akademii narciarskiej. Dwóch braci i dwie siostry pozostało z ojcem w Minnesocie, ale po półtora roku sprzedali dom i dołączyli do nich. - Vail było cudowne, ale ciężko trenując, straciłam to wszystko, czym żyje młodzież: wylegiwanie się w łóżku, szkolne potańcówki, zawieranie nowych znajomości. Opuszczając Minnesotę, moje rodzeństwo utraciło kontakt ze swoimi przyjaciółmi. To było dla nich bardzo stresujące, a ja czułam się potwornie winna - wspominała dla lokalnych mediów. Kilka lat później Lindsey zamartwiała się, czy to troska o rozwój jej kariery nie przesądziła o rozwodzie rodziców.
Z matką zawsze miała dobry kontakt. Choć nie mogła liczyć, że będzie przez nią dopingowana na stokach. Linda Krohn podczas porodu doznała udaru mózgu, w efekcie którego miała częściowo sparaliżowaną lewą nogę. - Wydałam Lindsey na świat 18 października 1984 roku i nie pamiętam niczego z następnych siedmiu tygodni. Po pięciu dniach pielęgniarka powiedziała, że moje dziecko musi opuścić szpital. A ja nie rozumiałam, co ona do mnie mówi, nie wiedziałam, że mam dziecko - wspomina w "NYT". Kiedy wróciła do domu, nie miała nawet siły, by podnieść córkę. Ale stopniowo wracała do zdrowia, znów zaczęła pracować, urodziła jeszcze czwórkę dzieci, w tym trojaczki. Gdy Lindsey ruszyła w świat, ojciec wrócił do Minnesoty, ale już bez żony, która zamieszkała na przedmieściach Minneapolis, w Apple Valley. Rozwiedli się w 2003 roku, a cztery lata później ich córka wzięła ślub. Ojca na niego nie zaprosiła. Matka od początku akceptowała zięcia i zamążpójście córki przyjęła z zachwytem. Do dziś po każdym starcie wysyła Lindsey e-mail, podkreślając, jak bardzo ją kocha. W odpowiedzi za każdym razem przychodzi sms tej samej treści: "Dzięki Mamusiu, kocham Cię".

Erich Sailer z Buck Hill, jej pierwszy trener, uważa, że Lindsey z jednej strony przejawia dyplomatyczne zalety matki, a z drugiej - w swej agresji - jest podobna do ojca. - Jako zawodniczka zdecydowanie jest jak Alan - podkreśla. - Wolałaby umrzeć, niż przegrać. Za parę lat, gdy skończy karierę, będzie mieć dzieci. To będzie dla niej jak nowe życie. I wtedy znów znajdzie w nim miejsce dla ojca - dodaje.

Krzysztof Kawa

410 PKT PRZEWAGI

Miedwiediew na nartach

To nie był najbardziej udany weekend w karierze Lindsey Vonn. Sobotniego slalomu w Soldeu (Andora) nie ukończyła, a we wczorajszym gigancie zajęła 8. miejsce. Wygrały odpowiednio Austriaczka Marlies Schild i Francuzka Tessa Worley. Druga w gigancie była Słowenka Tina Maze, dzięki czemu zmniejszyła nieco stratę do liderki klasyfikacji Pucharu Świata. Obecnie dzieli ją od Vonn różnica 410 pkt.

Mężczyźni mieli możliwość ścigania się na stokach w Soczi, gdzie za dwa lata odbędą się igrzyska. Zjazd wygrał Szwajcar Beat Feuz, a superkombinację Chorwat Ivica Kostelić, zapewniając sobie małą kulę w tej konkurencji. Maciej Bydliński zdobył 4 punkty za 27. miejsce, Michał Kłusak nie ukończył zjazdu. Uroki olimpijskiego kurortu zachwalał gościom ze świata sam prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew, chwaląc się przy okazji umiejętnościami jazdy na nartach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski