Jedna bomba została na łyżce koparki. Ludzie mówią, że w wykopie jest ich o wiele więcej.Fot. Barbara Ciryt
NIEWYPAŁY. Niebezpieczne ładunki w Kokotowie koło Wieliczki
Tymczasem w Kokotowie jest spore poruszenie. Ludzie stoją na głównej drodze i rozmawiają o niewypałach. Boją się podchodzić bliżej. Poza tym strażnicy zabraniają.
Jedna z bomb wielkości wiadra została na łyżce koparki, pełnej piasku. - Byłam w pobliżu, kiedy człowiek wykopał to. Zaczął krzyczeć, przeklinać - mówi Maria Rybka, mieszkająca w sąsiedztwie. - Ten robotnik powiedział, że prawdopodobnie drugą bombę też miał na łyżce. Podobno spadła, bo słyszał, jak coś ciężkiego uderzyło w dole. Jestem przekonana, że może ich tam być o wiele więcej. Mój teść przed śmiercią opowiadał, że Niemcy schowali tam 30 bomb. Zmuszali miejscowych chłopów, żeby kopali dół, bo nadchodzili Rosjanie. Teść wtedy też kopał - opowiada pani Maria.
Jej krewni martwią się, że tak wielkie ładunki zostały obok domów. - Przecież to niebezpieczne, może wybuchnąć po lekkim uderzeniu - denerwuje się Ryszard Rybka. - Mam dzieci - jedno sześć, drugie siedem lat. Były tutaj u babci, ale natychmiast wywiozłem je do Wieliczki. W ogóle dzieci z okolicy zostają dziś w domach, aby ich nie kusiło nawet iść zobaczyć - mówi Ryszard Rybka. Cieszy się tylko, że felerny wykop nie jest blisko jego domu. - Robotnicy kopią tu od tygodnia, wcześniej koparki pracowały bliżej domu - opowiada.
Mieszkańcy denerwowali się, że wszystko zostało na miejscu. - Nie możemy zrozumieć, dlaczego saperzy nie przyjechali od razu - dziwią się. Komendant Straży Miejskiej w Wieliczce Kazimierz Hankus zapewnia, że strażnicy i policjanci będą zabezpieczali miejsce niewypałów. Informował nas, że saperzy mają 72 godziny na dotarcie, rozbrojenie lub wywiezienie ładunków. - Zapewniali jednak, że będą w piątek około godz. 9 rano - mówi komendant.
Sabina Cichy, główny inżynier projektu budowy kanalizacji w gminie Wieliczka, ubolewa, że mieszkańcy o zakopanych niewypałach powiedzieli jej dopiero po zdarzeniu. - A mówią, że wiedzieli o tym składowisku - zaznacza pani Sabina.
- Przecież nikt nie wie dokładnie, gdzie Niemcy kazali zakopywać bomby. A ludzie, których do tego zmusili, już nie żyją - tłumaczą kokotowianie. - Nie byłem zaskoczony, że coś wykopali, bo jak 20 lat temu kupowałem tu działkę, to ludzie mówili o zakopanych ładunkach - przypomina sobie Zdzisław Noga, który po przyjściu z pracy zobaczył biało-czerwone taśmy na końcu uliczki, poniżej swojej działki, a obok samochód straży i policji.
Barbara Ciryt
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?