Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pogotowie sparaliżowane fałszywymi zgłoszeniami

Redakcja
Fot. Archiwum
Fot. Archiwum
Dyspozytorzy już kilkukrotnie dali się nabrać i w dobrej wierze wysłali karetki pod podany adres. A w tym czasie ratownicy mogli być potrzebni gdzie indziej, gdzie ktoś rzeczywiście czekał na pomoc.

Fot. Archiwum

TARNÓW. Dzwoni z różnych numerów na telefon alarmowy dyspozytorni pogotowia, podaje fałszywe imię i nazwisko oraz zmyślone historie, w których pomocy ratowników potrzebują poszkodowani

Od kwietnia do minionej soboty pracownicy tarnowskiej dyspozytorni odebrali w sumie ponad 650 fałszywych zgłoszeń, które wykonywane były z dwóch, wybieranych przemiennie, numerów telefonów.

- Każdy z dyspozytorów ma je już dokładnie zanotowane i kiedy ta osoba dzwoni, to wie, w jaki sposób prowadzić rozmowę, aby zweryfikować, czy mówi prawdę, czy znowu kłamie - wyjaśnia Witold Duda, kierownik tarnowskiej dyspozytorni pogotowia. Mężczyzna dzwoni nawet kilka razy dziennie, dlatego dyspozytorzy bez problemu rozpoznają go już po głosie.

- Mówi spokojnie, bez większych emocji, podając za każdym razem inne dane. Z jego wypowiedzi można wywnioskować, że bardzo dobrze orientuje się w topografii Nowego Sącza i okolic - opowiada Grzegorz Knap, jeden z dyspozytorów.

Wszystkie połączenia wykonane zostały za pośrednictwem nadajnika GSM w podsądeckich Wielogłowach.

Po raz ostatni zadzwonił w minioną sobotę - dwukrotnie, z nowego, nieznanego dotąd dyspozytorom numeru telefonu. - Najpierw informował o wypadku na drodze, w którym miał być sam poszkodowany, a za drugim razem o porażeniu prądem dziecka pod Sączem. Rozpoznaliśmy go po głosie, dlatego w oba miejsca wysłaliśmy patrol policji, aby nie angażować niepotrzebnie karetek. Oba zgłoszenia okazały się fałszywe - mówi Witold Duda.

Takiej pewności dyspozytorzy nie mieli wcześniej. Ambulanse wyjeżdżały dwukrotnie na sygnale m.in. do zgłoszonych omdleń na ulicach Nowego Sącza oraz do rzekomego wypadku z dwoma rannymi w Moszczenicy i porażenia prądem dziecka w Wielogłowach.

- Każdy taki wyjazd to wydatek rzędu kilkuset złotych. Nie o pieniądze jednak w tym przypadku chodzi, ale o życie ludzkie. Liczba karetek jest bardzo ograniczona i może zdarzyć się tak, że pojedzie akurat na fałszywe zgłoszenia, zamiast ratować osobę, która rzeczywiście potrzebować będzie naszej pomocy - mówi Witold Duda.

Kierownictwo dyspozytorni już na początku lipca złożyło doniesienie do prokuratury na autora fałszywych zgłoszeń.

- Mogę jedynie potwierdzić, że takie postępowanie zostało wszczęte - mówi Elżbieta Potoczek-Bara, rzecznik prasowa tarnowskiej prokuratury. Tłumacząc się dobrem śledztwa, nie chce na razie zdradzać, jakie działania podjęto, aby ustalić sprawcę.

To już nie pierwszy raz, kiedy tarnowska dyspozytornia pogotowia jest zasypywana fałszywymi wezwaniami. Od lutego do marca z jednego numeru wykonanych zostało w sumie 9500 połączeń. Były to jednak tzw. telefony głuche. Po odebraniu połączenia przez dyspozytora nikt w słuchawce się nie odzywał. Autorem telefonów okazała się chora osoba, również z okolic Nowego Sącza - pensjonariusz dziennego ośrodka terapii. Badania psychiatryczne wykazały, że mężczyzna jest niepoczytalny.

Paweł Chwał

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski