Uczestnicy spływu Czernichów - Kraków pokonali trasę w ciągu 5,5 godziny Fot. Barbara Ciryt
Pierwsi na metę dotarli Stanisław Frąc i jego syn Jeremiasz z Wołowic. Byli tuż za mistrzynią Polski w zjeździe kajakowym Anną Włosik, która jako "żółta latarnia" imprezy płynęła na przodzie i sprawdzała, czy rzeka jest bezpieczna. - Do Tyńca płynęliśmy swobodnie. Ciężej było w drugiej części trasy, bo postanowiliśmy pościągać się z mistrzynią Polski - mówią pan Stanisław i Jeremiasz.
Gmina Czernichów zorganizowała spływ po raz 13. Od 10 lat współpracuje z Kolejowym Klubem Wodnym w Krakowie. W tym roku do imprezy dołączyło troje niepełnosprawnyc. To Rafał, Paweł i Agnieszka, podopieczni Fundacji im. Brata Alberta w Radwanowicach. - Nie trzymamy ich pod kloszem, staramy się rehabilitować społecznie i ruchowo. Współpracujemy z gminą Czernichów, bo tam mamy filię Warsztatu Terapii Zajęciowej i jesteśmy wdzięczni za umożliwienie udziału w spływie - mówi Grzegorz Popadiak, pedagog z Fundacji.
Komandorem spływu był Paweł Racułt z Kolejowego Klubu Wodnego. - Płynęliśmy 5,5 godziny ze śluzowaniem na zaporze w Tyńcu. Dla niektórych był to spory trud, ale nie ponad siły. Jeśli ktoś czuł się zmęczony nie musiał wiosłować, niósł go nurt rzeki. Ponadto kajaki są jak czołgi. Trudno je wywrócić, dlatego są bezpieczne - mówi Paweł Racułt.
(BCA)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?