Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pacynki, zegary, książki, czyli sąsiedzki handel na pchlim targu

Redakcja
Kolekcję starych stolików, dzbanków, obrazów, zegarów przywiózł Zbigniew Paszek z synem Wojciechem FOT. BARBARA CIRYT
Kolekcję starych stolików, dzbanków, obrazów, zegarów przywiózł Zbigniew Paszek z synem Wojciechem FOT. BARBARA CIRYT
HANDEL. W Krzeszowicach wzorują się na garażowych wyprzedażach w Stanach Zjednoczonych oraz lokalnych targowiskach w Niemczech i Austrii.

Kolekcję starych stolików, dzbanków, obrazów, zegarów przywiózł Zbigniew Paszek z synem Wojciechem FOT. BARBARA CIRYT

Paryska znajoma pani Oli szuka kubeczka i talerzyka z kurpiowskim wzorem. Rozbił się jeden od kompletu. - To ze starej zastawy, dlatego trudno dokupić. Ratunek tylko w pchlich targach. Może ktoś wystawi tu resztki takiej zastawy po babci, zamiast wyrzucać albo trzymać w starej szopie - mówi krzeszowiczanka. Uśmiecha się na samą myśl, że w jej miasteczku pchli targ będzie organizowany cyklicznie.

Na wiosennym targowisku w parku Bogackiego pojawiło się sporo "pchlarzy". Sprzedawali, kupowali, niektóre rzeczy oddawali za grosze. Organizatorem tego przedsięwzięcia jest centrum kultury, a inicjatorką Marta Kurdziel, mieszkanka Krzeszowic. Marzy o tym, żeby w miasteczku przyjął się zwyczaj organizowania pchlich targów. - Takie handlowanie po sąsiedzku - mówi. - Trzeba tylko, żeby ludzie przestali się wstydzić wystawiać stare rzeczy. Niektórzy wyrzucają na śmietnik niepotrzebny przedmiot w dobrym stanie, a może ktoś takiego szuka, może dzięki niemu coś naprawi, ozdobi, zmieni. Potraktuje jako cenną zdobycz. Właściwie pchli targ to takie miejsce, gdzie można sprzedawać, zamieniać się albo za darmo oddać jakiś drobiazg - dodaje Marta Kurdziel. Sama rozłożyła stragan. Chce, żeby ludzie widzieli, że sprzedawanie używanych rzeczy to nie wstyd.

- Chciałam, żeby u nas przyjęły się pchle targi, jak w Stanach Zjednoczonych wyprzedaże garażowe. Pamiętam z dzieciństwa takie lokalne targi w Niemczech czy Austrii. Tam można było kupić ciekawe drobiazgi, starocie, zabawki, a czasem dostać je za darmo - opowiada pani Marta.

Pan Ryszard chodzi po targowisku i wspomina dawny handel w miasteczku. - W latach siedemdziesiątych Krzeszowice słynęły z targów. Tu były rozmaitości, od guzików i zabawek po zboże i bydło. Teraz też są poniedziałkowe targi, ale tam najwięcej chińszczyzny i Wietnamu - stwierdza. - Jak te pchle targi się przyjmą, to wśród staroci będzie można na coś trafić. Dziś pojawiły się zegary, a jestem zainteresowany dobrym starym Adlerem - mówi pan Ryszard do kolegi Chrystiana Kłeczka. Pan Chrystian zbiera starocie. - Nie znam się na tym, nie wiem, czy to cenne czy nie, ważne, że trafia w mój gust. Uwielbiam klimat takich targów i chcę, żeby się tu odbywały - podkreśla.

Stragany są pełne starych porcelanowych i metalowych naczyń, biżuterii, która przez lata leżała w szufladzie, ubrań niepotrzebnie zajmujących miejsca w szafach, zabawek, z których dzieci dawno wyrosły, ozdób, zegarów i nowiusieńkich książek. Pchli targ to okazja, by uporządkować garaże, strychy, szopy. To, co jedni są gotowi wyrzucić, dla innych jest rzeczą wymarzoną. - Sprzedaję książki znajomej starszej pani. Ona kiedyś pracowała w jednym z wydawnictw. Ma cały pokój nowych książek. Chce się tego pozbyć. To, co w sklepach jest po 40 zł, ja sprzedam za 10 czy 15 zł - mówi Dominik Scechura. Ludzie z zainteresowaniem przeglądają: "Wojownik Rzymu", "Oddział chorych na raka" i cały stos innych.
Zbigniew Paszek z Tenczynka przywiózł mnóstwo staroci. Stolik z orzecha. Mały, owalny ze zgrabnie powykręcanymi nogami. - Dawniej tylko w dobrych warsztatach robili meble z drzewa orzechowego. Były drogie. Niech pani patrzy, sosnowy stolik jest trzy razy tańszy - porównuje ceny Zbigniew Paszek. Chce za stolik kilka stówek. Otoczyli go kolekcjonerzy. Przeglądają wazy, naczynia, obrazy, zegary. Jego syn Wojciech proponuje starą skrzynię. - Nie zamierzam jej sprzedawać na siłę, jeśli znajdzie się dobry kupiec, to oddam, jeśli nie zabieram, do domu - wyznaje.

Dorota Strojnowska z miejscowego muzeum szuka biżuterii. - Nie dla siebie - zaznacza. - Chcę coś stylowego, na statuetkę do zdejmowania biżuterii, którą mamy w muzeum. Trzeba jej coś zawiesić na rękach - uśmiecha się pani Dorota i uważnie ogląda bibeloty.

2,5-letnia Gosia Zandecka chodzi między straganami z mamą Dorotą i tatą Adamem. Z radością zagląda do torby, pokazuje drewniane puzzle za 2 zł i pacynki - szmaciane zabawki na paluszki. - To krab, to gąska - tłumaczy i wystawia rączki, żeby jej nałożyć zwierzaki.

Na targowisku swoje wyroby wystawili plastycy z grupy Zdrój. Tadeusz Gillert proponuje akwarele, Tadeusz Kowalik - rzeźby z korzeni i drewniane wypalane ozdoby. - To pirografia - mówi. A Renata Wróbel obok malowanych i wyklejanych skrzyneczek ma zabawki i dziergane serwetki. - Brać, wybierać, nie żałować, bida musi pofolgować! - nawołuje pani Renata.

Organizatorzy pchlego targu z centrum kultury planują kolejne takie akcje. - Mieszkańcom zaczyna się to podobać. Na razie uczymy się, jak najlepiej organizować te targi - mówi Joanna Sokół z centrum, która chodzi wśród straganiarzy i pobiera opłatę 5 zł od stoiska.

Barbara Ciryt

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski