Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie będę drugim Nohavicą

Redakcja
Jan Řepka podczas koncertu w Nowym Sączu Fot. (ALF)
Jan Řepka podczas koncertu w Nowym Sączu Fot. (ALF)
Rozmowa z Janem Řepką, czeskim muzykiem, który 25 kwietnia wybrał się w czesko-słowacko-polski rajd muzyczny

Jan Řepka podczas koncertu w Nowym Sączu Fot. (ALF)

Jak powstała idea tej niezwykłej trasy koncertowej, podczas której przemierzysz w sumie ponad 1,5 tys. km i zaśpiewałeś w dziewięciu polskich miastach?
- Rok temu podczas jednego z występów w mojej rodzinnej Pradze miałem przyjemność zagrać wspólnie z polską grupą. To jest taki zespół internacjonalny, bo w jego skład oprócz Polaków wchodzą także muzycy z Kanady i Francji na co dzień mieszkający w Krakowie. Dobrze się nam razem grało, a później rozmawiało. Okazało się, że mamy wiele wspólnych tematów. Zaprzyjaźniliśmy się i dostałem zaproszenie do Polski.


Punktem wyjścia był Kraków, więc całą trasę planowałeś właściwie od środka.
- Dokładnie tak. Wiedziałem tylko, że 5 maja gram w Krakowie. Nie spodziewałem się, że w Polsce zagram aż w dziewięciu miastach. Myślałem, że góra dwa-trzy jeszcze odwiedzę. Ale pocztą pantoflową rozeszła się wiadomość o tym moim „tournee” i napływały kolejne propozycje, więc nie mogłem odmówić. I powiem szczerze: nie żałuję, bo spotkania z polską publicznością były niesamowite. Nie spodziewałem się tak ciepłego przyjęcia. Sprzedałem sporo płyt. No i co najważniejsze, z kim bym nie rozmawiał, każdy pytał kiedy znów zawitam do Polski. To naprawdę miłe słowa.


Tegoroczna trasa koncertowa na rowerze nie jest pierwszą tego typu wyprawą.
- Po raz pierwszy wybrałem się w rowerowe tournee do Szwajcarii. Było to dwa lata temu i muszę przyznać, że to dopiero była wyprawa. Ja śpiewam jedynie po czesku, pół biedy z Polakami czy Słowakami, którzy jeszcze mogą co nieco zrozumieć. Ale Szwajcarzy? Nie rozumieli nic z tego, co im śpiewałem, a jakoś te koncerty się udawały i ludzie bawili się przednie. Podobnie było w Austrii. Teraz odwiedziłem Słowację i Polskę, a we wrześniu znów ruszam do Szwajcarii.


Kiedy zaczęła się Twoja przygoda z muzyką?
- Pierwsze melodie i teksty zacząłem pisać w szkole średniej. Na scenie występuję od 18 roku życia, czyli od 10 lat. Na początku występowałem w duecie z Piotrem Ovsenákiem i nazywaliśmy się Nestihame. Niektórzy mówili o nas „Simon and Garfunkel z Czech” (śmiech). Wspólnie nagraliśmy dwa albumy i odnosiliśmy większe lub mniejsze sukcesy. W 2001 roku wydałem swój pierwszy solowy album „Čistý byl svět” i ruszyłem w trasy koncertowe na rowerze.


No właśnie, dlaczego na rowerze? Przecież to chyba najwolniejszy środek transportu.
- Bo rower to moje drugie hobby. Poza tym cenię sobie bezpośredni kontakt z ludźmi. Podczas takiego rajdu na swojej drodze spotykam wiele niesamowitych i barwnych osób, z którymi przemierzam kolejne kilometry od punktu A do punktu B. Jest też tak, że jadę kilka dni sam.


Większość koncertów, które zagrałeś i jeszcze zagrasz podczas czesko-słowacko-polskiego rajdu muzycznego, dajesz za darmo. Z czego się utrzymujesz?
- Na co dzień pracuję, a w trasy jeżdżę na wakacje. Czasami dostaję jakieś honorarium za koncert, czasami nie. Z tym jest różnie. Jak gram za darmo, to ludzie kupują płyty i jakoś to się kręci. Nie wydaję też dużo pieniędzy podczas tych wyjazdów, bo zazwyczaj zatrzymuję się na nocleg u osób, które pomagają mi organizować moje występy. Ale nie to jest ważne. Dla mnie najważniejsze jest, że ludzie, którzy przychodzą na moje koncerty, dobrze się bawią.


Czy w swoim kraju jesteś znany?
- A co to znaczy być znanym?


Czy ludzie przychodzą na Twoje koncerty? Słuchają Cię w radiu?
- Powiem szczerze: to co ja prezentuję nie jest muzyką komercyjną. Mnie nie usłyszysz w radiu, nie zobaczysz w telewizji. Paradoksalnie, jak zapytasz Czecha czy słucha muzyki folkowej, którą ja wykonuję, to powie Ci, że nie. A mimo to naszym najbardziej lubianym piosenkarzem jest Jaromir Nohavica, który śpiewa proste piosenki i gra na gitarze. Ja nigdy nie będę drugim Nohavicą i nie mam nawet takich ambicji. Pokazuję się na wielu festiwalach, w klubach, kawiarniach, a ludzie zawsze są. Raz więcej, raz mniej.


Co, oprócz szwajcarskiej trasy, planujesz w najbliższym czasie?
- Chciałbym w ciągu tego roku wydać kolejną płytę. No i przyjechać znów do Polski.
Rozmawiała
Alicja Fałek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski