MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego zalew za milion złotych stoi niewykorzystany?

Redakcja
Wójt Wiesław Stalmach nie ukrywa, że gmina ma problem z zalewem Fot. Maciej Hołuj
Wójt Wiesław Stalmach nie ukrywa, że gmina ma problem z zalewem Fot. Maciej Hołuj
Zalew został oddany do użytku w 2008 roku. Ponad połowa kosztów wartej ponad 1 mln zł inwestycji została pokryta dotacją z programu Interreg III B CADSES.

Wójt Wiesław Stalmach nie ukrywa, że gmina ma problem z zalewem Fot. Maciej Hołuj

WIŚNIOWA. Gmina od kilku lat ma zalew rekreacyjny. Wygląda jednak na to, że w obecnej sytuacji jest on bardziej kłopotem niż atrakcją.

Z tego powodu, gmina jest zobowiązana zachować ciągłość projektu. A to oznacza, że jeszcze przez trzy lata zalew ma być ogólnodostępny i bezpłatny.

Gmina ogłosiła właśnie, że szuka chętnego, który podjąłby się zagospodarowania działki wraz z zalewem i prowadzenia tam działalności przez najbliższe trzy lata.

Gotowa jest użyczyć w tym celu teren za darmo. Sama natomiast, jeszcze przez trzy lata, nie może czerpać z niego dochodów. Ponieważ jednak zalew powinien działać, ktoś musi nim zarządzać. I nie chodzi tylko o administrowanie. Także o wykaszanie rosnącej trawy, aby można się było swobodnie opalać.

Gmina chciałaby ponadto, aby ten kto obejmie zalew w zarząd wyposażył go w sprzęt do rekreacji i wypoczynku oraz stosownie zagospodarował teren wokół niego m.in. ustawiając ławki, wykonując ścieżki, kładki i plaże.

Ze swojej strony deklaruje, że "planuje w tym roku skanalizowanie terenu wzdłuż koryta rzeki Krzyworzeka powyżej zalewu" oraz "rozbudowę gminnej sieci wodociągowej w tym rejonie m.in. w celu zapewniania połączenia do obiektów infrastruktury zalewu".

Dziś, ze względu brak kanalizacji jedynym wyjściem są przenośne toalety, a co więcej - ponieważ woda w zalewie pochodzi z Krzyworzeki - oznacza zakaz kąpieli. Brak wodociągu oznacza z kolei, że wodę do celów sanitarnych trzeba dowozić beczkami.

Jak dowiadujemy się w gminie, powyżej zalewu ma zostać skanalizowane jedno, bezpośrednio do niego przylegające osiedle, zasadniczo jednak zaplanowane prace dotyczyć mają kanalizacji poniżej zalewu. Zatem to co zostanie zrobione pozostanie bez wpływu na możliwość kąpieli w zalewie, ale umożliwi odprowadzanie ścieków.

Poprzedni prywatny zarządca (jak dotychczas jedyny) Bogdan Piechnik objął ten teren w lipcu 2008 roku, gdy zalew został oddany do użytku. Umowa miała obowiązywać przez okres pięciu lat, jednak w ubiegłym roku wycofał się.

Po umowie pozostał niesmak. Z jednej strony byłego już zarządcy, który zarzuca gminie, że nie wywiązała się ze swoich deklaracji odnośnie doprowadzenia kanalizacji i wodociągu. Z drugiej - gminy, która ma żal do niego o zaprzestanie dbałości o teren.

On sam mówi dziś, że bez tych dwóch rzecz, czyli kanalizacji i wodociągu nie ma mowy o czerpaniu jakichkolwiek korzyści z prowadzenia zalewu. - Dowoziłem wodę w baniakach z domu, ale to nie jest rozwiązanie na dłuższą metę. Dopóki nie ma wody, nie ma mowy o natryskach, ani sprzedaży piwa, czy lodów. Sanepid raz mnie ostrzegł. Chcąc cokolwiek zrobić, musi też być kanalizacja - mówi i dodaje, że przenośne toalety nie do końca spełniały oczekiwania, bo szczególnie przy wysokich temperaturach wydzielały nieprzyjemną woń.

Zwraca poza tym uwagę także na inne potrzeby. Jedna to większa liczba miejsc parkingowych. Druga - ogrodzenie. Jak mówi, jest ono konieczne, aby to, co zainwestowano nie było niszczone przez chuliganów. - Wystarczy popatrzeć na znajdujący się na zalewie mostek. Ma 3 lata, a wygląda jakby miał 30.
Były zarządca jest zdania, że w tych warunkach trudno będzie znaleźć chętnego na prowadzenie zalewu. Chodzi o brak bieżącej wody, kanalizacji oraz... prądu. To co zainwestował, a dało się zdemontować, zabrał. Jak mówi, jego ewentualnego następcę czeka też załatwienie w zakładzie energetycznym licznika prądu. - Gdy rezygnowałem zaproponowałem gminie, aby odkupiła ode mnie licznik, który na mój koszt tam zamontowałem po tym jak doprowadziłem prąd. Gmina jednak nie chciała, dlatego zlikwidowałem skrzynkę - opowiada.

Mimo tego, że ogłoszenie pojawiło się na stronie internetowej gminy 15 marca, do dziś nie wpłynęła ani jedna oferta. Termin, do którego można je składać upływa 30 kwietnia. Wójt Wiesław Stalmach zdaje sobie sprawę z ryzyka, że być może do tego czasu nic się w tej kwestii nie zmieni, stara się jednak zachować optymizm. Szczególnie, iż wie, że - gdy nie znajdzie się chętny - pozostanie oddanie zalewu w zarząd Gminnemu Ośrodkowi Kultury i Sportu w Wiśniowej. A to pociąga za sobą koszty. Jak mówi wójt, już samo wykaszanie i utrzymanie porządku przy takim obszarze nie jest tanie. Nie mówiąc już o powstaniu infrastruktury czy kosztach ubezpieczenia.

Obecny wójt objął to stanowisko w roku 2010, a wraz z nim schedę po poprzedniku, na którą składał się także zalew. Zgadza się z tym, że przydałaby się kanalizacja (- Bez niej w zalewie nie można się kąpać. Czemu więc ma on służyć? - mówi), ale nie kryje, że trzeba będzie na nią jeszcze poczekać. Plany skanalizowania wsi położonych powyżej zalewu, czyli Kobielnika i Wierzbanowej są, ale w odległej perspektywie. Już na początku drogi do ich realizacji pojawił się problem. Jak mówi wójt, po półtora roku okazało się, że firma, która wygrała przetarg na wykonanie projektu kanalizacji nie zrealizowała założeń umowy. W związku z tym należy się spodziewać, że całą procedurę trzeba będzie rozpocząć od nowa. - Projekt projektem - mówi wójt. - A gdzie wykonawstwo? Jego koszt to, jak szacuje, wiele milionów złotych, których gmina dziś nie ma.

Zabezpieczono za to i to w tegorocznym budżecie gminy środki na doprowadzenie do terenu zalewu wodociągu i kanalizacji. Media te zostaną doprowadzone od strony centrum wsi. Czy gmina zdąży z wykonaniem tych prac jeszcze przed tym letnim sezonem, nie wiadomo. Wiadomo, że doprowadzanie tych mediów pozwoliłoby na wybudowanie stałych toalet i otwarcie np. bufetu.

Uregulowania wymaga też sprawa własności ujęcia wody, z którego czerpana jest ona do zalewu. Ujęcie znajduje się na prywatnej posesji, dlatego gmina musi co roku płacić właścicielowi czynsz dzierżawny.

- Gdyby zalew był dobrze wykorzystywany, byłby atrakcją Wiśniowej - mówi Marian Rokosz, mieszkaniec pobliskiego Kobielnika. - Sam raz byłem na zorganizowanym tam pikniku i przyznam, że była to udana impreza, z udziałem strongmenów, ze ścianką wspinaczkową. Ale tylko raz. W zalewie nie można się kąpać, pozostaje spacerowanie po jego koronie. Kanalizacji nie ma i jest to na pewno najpilniejsza z aktualnych potrzeb w gminie.

Katarzyna Hołuj

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski