Remigiusz Półtorak: AD REM, CZYLI CAŁKIEM DO RZECZY
Gdyby chodziło o kogoś innego, można by przypuszczać, że ze wstydu. Tu jednak najwyraźniej gra jest bardziej tajemnicza.
Przyznajmy od razu, sytuacja jest trochę kuriozalna. Gdy już w sierpniu pisaliśmy o konkretnym kandydacie, wywołując niedowierzanie u co poniektórych notabli, nikt nawet nie pofatygował się, żeby zdementować te doniesienia. Gdy dzisiaj Ostrowski przekazuje współpracownikom nową decyzję o wiceburmistrzu, rzekomo nikt nawet nie zapyta, kto kryje się za tym pomysłem i po co to wszystko.
Innymi słowy, burmistrz zdaje się wysyłać do społeczeństwa jednoznaczny sygnał: utworzę stanowisko, a człowiek się znajdzie. Od listopada.
I wszyscy byliby w stanie w to uwierzyć, tylko dlaczego szef gminy tak nisko ocenia inteligencję swoich mieszkańców. I dlaczego w ubiegłorocznej kampanii nawet mu się nie śniło, że będzie chciał mieć asystenta („mówiąc szczerze, nie szukam zastępcy”), a dzisiaj z uśmiechem donosi, że to był taki żart; że decyzję po powołaniu zastępcy zapowiadał już „podczas wyborów samorządowych”. Chyba że chodzi o wybory z 2003 roku...
Albo dlaczego przez osiem lat, w dużo lepszych ekonomicznie czasach, wiceburmistrz nie był potrzebny, a teraz - gdy budżet jest bardziej napięty – trzeba wypłacić jeszcze jedno wysokie honorarium?
Albo dlaczego z budżetem i podatkami radzono sobie dotychczas bez pomocy zastępcy, a teraz jest to nagle podstawowy argument, żeby stworzyć nowe stanowisko?
Normalnie, buty lecą.
Wróćmy jednak do fundamentalnego pytania: po co? Odpowiedzi może być kilka. Logika wskazuje, że to naturalne przygotowywanie następcy, który będzie w stanie zachować dotychczasową linię i zagwarantować, że w polityce lokalnej wszystko zostanie w rodzinie. Wiadomo, że zza pleców najlepiej skacze się po władzę.
Czas ogłoszenia tej decyzji też nie musi być przypadkowy. Oto po ostatnich wyborach, gdy wiadomo już kto wygrał i będzie sprawował władzę przez najbliższe lata, warto mieć swojego konia z największej stajni. Tym bardziej, że lokalny lider – nie wchodząc do Parlamentu - stracił część wpływów.
Albo jeszcze inne wytłumaczenie - mniej prawdopodobne, ale nie całkiem nierealne. A gdyby tak szef gminy chciał wcześniej odejść, skuszony inną posadą? Na kolejne wybory nie trzeba byłyby wtedy czekać aż do 2014 roku.
Wystarczy tych spekulacji, bo ciągle nie znamy odpowiedzi na podstawowe pytanie: to kto w końcu będzie tym zastępcą?
Ciiiiii... Wszystko w swoim czasie. Burmistrz prosił, żeby nie ujawniać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?