18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wszyscy wiedzą, że jestem z SLD

Redakcja
Fot. Maciej Hołuj
Fot. Maciej Hołuj
ROZMOWA KONTROLOWANA. Z Rafałem Kudasem, najmłodszym myślenickim radnym i szefem lokalnego Sojuszu Lewicy Demokratycznej - o ambicjach, karierze, relacjach z władzą i o tym, co się kryje za nowym wizerunkiem odmłodzonej lewicy

Fot. Maciej Hołuj

- Jak było w Sejmie?

- Miło i sympatycznie. Spotkaliśmy się z premierem Leszkiem Millerem i wicemarszałkiem Jerzym Wenderlichem.

- Siedział Pan nawet na jego stołku. Jakie wrażenia?

- Fantastyczne! Ale od razu chciałbym wyjaśnić: to nie był mój pomysł. Z marszałkiem znamy się nie od dziś i to on zaproponował, żebym usiadł w jego fotelu. Życzył mi - szczerze - żeby to było prorocze.

- To z taką zachętą, pewnie chciałby Pan wybrać się do Sejmu, ale tym razem na cztery lata?

- Zastanawiam się nad tym. Coraz więcej osób przekonuje mnie, żeby kandydować.

- Wszyscy kandydaci tak mówią: "ludzie mnie namawiają". Ale czy Pan by chciał?

- Ale mnie naprawdę ludzie namawiają. Mówią, że potrzeba świeżej krwi; że nie wszyscy, którzy dotychczas kandydowali do Sejmu, nadawali się do tego. Nie dlatego, że nie mieli kompetencji, ale trzeba też umieć się przebić. Mieć pewną charyzmę. Nie każdy potrafi pracować w ten sposób.

- Sądzi Pan, że Myślenice są już przygotowane na to, żeby przedstawiciel SLD, jednoznacznie kojarzony z tą formacją, zyskał duże poparcie? Ostatnie wybory zupełnie tego nie pokazują.

- To złożony problem. Jako jednostka powiatowa SLD podjęliśmy decyzję, że samorząd powinien być jak najdalej od partii politycznych; do poziomu powiatu. Polityka zaczyna się wyżej i tam można się ideologicznie spierać. Na poziomie gminy nie ma tego problemu. Nie ma sporów ideologicznych. Jeśli już, to merytoryczne albo wynikające z konfliktu interesów.

- Naprawdę Pan myśli, że w gminie czy powiecie nie ma polityki?

- Tak, uważam, że Myślenice skutecznie się przed tym broniły. W Radzie największym klubem jest PiS, ale to nie są ludzie zacietrzewieni ideologicznie. Przynajmniej ja tego nie dostrzegam.

W moim przekonaniu dominuje taki pogląd, że trzeba szukać porozumienia. Jak najszerszego. Wymyślać dobre projekty, które zyskają poparcie samorządowe i jednocześnie aprobatę społeczną. Dlatego mniej ważne jest dla mnie to, czy ktoś pochodzi ze skrajnej lewicy albo prawicy. Choć - żeby było jasne - uważam obydwie skrajności są złe.

Należy szukać porozumienia ponadpartyjnego i budować koalicje wokół problemów, które nie mają zabarwienia stricte politycznego. Moje myślenie można łatwo przedstawić obrazowo: dziura w jezdni, krzywy chodnik albo publiczna biblioteka nie są lewicowe czy prawicowe. One są nasze i wspólnie musimy się nimi opiekować, niezależnie od politycznego szyldu. W łataniu jezdni nie widzę żadnej ideologii, jedynie skuteczność.

- Ale nie odpowiedział Pan na pytanie, czy Myślenice są już przygotowane na przedstawiciela SLD, bo na razie tego nie widać.

- Nawet jeśli kilka lat temu SLD w Myślenicach było "be" w mniemaniu wielu ludzi, to mam wrażenie, że nowe pokolenie - młodzieżówka, która prężnie działa - zmieniła postrzeganie mieszkańców.

O tym, że jestem z SLD wiedzą dzisiaj wszyscy. Także ludzie, którzy mają inne poglądy. Słyszę nawet takie głosy, że ktoś głosował na PiS, ale jeśli tylko ja będę startował, to na mnie zagłosuje. Bo mnie zna i szanuje.
- Jaką dzisiaj ma Pan gwarancję, że znajdzie się na pierwszym miejscu na liście SLD w tym okręgu?

- To nie jest kwestia gwarancji. Uważam, że startuje się to, żeby wygrać.

- Każdy tak chce.

- Dlatego jeśli będę na liście, to na pierwszym lub drugim miejscu. W naszym okręgu, nr 12, są powiaty bardziej lewicowe, np. Oświęcim i Chrzanów, może nawet Wadowice.

- Czyli kandydaci stamtąd będą mieli większe szanse, przynajmniej w teorii.

- Jeśli przyjrzymy się temu dokładniej, to zobaczymy, że Myślenice też mają potencjał, Grzegorz Napieralski uzyskał tu prawie pięć tysięcy głosów. Gdyby dotrzeć do tych samych wyborców i jeszcze dodać coś od siebie, to szanse są realne. Przypomnę, że miałem lepszy wynik w wyborach niż kandydaci PIS i PO. Ważne jest zaangażowanie i pokazanie ludziom nowej jakości.

Wyzwania polityki XXI wieku odstają od tego, co było wcześniej. Dzisiaj polityka jest bardziej medialna, ale to nie może nie iść w parze z wiedzą merytoryczną. Jeśli jest się tylko wydmuszką, to prędzej czy później się polegnie.

- Potrafi Pan przekonująco wytłumaczyć, że za Grzegorzem Napieralskim coś się jednak kryje; że ma jakąś wizję? Bo na razie widzimy opakowanie, które może ładnie wygląda i jest sympatyczne, ale nic poza tym. Symbolem tego są jabłka rozdawane w czasie kampanii prezydenckiej...

- ...wolę, aby jabłka były kojarzone z Grzegorzem Napieralskim niż z innymi politykami (śmiech). A poza tym, to bardzo smaczny i zdrowy owoc...

- ...a żeby nie sięgać tak daleko, ostatnio widzieliśmy SLD na stacji benzynowej i zapowiedź wniosku o wotum nieufności dla ministra finansów. Trochę populistyczne.

- To nie są puste gesty. Przykład jabłek dowodzi, że można je wykorzystać w różny sposób. Jabłko było symbolem, nie konkretnym działaniem. My wiemy, gdzie są ludzie ze swoimi problemami, gdzie możemy ich szukać, aby rozmawiać. Polityka to służba, nie tylko ładne gabinety.

- Tutaj jest Pan trochę złośliwy.

- Może trochę rzeczywiście, ale kiedyś tych złośliwości nie szczędzono lewicy, więc ja też mam dzisiaj prawo, żeby czasami być uszczypliwym.

- Jak Pan więc wytłumaczy niekonsekwencję Sojuszu, który teraz chce odwoływać ministra Rostowskiego, a kilka dni wcześniej wstrzymał się od głosu w sprawie OFE, reformy firmowanej przez tegoż ministra?

- To nie jest tak, że ministra Rostowskiego można oceniać tylko z jednego punktu widzenia. Ja np. uważam, że rząd ma rację w sprawie OFE i mówię tak, mimo tego, że nie cała moja partia się z tym zgadza. Zgłosiliśmy poprawki, na temat których Platforma nie chciała nawet rozmawiać. Sądzę, że ta zbytnia pewność siebie odbije się kiedyś czkawką. Jeśli prezydent skieruje ustawę do Trybunału Konstytucyjnego...

- Już na początku lutego zasugerował, że nie skieruje, choć ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła.
- Ale są jeszcze inne możliwości, aby ustawa o OFE się tam znalazła. I może się tak zdarzyć, że za jakiś czas Trybunał orzeknie o niekonstytucyjności ustawy, a wtedy powstanie spory galimatias.

- Wybiegamy chyba za bardzo w przyszłość. Jeśli dobrze rozumiem, to w sprawie rządu, Platformy, ministra Rostowskiego czy OFE, jesteście trochę "za, a nawet przeciw". A stąd już niedaleko do wniosku, że konsekwencji nie można Pańskiej formacji pozazdrościć.

- Powiem tak: generalnie popieramy projekt ministra Rostowskiego, ale nic nie stało na przeszkodzie, żeby uwzględnić część poprawek SLD. Problem polega na tym, że rząd nie chce przyjąć naszej pomocy. Tak to wygląda. Dlatego problemem nie jest SLD, raczej Platforma, która przede wszystkim razi brakiem konsekwencji. Donald Tusk zarzekał się, że nie podniesie podatków, podniósł VAT. Był umówiony z lewicą i PSL w sprawie mediów, a zrobił zupełnie co innego, dopuszczając PiS do władzy w TVP. Ale nie chodzi o rozliczenia na łamach gazety. Popieramy ministra Rostowskiego w sprawie OFE, jednak nie możemy dobrze ocenić trzech i pół roku jego rządów. Zwłaszcza walki z kryzysem, na której ucierpieli najubożsi i średnio zarabiający.

- Obserwując scenę polityczną, można odnieść wrażenie, że właśnie Platforma jest dzisiaj waszym największym rywalem, a i tak taka koalicja jest bardzo prawdopodobna po wyborach.

- Jakkolwiek to zabrzmi, ale stawiam tezę, że największą szansą dla SLD nie jest pójście w lewo. Dzisiaj nie ma partii typowo lewicowych. Jeśli mamy gdzieś szukać elektoratu, to należy zmierzać w kierunku centrum. Być lepszą wersją Platformy, bardziej wyczuloną społecznie.

Dlatego cały czas poszerzamy elektorat.

- Ale konkretnie: będzie koalicja z Platformą?

- W polityce jest nieodpowiedzialne, aby mówić o koalicji przed wynikiem wyborów. Natomiast mogę powiedzieć, że gdyby była rozważana koalicja np. z PiS, to moje członkostwo w SLD stanęłoby pod znakiem zapytania.

Współpracy z Platformą nie wykluczam. Mam np. dobre doświadczenia z kontaktów z senatorem Bisztygą, który zresztą ma biuro w tym samym lokalu, w którym kiedyś urzędował poseł Andrzej Urbańczyk.

- Co Pan odpowie tym wszystkim krytykom, którzy widzą w Panu - jako przedstawicielu nowej fali lewicy - człowieka skupionego przede wszystkim na własnej karierze, a sprawy społeczne są tylko dodatkiem, choć coraz lepiej opakowanym. Używając terminologii, o której Pan wspomniał, jak Pan uargumentuje, że to nie jest wydmuszka, ale jakiś spójny projekt?

- Jeśli ktoś twierdzi, że skupiam się tylko na karierze, chciałbym to usłyszeć wprost. Natomiast czasem jest tak, że czerwony kolor, będący symbolem lewicy jest atakowany nie tylko przez byka, ale przez barana z ambicjami.

Nie wiem, czy w moim okręgu wyborczym jest radny, który zgłosiłby więcej interpelacji albo więcej razy spotkał się z mieszkańcami. Wydaje mi się, że nie. Poza tym zorganizowałem dużą grupę młodych ludzi - nie wszyscy są z SLD - którzy wspierają czynnie pracę bezpartyjnego Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej, wspierają mnie merytorycznie, gdy zastanawiam się nad problemami naszej lokalnej społeczności. Samemu w polityce nie zrobi się nic. Więc indywidualna kariera nie ma znaczenia.
- Jeszcze niedawno można było zobaczyć Pana w pierwszym rzędzie, jeśli pojawiały się jakieś protesty społeczne. Teraz jest Pan bliżej władzy. Optyka też się zmieniła?

- Bycie radnym oraz dostęp do pewnych informacji wygląda rzeczywiście inaczej niż z punktu widzenia "zwykłego" mieszkańca. Dzisiaj widzę, że bardzo ważne jest umiejętne przekazywanie obywatelom posiadanej wiedzy.

Ja np. krytykowałem postępowanie urzędu i burmistrza w sprawie wysypiska śmieci. Ale nie dlatego, żeby od razu wszystko zamknąć, tylko publicznie pytałem, czy kiedykolwiek była rozważana inna lokalizacja.

Gdybym zobaczył analizy, że akurat w tym miejscu taka inwestycja jest niezbędna, to pewnie bym się wtedy zgodził.

- Wie Pan, że takich analiz nie było. Co Pan dzisiaj myśli?

- Sprawa budowy wysypiska zabrnęła już tak daleko, że konsekwencje zaniechania projektu mogą bardzo odbić się na gminie.

- Czyli?

- Gdyby się okazało, że trzeba zwrócić pieniądze z unijnej dotacji albo gdybyśmy zostali bez wysypiska i musieli płacić kary to oznaczałoby rozłożenie budżetu gminy.

Z tego punktu ciężko jest zawrócić.

- To znowu jest Pan "za, a nawet przeciw"? Bo taki sposób myślenia oznacza usankcjonowanie metody działania według faktów dokonanych. Przed chwilą Pan powiedział, że nie było możliwości wyboru.

- Nie godzę się na to, żeby nie rozmawiać ze społeczeństwem, ale jeśli już coś zabrnęło za daleko, koszty rezygnacji z projektu mogą być duże. Jednak należy zrobić wszystko, aby ludzie wiedzieli, że ich zdanie było ważne przy podejmowaniu decyzji. Wymagam jawności władzy nawet na najniższych szczeblach. Ludziom należy tłumaczyć dotyczące ich decyzje.

- To na koniec tego wątku, który Pan zresztą wywołał: czy mimo jednoznacznego wyroku sądu, prace na składowisku powinny być kontynuowane?

- Jeśli rzeczywiście są prowadzone roboty inwestycyjne, to powinny być wyciągnięte surowe konsekwencje. Takie jak przewiduje prawo. Spotkałem niedawno w urzędzie prezes Ewę Kęsek i usłyszałem od niej, że są to roboty zabezpieczające. Nie pozostaje mi nic innego, jak w to wierzyć. Jeśli jest inaczej, niech odpowiednie organy to sprawdzą.

- Pomieszczenia, w których rozmawiamy - siedzibę ma tutaj Polski Komitet Pomocy Społecznej, któremu Pan szefuje w Myślenicach - zostały wynajęte bez przetargu, na korzystnych warunkach. To budzi wątpliwości.

- Zanim zostałem radnym, szukałem różnych miejsc do wynajęcia, ale koszty pochłaniały wszystkie środki, którymi organizacja dysponowała. Wystąpiliśmy do burmistrza z prośbą o wynajęcie tego miejsca. Były to czasy, kiedy nie mieliśmy do siebie zbyt dużego zaufania. Przekonałem jednak władze miasta, że PKPS nie jest organizacją polityczną; że nie będziemy działać politycznie, tylko chcemy nieść pomoc społeczną.

- A ilu w PKPS-ie jest ludzi z SLD?

- Sporo. Ale to wynika z przekonań tych ludzi. Uważam, że z domu wynieśli chęć niesienia pomocy innym.
- Wracając do umowy...

- Mieliśmy podpisaną na rok. Kiedy zbliżał się jej koniec, poprosiliśmy o przedłużenie, ale już na znacznie dłuższy okres, 10 lat. To zapewni nam stabilizację przy realizacji celów statutowych.

- Za jaką kwotę?

- Z bonifikatą, tak jak w przypadku innych organizacji pod tym adresem: Solidarności, PSL-u, PCK, UPR czy ZNP.

- Czyli w praktyce?

- Myślę, że to są ceny niższe niż rynkowe, choć sami płacimy za media. Ale to nie jest tak, że Maciej Ostrowski wynagrodził Sojusz w ten sposób za współpracę. Zresztą, takiej współpracy nie było. Proszę się niczego nie doszukiwać.

- Pytania wydają się ewidentne w ramach przejrzystości życia publicznego.

- Sprawa była przedmiotem dyskusji podczas obrad Rady Miejskiej. Podpisaliśmy umowę z Urzędem Miasta i się z niej wywiązujemy. A przede wszystkim wspieramy potrzebujących. Ja podczas głosowania w tej sprawie wstrzymałem się od głosu.

- Jak?

- Co miesiąc każda rodzina, potrzebująca wsparcia może liczyć na 5 kg żywności (na osobę w rodzinie). Wydanych legitymacji jest już ponad 570, co daje liczbę ok. 1500 osób korzystających z naszego wsparcia. Do tego, pomoc w innej formie, jeśli jest konieczna.

- A jeśli SLD organizuje swoje spotkania, to gdzie?

- W restauracji albo w kawiarni. Tutaj nie. Jedyne, co się tu znajduje, to dokumenty, których nie miałem gdzie pomieścić. Ale obiecuję, że przeniosę je do nowego miejsca zamieszkania. Mam tam dużą piwnicę.

Rozmawiał REMIGIUSZ PÓŁTORAK

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski