Wolontariuszki (od lewej) Joanna Jamroży, Marta Gola, Sylwia Koper i Dagmara Gurbiel podkreślają, że w hospicjum są po to, by wspierać chorych Fot. Magdalena Uchto
SPOŁECZEŃSTWO. Czy młodzi ludzie są w stanie zmierzyć się z tematem śmierci i być blisko tych, którzy są ciężko chorzy? Wolontariusze z miechowskiego hospicjum udowadniają, że tak. I nie żałują, że spędzają tu wolny czas
Dagmara Gurbiel, uczennica klasy I Liceum Ogólnokształcącego w Miechowie, przyznaje, że przez cztery dni zastanawiała się czy przyjść do hospicjum. Bała się spotkania twarzą w twarz z chorymi. - Ale kiedy weszłam tu pierwszy raz, jedna z pacjentek rozbawiła mnie do łez. I wtedy zobaczyłam, że jest tu miła atmosfera. Uderzyła mnie uprzejmość. Każda osoba jest tu inna, niepowtarzalna, ma swoje przeżycia. Tu naprawdę warto przychodzić - mówi Dagmara.
Sylwia Koper, również z I klasy LO, nie wiedziała, czy sobie poradzi jako wolontariuszka. - Nie wiedziałam, w jakim stanie są chorzy i czy będę umiała z nimi rozmawiać. Ale weszłam do jednej z pań. Spotkanie było bardzo miłe - mówi. Wtedy postanowiła, że będzie tu przychodzić nadal.
Marta Gola, też uczennica I klasy LO, przyznaje, że bała się, czy będzie umiała nawiązać dobry kontakt z chorymi. Ale zaskoczyła ją spontaniczność i radość chorych. Joanna Jamroży z klasy III Liceum Profilowanego Zakładu Doskonalenia Zawodowego w wolontariacie jest od prawie dwóch lat. - Zaczynałam jako wolontariusz akcyjny. Ale ciągnęło mnie do tego, by spotkać się z ludźmi chorymi, zobaczyć ich. Nie zawsze są to łatwe momenty. Jednak wiele tu można przemyśleć, zrozumieć. To taka lekcja pokory - mówi Joanna.
Jedni dają radość, drudzy - mądrość
Wolontariuszki podkreślają, że chorzy lubią opowiadać o swoim życiu, zainteresowaniach. Potrzebują, by ktoś ich wysłuchał. - Z tych rozmów płynie obustronna korzyść. My dajemy im swoją młodość, radość, energię, a chorzy - historie swojego życia, mądrość - mówi Dagmara. - Jedna z pań lubi, jak czytam jej książkę. Ale czasami też lubimy pomilczeć - dodaje.
Uczennice przyznają, że wiele też zależy od tego, w jakim stanie są osoby, do których przychodzą. Marta Gola mówi, że czasami interesują ich najprostsze sprawy, np. pogoda. Joanna dodaje, że często zdarza się, iż pacjenci hospicjum pytają o różne sprawy. - Na szkoleniu wolontariuszy mówiono nam, o czym możemy rozmawiać z chorymi, a o czym nie powinniśmy. Poza tym my również pomagamy przy karmieniu pacjentów, więc też uczymy się, jak to robić - opowiada Joanna Jamroży.
Dagmara uważa, że wolontariat jest też formą pomocy dla rodzin chorych. - Oni odwiedzają swoich bliskich. Ale wielu z nich musi pracować i starać się nadal żyć. Kiedy my jesteśmy, chorzy nie są sami. Znam nawet panią, której mąż zmarł, ale ona nadal przychodzi do hospicjum, bo zaprzyjaźniła się z chorymi - mówi.
Smutek zostawia się za drzwiami
Na pytanie, czy łatwo jest się zmierzyć z tematem śmierci, wolontariuszki odpowiadają, że - paradoksalnie - właśnie w tym miejscu tego się nie czuje. - Osobom z zewnątrz wydaje się, że do hospicjum przychodzi się, by patrzeć na śmierć. Ale to nieprawda. Bo to właśnie od chorych płynie pozytywna energia. Smutek zostawia się za drzwiami - podkreśla Dagmara Gurbiel.
Joanna Jamroży przyznaje, że pacjenci z reguły mają świadomość tego, że odchodzą. - W oczach niektórych można zauważyć smutek. Ale te chwile, które są im jeszcze dane, starają się wykorzystać jak najlepiej. A - by o tym nie myśleli - rozmawiamy z nimi o różnych innych sprawach - dodaje.
Dagmara, Marta i Sylwia są wolontariuszkami od niedawna. I przyznają, że obawiają się takiego momentu, że pewnego dnia przyjdą, a osoby, z którą jeszcze niedawno rozmawiały i śmiały się - już nie będzie. - Boję się, że nawiążę z kimś bliższą więź, a później zobaczę tylko puste łóżko. Ale staram się o tym nie myśleć. Liczy się tylko tu i teraz - dodaje Dagmara.
Joanna jest wolontariuszką dłużej. Już się przyzwyczaiła do tego, że chorzy umierają. - Zawsze wtedy jest smutno. Ale staram się nie przywiązywać do pacjentów, bo wiem, że kiedy odejdą, też będę cierpieć. A my musimy mieć siłę dla tych kolejnych osób, które przychodzą do hospicjum. Bo oni potrzebują naszej radości i uśmiechu - zaznacza.
Tym bardziej, że chorzy cieszą się, gdy wolontariusze się pojawiają. I proszą, by przychodzili jak najczęściej.
Coraz więcej wolontariuszy
Ewa Wojciechowicz, która opiekuję się wolontariuszami hospicyjnymi podkreśla, że z roku na rok wzrasta liczba młodych, chętnych do odwiedzania chorych w hospicjum, do pomagania im, ale też do angażowania się w różne akcje organizowane przez placówkę. - W szkoleniu uczestniczyło około 70 osób. Ponad 30 zdeklarowało się do regularnego przychodzenia do pacjentów - mówi. Przyznaje, że taka postawa młodzieży jest bardzo budująca. Pokazuje, że mają oni w sobie wrażliwość, ale też siłę, która pomaga im towarzyszyć osobom umierającym. Sami wolontariusze cieszą się, że mogą pomóc. I nie żałują, że wolny czas spędzają w hospicjum, a nie na spotkaniach z rówieśnikami czy przy komputerze.
Magdalena Uchto
Wolontariuszki o swojej pracy w hospicjum
Dagmara Gurbiel:
Boję się, że nawiążę z kimś bliższą więź, a później zobaczę tylko puste łóżko. Ale staram się o tym nie myśleć. Liczy się tylko tu i teraz.
Joanna Jamroży:
My musimy mieć siłę dla tych kolejnych osób, które przychodzą do hospicjum. Bo oni potrzebują naszej radości i uśmiechu.
Sylwia Koper:
Nie wiedziałam w jakim stanie są chorzy i czy będę umiała z nimi rozmawiać. Ale weszłam do jednej z pań. Spotkanie było bardzo miłe. Postanowiłam, że będę tu przychodzić.
Marta Gola:
Bałam się czy będę umiała nawiązać dobry kontakt z chorymi. Ale zaskoczyła mnie radość i spontaniczność pacjentów hospicjum.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?