Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kęczanin był lepszy w końcówkach setów

JERZY ZABORSKI
SIATKÓWKA. Kęczanin Kęty pokusił się o sensację, bo trudno w innych kategoriach rozpatrywać zwycięstwo miejscowego beniaminka nad wiceliderem z Radomia (3:2), mającym na swoim koncie pięć zwycięstw.

Dla bardziej wtajemniczonych w kęckie klimaty pokonanie przez kęczan jednego z ligowych faworytów nie jest do końca niespodzianką. Przecież w poprzednim sezonie Kęczanin potrafił urywać punkty czołowym zespołom II ligi. - Owszem, to było szczebel niżej, a oglądając oba zespoły na rozgrzewce, można było odnieść wrażenie, że miejscowi juniorzy będą się potykać z seniorami - rozpoczyna nieco przewrotnie Marek Błasiak, trener kęckich siatkarzy. - Mój zespół naszpikowany dwudziestolatkami albo niewiele ponad, miał stawić czoła drużynie, mającej w swoich szeregach zawodników z przeszłością w wyższych ligach czy ogranych na szczeblu międzynarodowym. Jednak charakter z poprzedniego sezonu w naszym zespole pozostał, choć zmienił się od tamtej pory.

Początek należał do gości. - Zaryzykowali mocną zagrywką i na tym wygrali - uważa Marek Błasiak. - Jednak w kolejnych partiach moi chłopcy popełnili mniej błędów w podstawowych elementach siatkarskiego rzemiosła. Poza tym mieliśmy trochę szczęścia, które na zapleczu ekstraklasy jakoś nas nie rozpieszczało. Owszem, było z nami w meczach decydujących o awansie do I ligi. Potem jednak się skończyło.

Zawodnicy byli głodni spektakularnego zwycięstwa, chcąc udowodnić, że drużyna, mająca znacznie mniejszy budżet od pozostałych ekip, potrafi pokonać najlepszych. Tym samym zamknąć usta szkodzącym kęckiej siatkówce. - Na pewno cieszy fakt, że potrafiliśmy przepchnąć trzy końcówki setów - podkreśla Marek Błasiak. - Nie było w tym jednak przypadku. Razem z Maćkiem Gruszką staramy się zachęcić zawodników do podjęcia pewnego ryzyka, kiedy ważą się losy seta. Zachowawcza gra bywa zgubna. Oczywiście, że przy podjęciu ryzyka trzeba liczyć na uśmiech fortuny, ale skoro do nas wróciła, trzeba ryzykować.

Kęczanie wygrali do tej pory cztery mecze i wszystkie we własnej hali. - Ktoś może powiedzieć, że w niej na naszej młodzieży powinna ciążyć presja wyniku, ale jest zupełnie odwrotnie. Doping fanów uskrzydla młodzież, która potrafi się wzbić ponad poziomy - cieszy się Marek Błasiak. - To tylko pokazuje, że choć skład mamy młody, jesteśmy nim w stanie zapewnić sobie pierwszoligowy byt, choć do tego jeszcze droga daleka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski