Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabrakło kolejowej "pomocnej dłoni"

Redakcja
Monika Kossobucka z Nikosiem i Agnieszka Chwastarz z Nikolką już nigdy nie pojadą koleją Fot. Magdalena Balicka
Monika Kossobucka z Nikosiem i Agnieszka Chwastarz z Nikolką już nigdy nie pojadą koleją Fot. Magdalena Balicka
W ostatnich dniach sierpnia osiemnastoosobowa grupa niepełnosprawnych dzieci z powiatu chrzanowskiego wraz z opiekunami jechała na obóz rehabilitacyjny do nadmorskich Międzyzdrojów. W podróży rozpoczynającej się na dworcu w Trzebini miał im pomóc rezydent w ramach oferty PKP Intercity "Pomocna dłoń".

Monika Kossobucka z Nikosiem i Agnieszka Chwastarz z Nikolką już nigdy nie pojadą koleją Fot. Magdalena Balicka

TRZEBINIA. Pracownicy kolei mieli pomóc grupie inwalidów. Mimo obietnic rezydent nie zjawił się na peronie

- Chodziło o wniesienie naszych dzieci na wózkach inwalidzkich do pociągu i pomoc w znalezieniu miejsca - tłumaczy Agnieszka Chwastarz, mama chorej na wodogłowie Nikolki.

Na kilka dni przed podróżą załatwiła wszystkie formalności z przedstawicielką "Pomocnej dłoni" drogą mailową. Podała miejsce, datę i godzinę wyjazdu, a także zarezerwowane przez grupę miejsca w pociągu. Została zapewniona, że rezydent będzie czekał na peronie przed wyjazdem.

- Dla pewności, przed wyjściem z domu potwierdziliśmy jeszcze raz przybycie rezydenta. Miał być - przekonuje Monika Kossobucka, mama niepełnosprawnego Nikosia.

Na peronie matki, które na tę wyprawę nie zabrały ojców, bo były pewne, że pracownik PKP im pomoże, były załamane. Czekały na próżno. Pociąg podjechał, ale nikogo do pomocy nie było.

- Nie dość, że rezydent nie pojawił się, to jeszcze konduktor zaczął nas niegrzecznie poganiać, także nie racząc pomóc - opowiada rozżalona pani Monika.

Drobniutka, niska kobieta musiała sama wtaszczyć synka wraz z wózkiem inwalidzkim i walizkami do pociągu - najpierw pokonując wysokie schody, bo perony w Trzebini są niskie, a potem wąskie drzwi wagonu. Podobnie jak osiem jej koleżanek ze stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych ,,Nadzieja'' w Libiążu.

- Wejście do środka było prawdziwą katorgą. Dzieciom udzieliło się nasze zdenerwowanie i zaczęły płakać - wspomina Agnieszka Chwastarz. Dziękuje Bogu, że jej córeczka nie dostała ataku padaczki. Długo nie mogła jednak dojść do siebie.

Zdenerwowani rodzice, zaraz po dotarciu na miejsce, ponownie skontaktowali się z przedstawicielką PKP Intercity. Usłyszeli przeprosiny i obietnicę, że rezydent już na pewno pojawi się w drodze powrotnej i zrekompensuje im utrudnienia. Niestety i tym razem wycieczka z Chrzanowa musiała radzić sobie sama. Znów w Trzebini nikogo nie było.

- To jakiś absurd. Kolej reklamuje się wszędzie zapowiadając walkę o klienta, tymczasem robi sobie z nas żarty, lekceważąc nas. Już nigdy nie skorzystamy z jej usług - grzmią rozczarowani rodzice.

Beata Czemerajd z biura rzecznika prasowego PKP Intercity z siedzibą w Warszawie podkreśla, że niezwłocznie zbada sprawę i sprawdzi, kto zawinił. - Na pewno wyciągniemy konsekwencje. Przepraszamy - zapewnia pracownica biura prasowego.

Magdalena Balicka

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski