Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sądecka specjalność

Redakcja
Nie zabrakło kwiatów, wdzięcznie przygrywającego, tworzącego nastrój akordeonisty. Puchar Jubilatowi wręczył przewodniczący Rady Powiatowej Zrzeszenia LZS Aleksander Giertler. Jako pierwsze w kolejce z gratulacjami ustawiły się córki pana Stanisława - Krystyna i Sylwia (wyprzedził je tylko znany działacz sportowy Tadeusz Dobek, który prosił, by koniecznie podkreślić, że do wielkiej kariery Mróz startował w roku 1960 jako zawodnik MKS Beskid Nowy Sącz). Sylwia usiłowała iść w ślady taty, trenując długodystansowe bieganie w szkole w Nawojowej, ale wkrótce uznała, że to zbyt wielkie obciążenie dla jej młodego organizmu.

Stanisław Mróz

   Stanisław Mróz jest jedynym lekkoatletą z naszego rejonu, który wziął udział we wszystkich dotąd rozegranych edycji Maratonu Pokoju w Warszawie, zainicjowanego przez red. Tomasza Hopfera. Wczoraj powrócił z jubileuszowej, 25. edycji tej imprezy, cieszącej się ogólnoeuropejską renomą. Na dworcu PKS witali go przyjaciele, koledzy z trasy, przedstawiciele władz samorządowych, organizacji sportowych, szkół z terenu Nowego Sącza i jego najbliższych okolic.
   Nad sprawnym przebiegiem ceremonii czuwał 81-letni mieszkaniec Kamionki Wielkiej Stanisław Wawrzynowski, od prawie ćwierćwiecza sprawujący merytoryczną i duchową pieczę nad zawodnikiem. Ten podkreśla, że bywały momenty, w których ogarniało go zwątpienie i gdyby nie jego mentor, pewnie zarzuciłby starty w rozgrywanych w Polsce i poza jej granicami imprezach.
   Autobus kursowy PKS z Krakowa do Krynicy, którym w pełnym z ceremoniałem podróżował maratończyk (tutaj głęboki ukłon w stronę dyrektora PKS Stanisława Dobosza oraz kierownika dworca Rafała Rośka), dotarł do Nowego Sącza z piętnastominutowym opóęnieniem (to wina remontu drogi w Targowisku). Nie zraziło to oczekujących. Po chóralnym "sto lat", gratulacjach i uściskach, przyszedł czas na przyjmowanie upominków, wspólne pamiątkowe zdjęcia oraz rozdawanie autografów. Zbierała je młodzież z Zespołu Szkół Elektryczno-Mechanicznych, I Gimnazjum i Liceum im. Jana Długosza, podstawówek z Kamionki Wielkiej, Wielogłów i Łabowej oraz z nowosądeckiej SP nr 7.
   Wzruszony bohater dnia powiedział reporterowi "Dziennika": - Z grona tych, którzy wystartowali w Warszawie 30 września 1979 roku, wczoraj na starcie stanęło zaledwie dwudziestu. W tej liczbie znalazła się moja skromna osoba. Trasa nie była szczególnie ciężka. Biegło mi się znakomicie, nie przechodziłem ani jednego kryzysu. Do mety dotarłem na 24 miejscu w kategorii open, osiągając czas 2 godz. 54 min. 10 sek. Wynik ten pozwolił mi na zajęcie w kategorii weteranów drugiego miejsca. Chciałbym to moje jubileuszowe osiągnięcie zadedykować mojej mamie, żonie Krystynie, dzieciom, panu Stasiowi Wawrzynowskiemu, dyrekcji PKS, która pozostaje moim ulubionym przewoęnikiem oraz waszej redakcji, od kilku lat wspierającej mnie na duchu.
   Po zakończeniu oficjalnej uroczystości, specjalny autokar PKS przewiózł zaproszonych gości do Nowomagu, macierzystego zakładu pracy Mroza. Tutaj dyrekcja przedsiębiorstwa zadbała o podjęcie ich kawą, ciastkiem i lampką szampana.

Marian Ryżak, Marek Tokarczyk

   Marian Ryżak - lat 41, mieszkaniec Rytra, pracownik ZNTK w Nowym Sączu, Marek Tokarczyk - lat 41, mieszkaniec Rytra, pracownik hotelu "Perła Południa". Co łączy obu panów? Oprócz tego, że obaj pochodzą z jednej miejscowości, wiąże ich zamiłowanie do długich biegów.
   Marian Ryżak (UKS Ryter) podczas XXV Maratonu Warszawskiego zajął 10 miejsce w klasyfikacji generalnej i 3 - w kategorii M5 (wiek od 40 do 44 lat). Uzyskał czas 2.46,14. Dosyć niespodziewanie o jedną pozycję pokonał swojego przyjaciela i treningowego partnera - Marka Tokarczyka (PBM Południe SA), który przebiegł przeszło 42 km z wynikiem 2.47,40. Trzeci z ryterskich maratończyków - Dariusz Faron (ratownik na basenie w "Perle Południa) zajął dalsze miejsce, ale zmieścił się w grupie tych osób, które zeszły poniżej granicy 4 godzin.
   - Trenujemy codziennie po dwie godziny - mówi Marian Ryżak. - W ciągu tygodnia pokonujemy po ok. 100 km. Zazwyczaj biegamy wieczorami. Obaj przecież pracujemy, więc dopiero wtedy mamy czas na takie rozrywki. Nasze żony już się do tego przyzwyczaiły.
   - œwiczymy według planów, które nam przygotowują koledzy, absolwenci AWF - dodaje Marek Tokarczyk. - Żeby coś osiągnąć, nie wystarczy zaliczać kilometry, trzeba to czynić z głową, z zegarkiem w ręku, pilnując m. in. by utrzymać odpowiedni rytm serca. Robimy to, co lubimy. Zamieniliśmy nałóg palenia papierosów, a obaj kopciliśmy przez wiele lat, na inny zdrowy nałóg - bieganie.
   Marek przed laty był świetnym narciarzem, startował w ryterskim Popradzie i Porońcu. Jako junior należał do krajowej czołówki. Póęniej przez długi czas stanowił podporę piłkarskiej drużyny z Rytra.
   Marian trochę startował na "deskach" w szkole podstawowej, ale wybitnym zawodnikiem nigdy nie był. Kilka lat temu zaczął się uganiać po górkach. Od dłuższego czasu trenuje razem z kolegą. Teraz głównie biegają po płaskim terenie, po drogach. Czasami bywa to niebezpieczne. Niedawno Marek został potrącony przez samochód, kierowany przez panią, która podczas wyprzedzania innego pojazdu zjechała na pobocze i nie zauważyła lekkoatlety. Sprawność fizyczna sprawiła, że rytrzanin, choć przeleciał przez maskę, jedynie się mocno potłukł.
   Do Warszawy dwaj przyjaciele jechali dobrze przygotowani. W maju br. obaj wystartowali w Maratonie Krakowskim. Tokarczyk zajął wówczas 22 miejsce, a Ryżak - 28. W stolicy biegli przez długi czas w tej samej grupie.
   - Miałem jednak kryzys po 30 km - tłumaczy Marek, który w roku 2002 był dziesiąty w tych zawodach. - Wcześniej chyba przeforsowałem trochę tempo. Za to póęniej zapłaciłem przegraną o jedno miejsce z Marianem. Obaj jednak jesteśmy bardzo zadowoleni z tego startu. W tych zawodach uczestniczyło ok. 1400 zawodników, w tym w naszej konkurencji - ok. 1100. Miejsca 10 i 11 - to duże osiągnięcie.
   Wynikami Marka Tokarczyka bardzo interesuje się kierownictwo "Perły Południa", z dyrektorem Stanisławem Wysockim na czele. Marian Ryżak ma nadzieję, że także osoby z zarządu Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego, dostrzegą wielki sukces ich pracownika.
   Obaj sportowcy z Rytra przez dwa - trzy dni będą dochodzić do siebie po niedzielnym biegu. Póęniej zaś znów ostro zabiorą się do trenowania. 5 paędziernika zamierzają wystartować w Maratonie w Koszycach na Słowacji.
Daniel Weimer
Piotr Gry˛lak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski