Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

LEKSYKON PIŁKARZY SĄDECKICH (odc. 119)

Redakcja
   ŚWIERAD JANUSZ - ur. 21 czerwca 1970 r. Napastnik, środkowy obrońca. Boiskowy przydomek: Dino. Wychowanek Dunajca, na którego pierwszym treningu pojawił się w styczniu 1983 r. Już jako junior znalazł miejsce na środku ataku podstawowej jedenastki seniorów. Uwagę zwracał nie tylko z racji znakomitych warunków fizycznych (188 cm wzrostu, 86 kg wagi), smukłej sylwetki, ale również zaawansowania w umiejętnościach czysto piłkarskich. Był niezwykle skoczny, bez trudu wygrywał większość pojedynków główkowych, przebojowy, szybki, nieźle wyszkolony technicznie. Po serii udanych gier w barwach Dunajca, wpadł w oko wysłannikom pierwszoligowego wówczas Igloopolu Dębica. Wkrótce został jego graczem, zaliczając pierwsze występy w ekstraklasie. Kiedy potęga prezesa Brzostwoskiego i jego klubu zdawała się chylić ku upadkowi, przeniósł się do jednego z najsilniejszych w owym czasie zespołów w Polsce - Zagłębia Lubin. W drużynie tej zrobił prawdziwą furorę. Z pozycji centra, w prawie każdym meczu wpisywał się na listę strzelców bramek, trafiając do notesów selekcjonerów narodowych reprezentacji. Kiedy Zagłębie wywalczyło miejsce gwarantujące udział w pucharze UEFA, Dino zdecydował się dość nieoczekiwanie na powrót bliżej rodzinnego miasta. Przywdział kostium Wisły Kraków, i w tej drużynie zaliczając się do najlepszych graczy. Zdobył sympatię miejscowych kibiców, zadziwiając zwrotnością, nieustępliwością w boiskowych poczynaniach, ambicją, podbramkową intuicją. Cechy te prezentował również jako zawodnik krakowskiego Wawelu, do którego trafił w okresie pełnienia służby wojskowej. W miarę upływu lat nabywał doświadczenia, a młodzieńczą werwę zaczynało zastępować stadionowe cwaniactwo (w tym dobrym słowa tego znaczeniu), piłkarskie obycie. Ogółem, w ekstraklasie zaliczył ponad sto występów, strzelił przeszło trzydzieści goli. Kolejnym etapem w jego futbolowej przygodzie było KSZO Ostrowiec Świetokrzyski. Jednak kierownictwo nie wywiązywało się wobec piłkarza ze zobowiązań finansowych. Zawodnik podał więc klub do sądu, wygrał sprawę, odzyskał pieniądze. Działo się to jednak w czasie, kiedy Świerad po rocznym pobycie w Stanach Zjednoczonych (reprezentował tam barwy Polonii Los Angeles), zdecydował się na powrót do Nowego Sącza. Zrazu grywał trochę w Victorii Witowice Dolne (w kilku czwartoligowych spotkaniach zdobył rekordową ilość bramek), by we wrześniu 2000 r. złożyć podpis na deklaracji występów w Sandecji. Od tego momentu (z kilkumiesięczną przerwą na kolejny wypad za ocean i grę w Wiśle Garfield), pozostaje wierny biało-czarnym barwom. Odrzucił m.in. intratną propozycję występów w egzotycznej Indonezji, a także w kilku liczących się w Polsce klubach. Niemal od początku swego "romansu" z MKS zalicza się do jego czołowych postaci. Przez cztery sezony występował jako środkowy napastnik, zdobył przeszło 30 bramek, zakładał na rękaw kapitańską opaskę. Mimo słusznego jak na piłkarza wieku, wciąż zadziwia witalnością, skocznością, ogromną ambicją, której uczyć się od niego powinni młodzi. Kiedy zaistniała taka konieczność, nie zawahał się zrezygnować ze strzeleckich ambicji, przeistaczając się w środkowego obrońcę, z dobrym skutkiem pełniącego rolę ostatniego stopera. Począwszy od października 2004 r., w zespole Sandecji łączy dwie funkcje: zawodnika oraz jednego z dwóch asystentów trenera Marka Góreckiego. Zapowiada kontynuowanie piłkarskiej kariery, zapewniając, że czuje się młodziej od niejednego urodzonego i 15 lat po nim zawodnika. Wielce sympatyczna postać, która powinna być stawiana za wzór sportowcom rozpoczynającym swe kariery.

ŚWIERAD JANUSZ - ur. 21 czerwca 1970 r. Napastnik, środkowy obrońca. Boiskowy przydomek: Dino. Wychowanek Dunajca, na którego pierwszym treningu pojawił się w styczniu 1983 r. Już jako junior znalazł miejsce na środku ataku podstawowej jedenastki seniorów. Uwagę zwracał nie tylko z racji znakomitych warunków fizycznych (188 cm wzrostu, 86 kg wagi), smukłej sylwetki, ale również zaawansowania w umiejętnościach czysto piłkarskich. Był niezwykle skoczny, bez trudu wygrywał większość pojedynków główkowych, przebojowy, szybki, nieźle wyszkolony technicznie. Po serii udanych gier w barwach Dunajca, wpadł w oko wysłannikom pierwszoligowego wówczas Igloopolu Dębica. Wkrótce został jego graczem, zaliczając pierwsze występy w ekstraklasie. Kiedy potęga prezesa Brzostwoskiego i jego klubu zdawała się chylić ku upadkowi, przeniósł się do jednego z najsilniejszych w owym czasie zespołów w Polsce - Zagłębia Lubin. W drużynie tej zrobił prawdziwą furorę. Z pozycji centra, w prawie każdym meczu wpisywał się na listę strzelców bramek, trafiając do notesów selekcjonerów narodowych reprezentacji. Kiedy Zagłębie wywalczyło miejsce gwarantujące udział w pucharze UEFA, Dino zdecydował się dość nieoczekiwanie na powrót bliżej rodzinnego miasta. Przywdział kostium Wisły Kraków, i w tej drużynie zaliczając się do najlepszych graczy. Zdobył sympatię miejscowych kibiców, zadziwiając zwrotnością, nieustępliwością w boiskowych poczynaniach, ambicją, podbramkową intuicją. Cechy te prezentował również jako zawodnik krakowskiego Wawelu, do którego trafił w okresie pełnienia służby wojskowej. W miarę upływu lat nabywał doświadczenia, a młodzieńczą werwę zaczynało zastępować stadionowe cwaniactwo (w tym dobrym słowa tego znaczeniu), piłkarskie obycie. Ogółem, w ekstraklasie zaliczył ponad sto występów, strzelił przeszło trzydzieści goli. Kolejnym etapem w jego futbolowej przygodzie było KSZO Ostrowiec Świetokrzyski. Jednak kierownictwo nie wywiązywało się wobec piłkarza ze zobowiązań finansowych. Zawodnik podał więc klub do sądu, wygrał sprawę, odzyskał pieniądze. Działo się to jednak w czasie, kiedy Świerad po rocznym pobycie w Stanach Zjednoczonych (reprezentował tam barwy Polonii Los Angeles), zdecydował się na powrót do Nowego Sącza. Zrazu grywał trochę w Victorii Witowice Dolne (w kilku czwartoligowych spotkaniach zdobył rekordową ilość bramek), by we wrześniu 2000 r. złożyć podpis na deklaracji występów w Sandecji. Od tego momentu (z kilkumiesięczną przerwą na kolejny wypad za ocean i grę w Wiśle Garfield), pozostaje wierny biało-czarnym barwom. Odrzucił m.in. intratną propozycję występów w egzotycznej Indonezji, a także w kilku liczących się w Polsce klubach. Niemal od początku swego "romansu" z MKS zalicza się do jego czołowych postaci. Przez cztery sezony występował jako środkowy napastnik, zdobył przeszło 30 bramek, zakładał na rękaw kapitańską opaskę. Mimo słusznego jak na piłkarza wieku, wciąż zadziwia witalnością, skocznością, ogromną ambicją, której uczyć się od niego powinni młodzi. Kiedy zaistniała taka konieczność, nie zawahał się zrezygnować ze strzeleckich ambicji, przeistaczając się w środkowego obrońcę, z dobrym skutkiem pełniącego rolę ostatniego stopera. Począwszy od października 2004 r., w zespole Sandecji łączy dwie funkcje: zawodnika oraz jednego z dwóch asystentów trenera Marka Góreckiego. Zapowiada kontynuowanie piłkarskiej kariery, zapewniając, że czuje się młodziej od niejednego urodzonego i 15 lat po nim zawodnika. Wielce sympatyczna postać, która powinna być stawiana za wzór sportowcom rozpoczynającym swe kariery.

ŚWIERAD JANUSZ - ur. 21 czerwca 1970 r. Napastnik, środkowy obrońca. Boiskowy przydomek: Dino. Wychowanek Dunajca, na którego pierwszym treningu pojawił się w styczniu 1983 r. Już jako junior znalazł miejsce na środku ataku podstawowej jedenastki seniorów. Uwagę zwracał nie tylko z racji znakomitych warunków fizycznych (188 cm wzrostu, 86 kg wagi), smukłej sylwetki, ale również zaawansowania w umiejętnościach czysto piłkarskich. Był niezwykle skoczny, bez trudu wygrywał większość pojedynków główkowych, przebojowy, szybki, nieźle wyszkolony technicznie. Po serii udanych gier w barwach Dunajca, wpadł w oko wysłannikom pierwszoligowego wówczas Igloopolu Dębica. Wkrótce został jego graczem, zaliczając pierwsze występy w ekstraklasie. Kiedy potęga prezesa Brzostwoskiego i jego klubu zdawała się chylić ku upadkowi, przeniósł się do jednego z najsilniejszych w owym czasie zespołów w Polsce - Zagłębia Lubin. W drużynie tej zrobił prawdziwą furorę. Z pozycji centra, w prawie każdym meczu wpisywał się na listę strzelców bramek, trafiając do notesów selekcjonerów narodowych reprezentacji. Kiedy Zagłębie wywalczyło miejsce gwarantujące udział w pucharze UEFA, Dino zdecydował się dość nieoczekiwanie na powrót bliżej rodzinnego miasta. Przywdział kostium Wisły Kraków, i w tej drużynie zaliczając się do najlepszych graczy. Zdobył sympatię miejscowych kibiców, zadziwiając zwrotnością, nieustępliwością w boiskowych poczynaniach, ambicją, podbramkową intuicją. Cechy te prezentował również jako zawodnik krakowskiego Wawelu, do którego trafił w okresie pełnienia służby wojskowej. W miarę upływu lat nabywał doświadczenia, a młodzieńczą werwę zaczynało zastępować stadionowe cwaniactwo (w tym dobrym słowa tego znaczeniu), piłkarskie obycie. Ogółem, w ekstraklasie zaliczył ponad sto występów, strzelił przeszło trzydzieści goli. Kolejnym etapem w jego futbolowej przygodzie było KSZO Ostrowiec Świetokrzyski. Jednak kierownictwo nie wywiązywało się wobec piłkarza ze zobowiązań finansowych. Zawodnik podał więc klub do sądu, wygrał sprawę, odzyskał pieniądze. Działo się to jednak w czasie, kiedy Świerad po rocznym pobycie w Stanach Zjednoczonych (reprezentował tam barwy Polonii Los Angeles), zdecydował się na powrót do Nowego Sącza. Zrazu grywał trochę w Victorii Witowice Dolne (w kilku czwartoligowych spotkaniach zdobył rekordową ilość bramek), by we wrześniu 2000 r. złożyć podpis na deklaracji występów w Sandecji. Od tego momentu (z kilkumiesięczną przerwą na kolejny wypad za ocean i grę w Wiśle Garfield), pozostaje wierny biało-czarnym barwom. Odrzucił m.in. intratną propozycję występów w egzotycznej Indonezji, a także w kilku liczących się w Polsce klubach. Niemal od początku swego "romansu" z MKS zalicza się do jego czołowych postaci. Przez cztery sezony występował jako środkowy napastnik, zdobył przeszło 30 bramek, zakładał na rękaw kapitańską opaskę. Mimo słusznego jak na piłkarza wieku, wciąż zadziwia witalnością, skocznością, ogromną ambicją, której uczyć się od niego powinni młodzi. Kiedy zaistniała taka konieczność, nie zawahał się zrezygnować ze strzeleckich ambicji, przeistaczając się w środkowego obrońcę, z dobrym skutkiem pełniącego rolę ostatniego stopera. Począwszy od października 2004 r., w zespole Sandecji łączy dwie funkcje: zawodnika oraz jednego z dwóch asystentów trenera Marka Góreckiego. Zapowiada kontynuowanie piłkarskiej kariery, zapewniając, że czuje się młodziej od niejednego urodzonego i 15 lat po nim zawodnika. Wielce sympatyczna postać, która powinna być stawiana za wzór sportowcom rozpoczynającym swe kariery.

Daniel Weimer

Ciąg dalszy jutro

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski