Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zdobywanie punktów należy połączyć z widowiskową grą

Redakcja
Łukasz Cichy w tej sytuacji nie zdobył gola, ale w niedzielę udało mu się pokonać bramkarza Orła Balin Krzysztofa Smoka Fot. Michał Klag
Łukasz Cichy w tej sytuacji nie zdobył gola, ale w niedzielę udało mu się pokonać bramkarza Orła Balin Krzysztofa Smoka Fot. Michał Klag
Słabsza gra drużyny, a przede wszystkim nieporozumienia między zarządem stowarzyszenia Nowy Hutnik 2010 i trenerem Krzysztofem Przytułą, doprowadziły do zmiany na ławce szkoleniowej klubu z Suchych Stawów.

Łukasz Cichy w tej sytuacji nie zdobył gola, ale w niedzielę udało mu się pokonać bramkarza Orła Balin Krzysztofa Smoka Fot. Michał Klag

IV LIGA PIŁKARSKA. Nowy szkoleniowiec Hutnika Nowa Huta Andrzej Paszkiewicz ponawia deklarację, że już w tym sezonie chce wywalczyć z zespołem awans

Stery pierwszego zespołu objął 29-letni Andrzej Paszkiewicz i po porażce w debiucie, w niedzielę poprowadził odmienionych nowohucian do efektownego zwycięstwa 3-1 nad wiceliderem tabeli Orłem Balin. W rezultacie zespół umocnił się na 5. miejscu, a do lidera z Mogilan wciąż traci osiem punktów. - Spokojnie, bo jak człowiek uwierzy, że już jest dobrze, wtedy zaczyna się cofać - tonuje optymistyczne nastroje szkoleniowiec, którego do seniorskiej drużyny wypromowała owocna praca z juniorami starszymi Hutnika: - Teraz zrezygnowałem z dodatkowej pracy, którą wykonywałem przed południem i koncentruję się wyłącznie na trenowaniu. Do grudnia wziąłem bezpłatny urlop i mam ten komfort, że mogę iść w kierunku, w którym widzę swoją przyszłość.

Niespełniony piłkarsko - z powodu kontuzji - Paszkiewicz chce zaszczepić w młodych piłkarzach Hutnika świadomość, że gra na Suchych Stawach wiąże się z odpowiedzialnością tworzenia wielkich widowisk. Zdobywanie punktów to jedno, ale liczba kibiców wymusza, by sprostać ich oczekiwaniom. - Nie jesteśmy klubem, na który przychodzi 50 osób, ale nawet blisko tysiąc. Musimy grać dla ludzi, bo dzięki ich pieniądzom, które łożą na działalność stowarzyszenia, my istniejemy - podkreśla szkoleniowiec.

Paszkiewicz nie uniknie porównań do bardziej doświadczonego Przytuły, ale pod względem odważnych deklaracji już teraz góruje nad poprzednikiem. Przytuła oddalał perspektywę awansu, tłumacząc, że przywilejem piłkarzy w młodym wieku są wahania formy. Inna misja przyświeca następcy, który przekonuje, że tylko bardzo ambitne cele napędzają do działania. - Oczywiście gwarancji ich realizacji nie ma, bo na wynik składa się wiele czynników. Mam jednak takie powiedzenie, że "sama walka o szczyty wystarczy, by wypełnić serce człowieka" - tłumaczy szkoleniowiec i dowodzi, że odważna zapowiedź walki o awans na niedzielnej konferencji prasowej nie była wyłącznie efektem przekonującego zwycięstwa nad wyżej notowanym rywalem: - Nie wycofuję się z tych słów, a wręcz przeciwnie. Hutnik i praca w tym klubie zobowiązują, więc pewnym oczekiwaniom po prostu trzeba sprostać. Zrobię wszystko razem z chłopakami co w mojej mocy, żeby zespół wygrywał i grał coraz lepiej. To była chyba największa bolączka, że Hutnik nie grał na miarę potencjału, jaki posiada. Kibiców nie zawsze interesuje sam wynik, ale muszą mieć widowiska i my staramy się wyjść temu naprzeciw.

Pomóc mają w tym śmiałe decyzje, jakich nie przeląkł się nowy opiekun Hutnika. W przegranym debiucie (1-3) z Przeciszovią Paszkiewicz uniknął jeszcze rewolucji, ale w wyjściowym składzie na mecz z Orłem dokonał już licznych roszad. Prawdziwe trzęsienie ziemi nastąpiło w formacji obronnej, w której wielką ochotę do gry przejawiał Przemysław Antoniak, włączający się do akcji ofensywnych. - Zmieniliśmy przede wszystkim ustawienie, ale w niuanse nie będę się zagłębiał, by nie ułatwiać życia rywalom. Powiem tylko, że gramy na bazie posiadania piłki, ale także wariantowo, czyli określona liczba długich piłek jest zagrywana w określoną strefę. Ponadto po stracie piłki gramy agresywnym pressingiem, ale to dopiero początek - twierdzi Paszkiewicz.
Jednocześnie trener Hutnika przyznaje, że rozpoczynając pracę w seniorskiej drużynie trafił na bardzo trudną sytuację, ale wyszedł z niej obronną ręką i uniknął niesnasek z piłkarzami. - Nie walczę z mitem, który próbował stworzyć Krzysztof Przytuła, tylko pokazuję siebie jako typowego warsztatowca. To właśnie założenia i ocena sytuacji, które w trakcie meczu z Orłem się sprawdzały, najlepiej budują w zespole mój autorytet. Pełną odpowiedzialność za wynik biorę na siebie, a zawodnicy mają tylko grać i realizować to, co im założę.

Artur Gac

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski