Ruszyła pierwsza Dzika Klinika w Małopolsce. Ma wielu pacjentów

Do kliniki trafiają m.in. osierocone maluchy (od góry): osesek jeża, sowy uszatej, pustułki i zająca FOT. DZIKA KLINIKA

Małopolska nie miała dotychczas ośrodka rehabilitującego ranne dzikie stworzenia (placówki takie działają w większości województw). Sytuacja ta jednak wkrótce się zmieni. Fundacja Dzika Klinika z siedzibą w Krakowie już ratuje małe dzikie zwierzaki i szuka miejsca na ośrodek rehabilitacji dla dużych gatunków. Aktualnie klinika ma na stanie ok. 50 pacjentów.

- Przyjmujemy na razie ptasi drobiazg (wielkości od myszołowa "w dół") i małe ssaki - mówi Joanna Wójcik, ornitolog i prezes fundacji. - Póki co leczymy je na własny koszt. Fundacja szuka jednak firm i osób prywatnych, które byłyby gotowe długofalowo wspierać klinikę, która chce działać całodobowo.

Zapotrzebowanie na działalność takiej placówki jest bowiem ogromne. Telefon fundacji (692 333 197) dzwoni niemal bez przerwy. O poradę i pomoc dla dzikich zwierząt dzwonią ludzie z całej Polski.

Dostarczają do kliniki małe ptaki, które wypadły z gniazda i którymi nie interesują się już rodzice, m.in. pustułki, gołębie, sowy, jerzyki czy sikorki. Przywożą też małe jeże, zające albo nietoperze, które pod kołami samochodów lub rolniczego sprzętu straciły rodziców.

Maleństwami zajmują się działacze fundacji: ornitolodzy, biolodzy i lekarze weterynarii. Ratują ranne zwierzęta i w miarę swych możliwości rehabilitują je. Małe ptaki nie tylko odkarmiają, ale także uczą samodzielnego zdobywania pokarmu i normalnych gatunkowych zachowań.

Gdy młodzi pacjenci stają się samodzielni, trafiają na wolność lub na dorastanie do leśnego pogotowia w Mikołowie (woj. śląskie), które współpracuje z Dziką Kliniką.

Więcej informacji na stronie www.dzikaklinika.com.

[email protected]