Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dostęp do informacji publicznej - krakowskie urzędy odpowiadają

Redakcja
Fot. Anna Kaczmarz
Fot. Anna Kaczmarz
Pozarządowe Centrum Dostępu do Informacji Publicznej wspólnie z Kliniką Dialogu zbadało, czy instytucje publiczne przestrzegają prawa mieszkańców do informacji. - Zastosowaliśmy metodę prowokacji. Podszyliśmy się pod zwykłego Kowalskiego i rozesłaliśmy e-maile do urzędów, szpitali, a do szkół listy polecone - mówi Jadwiga Janik z Kliniki Dialogu.

Fot. Anna Kaczmarz

PRAWO. Krakowskie instytucje publiczne wypadły najlepiej w Polsce w badaniu na temat dostępu do informacji publicznej

W całym województwie małopolskim przebadano 28 instytucji, z czego tylko 30 proc. udzieliło informacji. W Krakowie e-maile zostały wysłane do Urzędu Miasta, IV Liceum Ogólnokształcącego, Starostwa Powiatowego. Na wszystkie odesłano odpowiedź.

Zwykli Kowalscy prosili urzędników o wykaz zagranicznych delegacji służbowych: kto i za ile pojechał do jakiego kraju. Interesowały ich także służbowe samochody: czy są wykorzystywane do celów prywatnych?

Szkoły pytali, jakie książki i czasopisma są kupowane dla bibliotek. - W tym przypadku chodziło nam także o sprawdzenie, czy są to czasopisma dla młodzieży, a nie dla dyrektorów szkół - mówi Jadwiga Janik.

W szpitalach i Poltransplacie Kowalscy pytali o liczbę zgonów i narządów zgłoszonych do przeszczepu, a także o to, czy szpital ma podpisaną umowę z firmą sprzątającą.

W całej Polsce najgorzej w badaniu wypadły szkoły. Większość z nich nie uznała za stosowne odpowiedzieć. Zdarzały się także pytania "a po co te dane?", "kogo Pan reprezentuje?" albo sugestie, aby przyjść do biblioteki i obejrzeć nowości. Zdarzył się także chlubny wyjątek. Jedna ze szkół podała zestaw prenumerowanych czasopism nie za ostatni rok, jak prosił Kowalski, tylko za trzy lata.

Z odpowiedzią na maile nie kwapiły się także szpitale. Najlepiej spisały się urzędy. - Tam jest największa świadomość prawa mieszkańców do publicznej informacji - mówi Jadwiga Janik.

W Polsce badaniem objęto 368 urzędów i innych instytucji publicznych ze 109 miast i 16 województw. Tylko jednak 27 proc. z nich opowiedziało w sposób wyczerpujący na pytania.

Jadwiga Janik przypomina, że każdy ma prawo do informacji w instytucjach publicznych, czyli takich, które są finansowane z naszych pieniędzy. Dotyczy to nie tylko urzędów, ale także szkół, szpitali, Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji, bibliotek, PKP (które dostaje dopłaty z budżetu do przewozów), spółdzielni mieszkaniowych, uczelni, ministerstw itp.

Aby otrzymać informacje, nie trzeba składać urzędowego pisma listem poleconym. Wystarczy pytanie przesłać e-mailem, z podaniem imienia i nazwiska, adres nie jest konieczny. Nie trzeba się także tłumaczyć, po co nam takie informacje.

A pytać można prawie o wszystko: w urzędach o dane finansowe, projekty dokumentów i uchwał, w szkołach o wydatki na zakupy pomocy naukowych, koszty przygotowania obiadów, liczby nieszczęśliwych wypadków, jak rozliczane są pieniądze z komitetów rodzicielskich, ile szkoła zarabia na wynajmie pomieszczeń i kogo chce zatrudnić. W szpitalach o zasady ustalania kolejki po przeszczep nerki i in. Za uporczywe odmawianie prawa do informacji publicznej grozi nawet kara więzienia.

Instytucje mają prawo utajnić jedynie dane osobowe albo informacje, które mogą mieć wpływ na bezpieczeństwo państwa.

Każda instytucja publiczna musi również prowadzić Biuletyn Informacji Publicznej (BIP), gdzie podawane są informacje na temat finansów, przetargów, konkursów na stanowiska pracy (AM)

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski