Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

95 lat Leopolda Kozłowskiego. To są dopiero urodziny!

Wacław Krupiński
Nina Andrycz przyznała ostatnio, ile ma naprawdę lat – a ukończyła 101. W tym wieku już można się przyznać. Do wszystkiego.

Wacław Krupiński: KULTURAŁKI

Leopold Kozłowski – Ostatni Klezmer Galicji, Ostatni Klezmer Rzeczypospolitej czy jak pisali Amerykanie, Ostatni Klezmer Europy, też obchodził w listopadzie urodziny. Dziewięćdziesiąte piąte. Wcześniej się z tą datą nie afiszował. Cóż, dla kogoś, kto tak doświadczył barbarzyństwa, jakie zrodził czas Apokalipsy, dla kogoś, kto pochodził z narodu skazanego na Zagładę, data urodzin była kartą w grze. O życie. Atutem i tak okazała się muzyka. Jak zauważył Steven King, „Muzyka ma w sobie magię, która koi dzikie bestie”. Leopold Kozłowski przekonał się o tym nie raz, gdy ratowała mu życie. I się z nią nie rozstawał. „Grałem żywym, grałem umierającym, którzy prosili »Poldziu zagraj«, i grałem umarłym” – mówił mi ileś lat temu. Zagrał też, przyjechawszy z frontu, w Krakowie, w którym nigdy wcześniej nie był. Na głuchym, smutnym, ciemnym Kazimierzu zagrał na akordeonie „Miasteczko Bełz”. „Uznałem, że tym kamieniom, głuchym kamieniom, jest to potrzebne. By zaczęły żyć, by przestały milczeć”.

W Krakowie pozostał, mimo iż świat kusił, mimo iż marcowy wicher hańby takich jak on chciał wywiać z Polski. Mówi o tym piosenka Wojciecha Młynarskiego „Tak jak malował pan Chagall”, z muzyką Leopolda Kozłowskiego właśnie. Ocalił muzykę klezmerską, dał nam sześć inscenizacji „Skrzypka na dachu” i muzykę do filmu „Austeria”, pracował z zespołem Roma i greckim – Hellen; i stworzył przepiękny program „Rodzynki z migdałami”, z którym z przyjaciółmi wędruje od lat po świecie. Rozsławia Polskę, Kraków, Kazimierz. I za to dziękował teraz Leopoldowi Kozłowskiemu prezydent miasta Jacek Majchrowski. A do urodzinowych życzeń – w uznaniu „jakże cennej obecności w Krakowie” – dodał replikę XVI-wiecznego berła burmistrzów Krakowa – „symbol przewodnictwa, a w tym przypadku zdecydowanie niepodzielnej władzy nad sercami melomanów”.

Życzenia złożył też przewodniczący Rady Miasta Bogusław Kośmider; jak zauważył, w gronie honorowych obywateli miasta Krakowa nie ma jeszcze 95-latka. Zabrzmiało to jak deklaracja, a może nawet spóźniona refleksja... Na razie Leopold Kozłowski doczekał się honorowego obywatelstwa miasteczka Chmielnik, które kultywuje coroczne „Spotkania z kulturą żydowską”. I wysłało na ten wieczór delegację.

Były piosenki od zaprzyjaźnionych artystów: Marty Bizoń, Haliny Jarczyk, Kamili Klimczak, Renaty Świerczyńskiej, Jacka Cygana, Andrzeja Roga. W finale dołączył i Jubilat.

95 lat. I tyleż lat z muzyką, bo rozbrzmiewała w tej rodzinie od pokoleń. Wystarczy przywołać dziadka Pejsacha Brandweina, który wraz z synami stworzył kapelę klezmerską, grającą na dworze Franciszka Józefa.

95 lat. To są dopiero urodziny! Zwłaszcza gdy się jest wciąż w takiej formie, gdy wciąż można być twórczym, czerpać z życia, gdy wciąż dopisuje humor, a zdrowie pozwala jeździć autem; no do Warszawy czy Katowic to już nie, ale do sanatorium w Busku czy po Krakowie... W Krakowie dba o serce Maestro Leopolda wybitny kardiolog prof. Jacek Dubiel. Przybył i tego wieczoru. Nie wiem, co miał w butelce, ale o tym, że było to „na zdrowie”, jestem przekonany.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski