Paweł Kowal: OD KRAKOWA DO BRUKSELI
Ale nie, polscy politycy wcale nie muszą wtedy "politykować”, oni… analizują. Na parę dni polscy politycy zamieniają się dzięki dziennikarzom w analityków. Trzeba zatem jak najszybciej zlikwidować niepotrzebne już OSW, PISM i inne think tanki, bo partyjni liderzy zapytani przez dziennikarzy, "jak będzie rozwijała się sytuacja?” z lubością słuchają własnych prognoz.
A gdyby poranną polityczną kawę na antenie zacząć najprościej jak się da: jaką Polska będzie teraz prowadziła politykę w ramach Unii w sprawach Ukrainy? "Słucham?”. "No, jaki Pana partia ma plan”. "W sensie?”. Albo z premierem: "Panie premierze, jakie działania podejmie polski rząd?”. "Postanowiłem zadzwonić do pana Barroso i Van Ropuya?”. "I jak? Udało się dodzwonić?”. "Tak, oczywiście. Pan van Rompuy będzie w Polsce w sobotę, zaraz po urlopie”. "Czy jeszcze dzisiaj planuje Pan jakieś działania, w nocy znów mogą paść strzały na ulicach Kijowa…”.
Czyli po kolei. Dzisiaj w Unii ani Barroso ani Van Rompuy nie decydują. Telefony do nich są potrzebne, ale powinno nas martwić milczenie urzędu kanclerskiego w Berlinie. Brakuje rozmowy z Merkel, Hollandem i Cameronem, których należy naciskać, by osobiście dzwonili do Kijowa, wysyłali depesze i listy, by za wszelką cenę zatrzymać kolejne strzały, bo każdy z nich zawsze może stać się punktem zapalnym poważniejszych niepokojów. Brakuje telefonu do Obamy i pytania, jak Stany zamierzają powstrzymać rozlew krwi na Ukrainie.
Polska nie jest starszym bratem Ukrainy i nie musi się krępować pytań na jej temat, my nie odpowiadamy ani za działania rządu, ani za błędy opozycji. Mamy prawo troszczyć się o stabilizację i sensowny rozwój naszego sąsiada ze względu na własne interesy, a koledzy z Zachodu powinni to zrozumieć.
Mamy prawo dzwonić w nocy i pytać o dalsze kroki. Nie powinniśmy dawać się wpędzić w rolę tego, który odpowiada za problemy z Ukrainą i teraz dla świętego spokoju lepiej, żeby nie dokazywał. To najbardziej niebezpieczne wydarzenia w pobliżu naszych granic od początku lat 90., czyli puczu Janajewa i szturmu radzieckich komandosów na Wilno. Jeśli w tej sprawie nie zmobilizujemy Unii, to w żadnej innej nie postawimy jej na nogi. W chwilach takiego napięcia politycy nie są od prognoz, ale od planu działania. Opozycja nie dąsa się na prezydenta, a premier po telefonie do Barroso duma, do kogo by tu jeszcze zadzwonić i co zrobić, gdyby sytuacja się pogorszyła.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?