Zbigniew Bartuś: EDYTORIAL
Inspektorzy stwierdzili po kontroli: "Nie udokumentowano wytwarzania jogurtów metodami tradycyjnymi oraz nie przedłożono dokumentów świadczących, że tereny Podhala są czyste”. Fabryka zapłaciła grzywnę i… pewnie znowu duma, jak przekonać konsumenta, że jej produkt jest supereko. Czemu?
Czytaj także: "Wydojone" z rzepaku >>Polak lubi wierzyć, że polskie jedzenie jest najlepsze, a zarazem, że pasteryzowane mleko lub piwo mogą być "świeże”, a masowo produkowane pierogi czy makarony są "domowe”. Producenci tę wiarę wykorzystują. Sprzyja im to, że tylko 30 proc. z nas czyta etykiety i tylko połowa czytających je rozumie. W takich realiach można na potęgę wciskać ludziom kit, nazywając go parówką, a nawet szynką.
Nie winię producentów. Poniekąd stali się oni zakładnikami naszych oczekiwań – że da się i ekozdrowo, i supertanio. Przede wszystkim jednak stają się na naszych oczach – i z powodu naszych konsumenckich wyborów – zakładnikami sieci handlowych, które urosły do potęgi i dyktują warunki. Konkurencja między nimi się zaostrza, żądają więc od dostawców coraz niższych cen przy rosnących kosztach; to zrozumiałe: Polacy chcą kupować tanio, zwłaszcza że w ostatnim czasie dochody większości z nas pożera inflacja.
Balansujący na granicy opłacalności producenci stosują składniki gorszej jakości i sztuczne zamienniki. Jednocześnie pragną nas utrzymać w przekonaniu, że dostajemy produkty bez tanich zamienników, konserwantów, ulepszaczy, zagęszczaczy, spulchniaczy i innych E. Próbują nas przy tym bezczelnie oszukiwać, łamiąc – i tak liberalne przecież – prawo. Ale najbardziej okłamujemy się sami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?