Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludzie i maszyny

Redakcja
Na brzysku żem radłował, a tu haj ku mnie idom i obzierają. I mówiom: pojedziecie z nami, Hućbała, do tej Warsawy, nic nie bedziecie robić, ino wymyślać. No i głupim był, żem się na to nie zgodził, bo dutki bym mioł.

"Dyfer" z gazika, "skręt" z forda, skrzynia biegów z chevroleta, a rama z podhalańskiej kuźni

Andrzej Pabin "Hućbała" radłował na brzysku ponad drogą w Witowie. Radłował wykonanym przez siebie ciągnikiem, a z dołu, z drogi prowadzącej do Zakopanego, wyglądał ze swoją maszyną jak jakiś wielki chrząszcz pełzający po stromym dachu góralskiej chałupy.
Cepry zajechały nyską. Kilku mężczyzn - zdyszani wspinali się po zboczu. Nie mogli się nadziwić, że Hućbała pracuje, drwiąc sobie z praw fizyki. Inżynierowie z Ursusa nie mogli pojąć, że można po takich górach ciągnikiem jeździć. Przyjechali, bo słyszeli, że w Witowie ludzie potrafią traktory robić "z głowy". Hućbała dokładnie nie pamięta, ale to mogło być w siedemdziesiątych rokach, a może i wcześniej.
Jesienią 2006 Andrzej Pabin "Hućbała" zakłada wodę w starej chałupie. Mierzy centymetrem, gdzie zamontować rurę, gdzie kran będzie w kuchni, gdzie zlew i gdzie terma. O traktorach gadać nie chce (bo się, panie, natym nie znacie igłupości nawypisujecie). Poza tym wczoraj były samorządowe wybory i miejsca sobie Hućbała znaleźć nie może (tak żem się na____tych pepeerowców zdenerwowoł).
Krzysiek - wnuk Pabina - mruga porozumiewawczo i ściszonym głosem tłumaczy: dziadek będzie gadał, tylko wcześniej musi skląć różne cholery, co w polityce siedzą.
Hućbała ma filcowy kapelusz, ocieplane gumiaki i gruby, wełniany sweter. Gdy już ostatnie psy na pepeerowcach powywiesza, spokojnie zdejmie klucze z gwoździa i powie: Chodźcie za mną, to wam traktor pokażę...
\\\*
"Dyfer" z gazika, "skręt" z forda, skrzynia biegów z chevroleta, rama z podhalańskiej kuźni. Silnik nowoczesny - z orawskiego zetora - z czasów RWPG. Pali od pierwszego, smrodzi niemiłosiernie, ale jest późna jesień, więc już dawno nie był kręcony. Ma prawo z rury zakopcić, ma prawo plamą oleju poznaczyć Hućbałową stodołę.
To jeden z wielu ciągników wykonanych przez Andrzeja Pabina "Hućbałę" (urodzony w 1929 r.). Było ich "ponad sto" - nikt dokładnie nie liczył. Do tego ze dwadzieścia przyczep - takich z napędem przenoszonym wałem z silnika w ciągniku. Górale na takie przyczepy mówią "kara". Wszystko to "z głowy", bo Hućbałę nikt nie uczył. On tylko podglądał, gdzie mógł - w Zakopanem, w Czarnym Dunajcu, na rolniczych wystawach, w warsztatach. Podglądał, zapamiętywał, a później brał się do roboty. -____Kielo razy się wał obróci, kielo razy koło - znaczył kreski na podstawionych pod traktorem deskach, aby właściwie wykonać przeniesienie napędu na cztery koła. Kombinował ze wspomaganiem kierownicy, obmyślał konstrukcję przedniego mostu. Podobno inżynierowie z Ursusa właśnie tym przednim zawieszeniem Hućbałowych ciągników byli zainteresowani najbardziej...
Andrzej Pabin nie przywiązywał się specjalnie do swoich dzieł. Ciągniki szły do ludzi, choć skarbówka kontrolowała, straszyła domiarami. Dzisiaj na traktory od Hućbały można trafić w Bukowinie, w Czarnym i Białym Dunajcu, w Witowie i Chochołowie. Rozjechały się po całym Podhalu, a może i jeszcze dalej. Jeden został w gospodarstwie Hućbały, dwa wciąż pracują u jego zięcia. Andrzej Pabin pamięć ma dobrą, a już najlepiej pamięta pierwsze maszyny, które zrobił. Jedna jeździła we Wróblówce. Podczas przeprawy przez potok silnik zassał wodę. Puściło coś na zaworach. -____Bo wody nijak ścisnąć się nie da, tak jak ropy - tłumaczy powód zniszczenia wysokoprężnego motoru.
-____Wiecie - mówi - nie tylko ja żem traktory robił. W____Chochołowie Bałaś wiele maszyn złożył.
Andrzej Masny "Bałaś" z Chochołowa już w latach 60. przystosował konną kosiarkę do traktora Hućbały. Podobno chciał ten swój wynalazek opatentować, ale w PRL-u nie było z tym łatwo - szczególnie prostemu góralowi. Za swój pomysł został jednak nagrodzony - zaproponowano mu wczasy w Bułgarii. Góral po plażach nie łazi, więc Bałaś zamienił je na porządne opony do ciągnika.
Przez lata Andrzej Masny "Bałaś" z Chochołowa i Andrzej Pabin "Hućbała" z Witowa wyprodukowali setki traktorów. Gdy na Podhalu zapytać o największych góralskich konstruktorów, bez zastanowienia wskazani zostaną właśnie oni. A byli przecież i inni: jak choćby Stanisław Janik, co ma chałupę wysoko na Długoszówce, na samym skraju Witowa. Przez wiele lat robił ciągniki.
\\\*
Lato 2005 roku. Łukasz Skąpski - artysta związany z krakowską Akademią Sztuk Pięknych, członek artystycznej Supergrupy Azorro - wędruje po Podhalu, szukając maszyn. "Maszyny" - taki będzie tytuł projektu, który zrealizuje. Używa średnioformatowej mamyi, porządnych filmów fuji. Pomaga sobie - choć bez przekonania - nowoczesną cyfrówką.
Pomysł zrodził się wiele lat temu. W 1982 roku Skąpski widział w podbeskidzkiej wsi, jak rolnik uruchomił maszynę do podorywania ziemniaków. Wyglądała dość absurdalnie - przód z motocykla SHL, a zamiast tylnego koła lemiesz. W ubiegłym roku Łukasz Skąpski podjął się wykonania ogromnej dokumentacyjnej pracy na Podhalu.
-____Nie było łatwo - mówi, wspominając coś o trudnych charakterach górali. Ale zaraz dodaje, że po przełamaniu pierwszych oporów poznał wielu wspaniałych ludzi. Zrobił ok. 150 fotografii różnych pojazdów. Nie wielkich fotogramów, nie etnograficznych dokumentacji, ale po prostu zdjęć ciągników zbudowanych przez górali. Zdjęcia oszczędne w formie - zawsze podobna kompozycja. Kolejne traktory układają się w swoistą mozaikę.
-Moją intencją było pokazanie siły, jaką potrafią wyzwolić zsiebie ludzie w____niesprzyjających warunkach - tłumaczy. Ciągniki powstające w góralskich gospodarstwach były odpowiedzią na trudne warunki okresu PRL.
Zdaniem Skąpskiego konstruktorzy z Podhala prowadzili działalność antykorporacyjną, bo czym innym niż wielką korporacją było ówczesne państwo z systemem centralnego podziału dóbr i talonów na ciągniki?
-Fabryki były wrękach państwa. Porządnego ciągnika zwykły góral kupić nie mógł, apozatym taki niby nowoczesny ursus nie nadawał się nagórskie, wąskie drogi zgłębokimi, żłobionymi przez całe lata koleinami - Łukasz Skąpski wyjaśnia fenomen powstania konstruktorskiego zagłębia właśnie tutaj, na Podhalu.
Pierwsze ciągniki, te lat sześćdziesiątych, miały mały rozstaw kół - 110 cm. Nieprzypadkowo - idealnie pasowały do kolein wydrążonych przez chłopskie wozy. Później przybywało coraz lepszych duktów, więc i pojazdy stały się szersze.
W 2006 roku zdjęcia krakowskiego artysty pojawiają się na kolejnych wystawach. Kraków, Poznań, obecnie Zakopane. Wszędzie wzbudzają zainteresowanie - takie jak chciał dr Skąpski. Zwracają uwagę na fenomen, zjawisko z pogranicza ekonomii, wzornictwa, polityki. Ale największe zadziwienie te fotografie zrobiły za oceanem i w Holandii. Takich konstrukcji tam jeszcze nie widzieli - prawdziwych wehikułów wykonanych rękami górali w przydomowych warsztatach.
- To nie są prymitywne maszyny naśladujące seryjne wzorce z____wielkich fabryk - nie może wyjść z podziwu Łukasz Skąpski. Górale doskonale wiedzieli, czego im potrzeba. Przykładem niech będzie kara. Po założeniu do ciągnika powstawał pojazd z napędem na sześć kół, który jak czołg radził sobie ze stromymi zboczami, z wysokimi, podoranymi miedzami.
Podhalańscy konstruktorzy byli niezwykle praktyczni. Gdy ich zapytać, dlaczego wolą te własnoręcznie robione ciągniki od koni, zazwyczaj odpowiadają: traktor ma siłę dwóch koni. Tak mówiono o ciągnikach wyposażonych w małe, wysokoprężne silniki z Andorii, przeznaczone pierwotnie do pomp i agregatów.
Poza tym, konia trzeba karmić przez cały rok, co kosztuje sporo. Na dodatek konia kąsają gzy, a przy okazji gryzą i ludzi. No i za koniem trzeba iść, a ciągnikiem się jedzie - usłyszał Łukasz Skąpski w Witowie i Chochołowie.
\\\*
Ganzo Comp Leobersdorf 1906 - to napis na obudowie turbiny w tartaku Andrzeja Kułaka "Pilorza". To niejedyny w Witowie tartak. Po drugiej stronie potoku swój zakład ma Bolek Krupa "Mulorz". Krupa sam wykonał maszyny, po prostu zrobił sobie tartak. Kułak przejął schedę po ojcach i dziadkach.
-Dziadek pierwsze turbiny wWitowie zakładał - elektryfikował wieś na wiele lat przed tym, jak o doprowadzeniu prądu na Podhale przypomniała sobie PRL (w okolicy jest wiele osad, w których pierwsze elektryczne żarówki zabłysły dopiero w latach 60.).
Andrzej Kułak w piwnicy pod tartakiem naprawia wielkie, żelazne koło następnej przedwojennej turbiny. Jak wykona odpowiednie prace, koło trafi do prywatnej elektrowni. Od 1996 r. nadwyżkę wyprodukowanej energii sprzedaje państwu.
Pilorz trzyma się tego, co dziadek jeszcze przed wojną robił. A pradziadkowie jeszcze dawniej, bo ze starych wypisów Andrzej Kułak się dowiedział, że jego przodkowie prowadzili młyn, gonciarnię i tartak.
-Bo unas we Witowie zawsze jakiś przemysł był, już za____Austrii - tłumaczy Kułak i wspomina jeden z pierwszych generatorów prądu, jaki wykonał dziadek. Obudowa była drewniana.
Andrzej Kułak "Pilorz" ma w garażu ciągnik własnej produkcji. Skrzynia biegów z chevroleta, naczepa z multicara, motor diesel z agregatu. Mechanizm wspomagania kierownicy z Ostrówka, a koło kierownicy z najprawdziwszego osobowego mercedesa. No i jeszcze maska - wycięta z wladymirca - niewielkiego traktora popularnego kiedyś na polskich wsiach.
-____Przydaje się - mówi Kułak. Wozimy nim piach, drzewo. Jeszcze nigdy mnie nie zawiódł - tłumaczy.
\\\*
Łukasz Skąpski, fenomen "uprzemysłowienia" Witowa i Chochołowa, tłumaczy sięgającymi setek lat tradycjami. To tutaj, u wylotu tatrzańskich dolin (gdzie kopano m.in. rudę żelazną), ludzie zajmowali się konstruowaniem maszyn. Robili je najczęściej z używanych elementów urządzeń wyprodukowanych wcześniej w Wiedniu, Berlinie, a nawet Detroit. Powojenne traktory z Podhala mają sporo części z amerykańskich ciężarówek z demobilu.
-____Ta produkcja zatacza swoiste koło - mówi Łukasz Skąpski. -Do_stworzenia pojazdów górale używali części przeznaczonych nazłom. Teraz ciągniki zWitowa iChochołowa mają przedsobą prostą drogę nazłomowisko. "Samów" już nikt nie rejestruje, aimieszkańcy Podhala częściej myślą oagroturystyce niż uprawie ziemi ihodowli zwierząt. Czas "esiaków" (nazwa pochodzi odsymbolu najprostszych silników wysokoprężnych produkowanych wandrychowskiej Andorii) dobiega końca.
Łukasz Skąpski chciałby, aby ostatnie traktory mistrzów z Witowa i Chochołowa trafiły do jakiegoś muzeum. Najlepiej regionalnego - niekoniecznie w Zakopanem, gdzie atrakcji jest dość. Takie muzeum mogłoby powstać np. w Czarnym Dunajcu. Muzeum domorosłego, podhalańskiego przemysłu. Dla uwiecznienia wehikułów, które wyszły spod ręki mistrzów samouków.
To później. Teraz dr Skąpski myśli o nowym wyzwaniu - dokumentacji dziwnych pojazdów popularnych na Podkarpaciu, szczególnie w okolicach Krosna.
-
Podkarpacie nie było tak majętne jak Podhale _- mówi Skąpski. Chłopi z okolic Krosna, Jasła i Sanoka nie robili skomplikowanych konstrukcji traktorów. Wymyślili sobie pojazdy trójkołowe na bazie motocykli.
Pierwsze zdjęcia już są zrobione, a na nich - WSK z niewielką naczepą do przewożenia skoszonej trawy; węgierska pannonia ucięta wpół i dostosowana do ciągnięcia wozu.
\\\*
Andrzej Pabin "Hućbała" o traktorach rozmawia coraz rzadziej. Starzeje się, a na starość człowiek zaczyna myśleć o najważniejszych sprawach. Siada na niewysokim stołku i mówi: Ja wam o proroctwach opowiem. Bo Hućbała prorokuje. Ma to po stryku (stryju), który wielką księgę królowej Saby znalazł ukrytą w świerkowej belce - w dziurze zaczopowanej trocinami. Stryj dwie wojny wyprorokował, więc i Hućbała - konstruktor traktorów - nie będzie chyba gorszy...
Jacek Świder
Fot. Łukasz Skąpski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski