18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Małgosi miłość do świata

Redakcja
Małgosia Frączyk podpisuje tomiki swoich wierszy Fot. Michał Klag
Małgosia Frączyk podpisuje tomiki swoich wierszy Fot. Michał Klag
Spotkałam ją po raz pierwszy osiem lat temu. Uczyła się w gimnazjum, w trybie indywidualnym. To wtedy rodzice Małgosi - Janina i Marek Frączykowie - opowiadali mi o dniu, w którym ich mała córeczka pojawiła się na świecie. I o tym, że o mało nie pękło im serce, gdy lekarz powiedział wprost, że dziecko jest chore, ale jest nadzieja, że szybko umrze.

Małgosia Frączyk podpisuje tomiki swoich wierszy Fot. Michał Klag

Małgorzata Frączyk ma 19 lat i pisze wiersze. I nie byłoby w tym nic szczególnego , gdyby nie zdziwienie malujące się na twarzach czytelników, gdy orientują się, że autorką mądrych rymów jest dziewczyna z Zespołem Downa.

Mijały lata a Frączykowie przekonywali się każdego dnia, że Małgosia wnosi w ich życie nowe wartości i nie znane dotąd odcienie szczęścia. - Najpierw walczyliśmy o to, żeby żyła - opowiada ojciec. - Teraz, już razem z Małgosią, by miała dobre życie .

***

Gdy ładnie zdała egzamin kompetencyjny w gimnazjum, rodzice zaczęli szukać dla niej liceum. Wyniki były w porządku, ale dla Małgosi nie znalazło się miejsce w żadnej krakowskiej średniej szkole ogólnokształcącej. Gdyby była niepełnosprawna ruchowo - proszę bardzo. Ale Zespół Downa ją dyskwalifikował. - Bo nie da się zorganizować nauki tak, żeby sobie radziła - słyszeli.

No to poszła do szkoły zawodowej i kształciła się na kucharza; robiła sałatki, panierowała kotlety, tarła marchew na surówki. I choć bez entuzjazmu - szkołę skończyła. Zdobyła też prawo, żeby uczyć się w liceum uzupełniającym. Teraz jest w pierwszej klasie a w przyszłym roku przystąpi do matury. - Naszej córce się udało, bo jeszcze się do tej szkoły załapała. Inni nie będą mieli tej szansy. Liceum jest wygaszane i nikogo się tu już nie przyjmuje - mówią Frączykowie. - Ktoś założył, że dziecko z niepeł-nosprawnością musi mieć zawód, choćby kompletnie niedopasowany do jego możliwości oraz zdolności.

***

Rozmawiamy w salonie a Małgosia studzi emocje. Przed godziną zakończyła się prezentacja jej nowego tomiku wierszy pt. "Miłość do świata".

Koleżanki i koledzy ze szkoły czytali na głos jej poezję. Ale największe wrażenie zrobiła jej interpretacja w wykonaniu znakomitego aktora Narodowego Teatru Starego ,Jerzego Treli. - Małgosiu - dziękuję ci za to, że mogłem przeczytać wiersze pełne ciepła, radości i miłości. Jestem wzruszony i zdumiony. Pozwól, że dam ci prezent - powiedział artysta. I podarował nam wszystkim mistrzowskie wykonanie monologu Konrada z III części "Dziadów".

Publiczność biła brawo, a Frączykowie promienieli. - Ona wciąż robi postępy - mówi mama. - Dziś gdy patrzę z na to, że umie odnaleźć się wśród kolegów, jestem zachwycona. To przecież dziewczyna, która przez dziesięć lat szła ręka w rękę tylko z nauczycielem, a teraz daje odpisywać, podpowiada, ściąga na sprawdzianach. Nie sądziliśmy, że to się uda. Pierwsze lekcje w szkole były dosyć trudne, ale dała sobie radę. I po raz kolejny nas zaskoczyła.

Jej wychowawczyni i nauczycielka historii w liceum zarazem - profesor Maria Pietracha potwierdza, że koleżanki i kole- dzy Małgosi są dumni, że mają w klasie poetkę. - Nie mówię, że praca z osobami takimi jak ona jest łatwa, ale to wielka satysfakcja - mówi pani Pietracha.

Małgosia jest świetna z historii i geografii. O swoich ulubionych bohaterach wie niemal wszystko. Doskonale łączy fakty, korzysta z wiadomości, które posiada. Nie ma problemów z obsługą komputera. Stacjonarny stoi w gabinecie taty, a drugi, szkolny laptop, mieści się do plecaka. Zawsze może wydrukować to, co napisze. Bo pismo ma raczej "lekarskie".

***

- Od Małgosi można się wiele nauczyć - dodaje wychowawczyni. - Bo widzi pani ona przypomina nam to, o czym w pogoni za sukcesami i pieniędzmi wielu z zapomina; ta dziewczyna umie się ciszyć z sukcesów innych. Nie ma w niej ani krzty zawiści. Gdy oddaję sprawdziany ta moja wyjątkowa uczennica podchodzi do każdej koleżanki i każdego kolegi żeby im pogratulować. Na początku wywoływało to zdziwienie, ale teraz stało się miłym zwyczajem. To dziewczyna o dobrym, kochającym sercu. Bo ona, wie pani, czerpie z wielkiej miłości, którą obdarzyli ją rodzice. Jest dzieckiem akceptowanym i docenianym.

***

Nina i Marek Frączykowie mówią, że Małgosia to jest ich szczęście i największe życiowe wyzwanie. - Takie spotkanie jak ta szkolna promocja wierszy naszej córci, albo wcześniejsza, którą zorganizowała Krystyna Stolarska ze Stowarzyszenia "Kolonia" w Sułkowicach to dla nas powód do dumy i radości - mówi tata Marek. Ale trója z fizyki też jest dla niego sukcesem. I to, że już w szkole zasadniczej bardzo dobrze napisała test maturalny z języka angielskiego.

Jest przy tym córką troskliwą i kochającą. Małgosia jest dobra i świat postrzega wedle swojej miary. A on ją wedle swojej. Dlatego tak trudno było jej zrozumieć, że są też ludzie źli. Bo jak przekonać kogoś, kto kocha bezwarunkowo, że niektórych lepiej omijać z daleka, bo skrzywdzą, sprawią ból, oszukają?

***

Anna Kosińska, dyrektorka Zespołu Szkół Specjalnych nr.14, do którego chodzi Małgosia jest pełna uznania dla rodziców dziewczynki. - Logistykę mają dopracowaną w najdrobniejszych szczegółach. Małgosia zwiedza, pływa, ma lekcje języków obcych. No i doskonale się u nas zaaklimatyzowała. I gdyby jeszcze tylko na słowa "szkoła specjalna" na twarzach niektórych osób nie pojawiał się ten uśmieszek politowania - byłoby cudownie. Bo szkoła specjalna, to szkoła dla osób, które potrzebują specjalnego podejścia. Dzięki niemu ujawniają się ich talenty i zdolności. Po prostu.

***

Tata Marek Frączyk, prawnik i fan swojej córki, za nic ma dziwne spojrzenia i uszczypliwości. Dla niego najważniejsze jest, że w Małgosi udało się wyzwolić ciekawość świata. - Gdybyśmy jej teraz zaproponowali, że jest okazja wejść na Babią Górę - poszłaby z ochotą. Ale są również rzeczy, które robi niechętnie. Jest wśród nich, na przykład, zbieranie się do szkoły rano.

- I dlatego tata córkę wyręcza - śmieje się mama. - A to tapczan jej pościeli, a to buty przyniesie... - Oj tam... - obrusza się pan Marek. - Co innego, gdyby nie umiała tego zrobić. Ale ona umie, to czemu mam dziecku nie pomóc?

***

Dziś Małgosia jest dziewczyną praktycznie bez żadnych problemów. Wypracowali to wspólnie - ona i rodzice - krok po kroku. Gdy była mała trafili m.in. do Krakowskiego Ośrodka Rehabilitacji Wieku Rozwojowego. Tam Janina i Marek nauczyli się stymulować centralny układ nerwowy Małgosi metodą Voity. Przez wiele miesięcy, po kilka razy dziennie, wedle instrukcji terapeuty, uciskiem prowokowali wyrównanie napięcia mięśniowego, pobudzając w ten sposób rozwój ruchowy i psychiczny córki.
Poznali i zastosowali również metodę NDT (Neurodeve-lopment Treatment), która koryguje nieprawidłowości wypływające na: mówienie, chodzenie, oddychanie, jedzenie, postrzeganie i samoobsługę. Sięgnęli także po sposoby propagowane przez Glenna Domana. Metodą Domana optymalnie stymuluje się wrodzony potencjał i możliwości mózgu małego dziecka. To rozwija jego inteligencję. Mówili więc do córki i śpiewali, pokazywali świat i czytali, pozwalali wszystkiego dotknąć i każdej rzeczy przypatrzeć się z bliska.

Światowej sławy lekarz, profesor Teodor Hellbrugge, który stworzył dział pediatrii zwany stymulacją zaburzeń rozwojowych, podkreśla, że los dzieci z Zespołem Downa zależy od rodziców, od ich mądrej miłości, od poświęconego czasu, cierpliwości, wytrwałości i determinacji.Tego rodzicom Małgosi na pewno nie brakuje.

I w dodatku - co niektórych dziwi - Frączykowie są szczęśliwi. - Jest w naszym domu radość z normalnego życia - mówią. - I nie znaczy to, że jest ono łatwe. Mimo to naszej córki nie zamienilibyśmy nawet na dziesięć innych, zdrowych dziewczynek. To dziecko jest darem. Może Pan Bóg zesłał ją nam bo wiedział, że damy jej szansę, by pokazała światu jak wielkie pokłady dobroci i zdolności tkwią w każdym człowieku.

A Małgosia ma wiele talentów. Zespól Downa nie ma tu nic do rzeczy. Więc rodzice walczą o to, żeby traktowano ją jak utalentowanego młodego człowieka. To Małgosia zmusza ludzi do akceptowania niekonwencjonalnego pojmowania świata, bo dziecko inne nie znaczy gorsze, ale na swój sposób wyjątkowe. Dlatego, gdy zanieśli do wydawnictwa jej pierwszy tomik wierszy nie mówili o tym "zespole". I Małgosia wybroniła się swoimi wierszami.

***

Pewnie, że zamykając córkę w domu rodzice uniknęliby wielu nieprzyjemnych sytuacji. Przecież choroba określana jako Zespół Downa powoduje widoczne i bardzo charakterystyczne zmiany w wyglądzie dziecka. Dlatego otwierając przed Małgosią drzwi na świat musieli się uodpornić na nietolerancję i ignorancję ludzi. Wciąż napotykają natarczywe spojrzenia. - Na koncercie noworocznym w Teatrze Słowackiego czułam na sobie ciekawski wzrok eleganckich pań i panów. Tak samo bywa, gdy jesteśmy na operze. Jej widok w takich miejscach wciąż zaskakuje. A Małgośka zna libretto, historię powstania dzieła, wie wszystko o kompozytorze, orkiestrze, solistach - opowiada mama Frączykowa.

- A mnie te spojrzenia kompletnie nie obchodzą - mówi tata Frączyk. - To moja gwiazdeczka, szczęście moje. I wie pani, ona nie ma żadnego realnego problemu. To ludzie go mają. Niezbyt mądrzy ludzie.

- Ojciec ją uwielbia - przytakuje mama. - A Małgośka jest na tatę po prostu zachłanna. Tak jak na życie. Czasami trochę im w tym wzajemnym uwielbieniu przeszkadzam, bo zaganiam do chemii, albo do fizyki.

***

Nie mniej niż miłość rodziców jest ważne zaplecze materialne. I to jest domena taty. Bez pieniędzy Małgosia nie miałaby basenu i hipoterapii. Trzeba by było ograniczyć godziny rehabilitacji. Nie mogłaby przychodzić pani od matematyki a musi, bo na poziomie liceum matematyka na ogół przerasta rodziców humanistów. Gdy okazało się, że dziewczynka dobrze radzi sobie z niemieckim - były lekcje z niemieckiego najpierw dwa, potem trzy razy w tygodniu. Uczyła się też chińskiego, ma certyfikat informujący o ukończeniu kursu języka włoskiego. Zna ponad 500 słów i umie je stosować adekwatnie do sytuacji. Potrafi też porozumieć się po rosyjsku. Magdalena Dużyk, która od lat uczy dziewczynkę angielskiego uważa, że to zaszczyt pracować z uczennicą, od której można się tak wiele nauczyć. - Małgosia jest ambitną, utalentowaną osobą, ale i bardzo skromnym człowiekiem.
Jest też molem książkowym. Jako dziecko przeczytała wszystkie bajki we wszystkich możliwych wersjach dlatego, że miała je w domu.

Codziennie robi prasówkę. "Dziennik Polski" zawsze po szkole czeka na nią w kuchni. Wie kim jest Kamil Stoch, ile punktów traci do Norweżki Justyna Kowalczyk i z kim wygrali polscy piłkarze ręczni na mistrzostwach Europy. Zna postaci z polityki i ze świata kultury.

Leczenie homeopatyczne zrobiło swoje i Małgosia na ogół ma się dobrze. - Ale na hormon wzrostu się nie zgodziliśmy i dlatego nasza córka ma jedynie 140 cm i już nie urośnie. No, ale czy to jest w życiu najważniejsze? Liczą się kochający ludzie wokół.

I choć obok Małgosi jest takich ludzi wielu, wciąż bez konkretnej odpowiedzi pozostaje pytanie: co dalej? Matura - wiadomo. - A potem może studia? - myśli głośno tata Frączyk. - Może uda się pokonać opór wyższych uczelni, choć nie udało się tego zrobić w szkołach średnich. Może Małgosia przetrze szlak innych dzieciom z Zespołem Downa.

Ale najpierw jednak matura. Za rok. A za chwilę wypad na basen.

Majka Lisińska-Kozioł

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski