Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Portret wielokrotny

JOLANTA CIOSEK
"Ja będę padał plackiem przed moim społeczeństwem, będę czcił i podziwiał... ale nie mogę, jako człowiek zajmujący się literaturą, nie widzieć braku powagi, nieustannej lekkomyślności, chciejstwa, nieodpowiedzialności itp., itd., tego co nazywamy delikatnie słomianym ogniem."

KONWICKI NIE MORALIZUJE. Zostawia czytelnikowi miejsce dla jego prywatnych przemyśleń

To słowa Tadeusza Konwickiego, wybitnego polskiego pisarza, scenarzysty i reżysera filmowego, którego książka "Nasze histerie, nasze nadzieje. Spotkania z Tadeuszem Konwickim" trafiła właśnie do rąk czytelników. Słowo "spotkania" jest najwłaściwsze do określenia tej publikacji. Bo choć książka składa się z zebranych wywiadów, jakich pisarz udzielił na przestrzeni lat, to jednak nie są to wywiady zebrane, ale zestaw tekstów dobrany pod kątem zainteresowań autora i odbiorcy. Nie jest to wybór pism najważniejszych, o czym mowa już na początku książki, nie została także zachowana chronologia wywiadów. A jednak ten pozorny chaos nie przeszkadza w lekturze. Wręcz pomaga wydobyć sensy między poszczególnymi tekstami i tematami. A w tych tekstach i tematach odnajdujemy poglądy autora, ich ewolucję. Ponadto wywiady dotyczące sztuki zyskują charakter uniwersalny, podobnie jak te, w których Konwicki zwraca się ku przeszłości własnej i narodowej. Nie brak też komentarzy pisarza dotyczących spraw i wydarzeń bieżących.

Przypomnijmy, że Tadeusz Konwicki debiutował w 1947 r. Po ukazaniu się jego pierwszych, socrealistycznych powieści wiązany był z tzw. "pokoleniem pryszczatych". Ale już następne książki, m.in. "Sennik współczesny", "Wniebowstąpienie" były dowodem rozczarowania pisarza realnym socjalizmem. Jego wystąpienia opozycyjne spowodowały, że twórczość Konwickiego objęta została zakazem druku. Z tego też powodu kolejne książki, począwszy od "Kompleksu polskiego" i "Małej apokalipsy", ukazywały się w drugim obiegu. Konwicki jest także autorem scenariuszy do filmów Jerzego Kawalerowicza: "Matka Joanna od Aniołów", "Faraon" i "Austeria". Sam zadebiutował jako reżyser "Ostatnim dniem lata", nagrodzonym na festiwalu w Wenecji. Kolejne jego filmy to m.in. "Salto", "Jak daleko stąd, jak blisko", "Dolina Issy". Zawsze interesowały go sprawy egzystencjalne, problemy człowieka uwikłanego w dramat życia i czasów, w jakich przyszło mu żyć. Zawsze były i są mu bliskie sprawy polskości. O swoim filmie "Lawa" powiedział, iż jest kwintesencją polskości, pokazującym ciągle obecną w nas tradycję romantyczną. W kilkuczęściowym wywiadzie udzielonym Adamowi Michnikowi mówił: "Na świecie jestem przejazdem", a w innym dodawał: "Kocham ludzi! To znaczy czasem miałbym ochotę mały obóz założyć i pewnych typków nauczyć trochę rozumu, ale szybko w sobie to gaszę". Z kolei w rozmowie z Elżbietą Sawicką, zamieszczonej w rozdziale "Łupież na mózgu" mówił: "Nie wiem co to jest miłość ojczyzny. Czy to jest zakochanie się? Ekscytacja na widok pejzażu, ale tylko do granicy, dalej już nie? Podniecenie na widok tłumu idącego ulicami Warszawy? Rozumiem, że można kochać kobietę, być przywiązanym do przyjaciela. Ale miłości patriotycznej nie rozumiem. Ja uważam, że trzeba te rzeczy uskromnić. Wystarczy być lojalnym wobec swego otoczenia i swojego społeczeństwa".
W jednej z recenzji "Naszych histerii..." można przeczytać: "To istna mozaika łącząca się w jedną pozornie spójną opowieść. Jej głównym spoiwem są autorefleksyjne komentarze kreujące portret Konwickiego. A jaki to obraz? Dość trudno powiedzieć, szczerze mówiąc. Z jednej strony dostrzegamy bowiem świadomego własnej wartości artystę. Rozumiejącego, że nie jest w stanie podobać się wszystkim. Szukającego sprecyzowanego grona odbiorców. Zdającego sobie sprawę z tego, że tylko z głębokich przeżyć osobistych może powstać wartościowe dzieło. Mającego zdecydowane poglądy na dany temat, a zarazem potrafiącego przyznać się, że wcale nie wie, czy w pewnych kwestiach ma rację. Ogromna doza autoironii oraz próba zdefiniowania siebie w przestrzeni kulturalno-społecznej, w której się znajduje. Nie brakuje tu również fragmentów zabawnych. Konwicki nie moralizuje. Zostawia czytelnikowi miejsce dla jego prywatnych przemyśleń. Dzieli się własnymi refleksjami, dąży do zrozumienia, nie narzucając odpowiedzi. Jest to książka nie tylko dla fanów Konwickiego, lecz również dla czytelników szukających cierpkiej prześmiewczej ironii dotyczącej naszej polskiej rzeczywistości. Pozycja dla tych, którzy mają dość atakującej zewsząd papki medialnej".

I trudno nie zgodzić się z tą opinią, zważywszy na fakt, że ironia, prześmiewczość to ostra broń Tadeusza Konwickiego. Często o niej mówił drugi ironista, przyjaciel pisarza przez ponad czterdzieści lat - Gustaw Holoubek.

Tak więc polecam tę książkę wszystkim, którzy chcą się refleksyjnie zatrzymać nad tym, co polskie, nad literaturą, filmem, chcą zajrzeć do Wilna, na Litwę, odwiedzić Kresy... Tym, którzy chcą także odwiedzić wraz z pisarzem Kraków, o którym mówi w jednej z rozmów: "Kraków pamiętam jako dwa niepełne lata najbardziej słoneczne w moim życiu".

"Nasze histerie, nasze nadzieje. Spotkania z Tadeuszem Konwickim", Iskry, Warszawa 2013

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski