Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Korzenne stany świadomości

Redakcja
A czy skandynawski mróz też wywołuje odmienne stany świadomości? Fot. Karrot Kommando
A czy skandynawski mróz też wywołuje odmienne stany świadomości? Fot. Karrot Kommando
- Poprzednia płyta Kapeli "Infinity" powstała według zamysłu Mai Kleszcz i Wojtka Krzaka. Dzisiaj nie ma ich już w zespole. Co się stało?

A czy skandynawski mróz też wywołuje odmienne stany świadomości? Fot. Karrot Kommando

Rozmowa z MAĆKIEM SZAJKOWSKIM, liderem Kapeli Ze Wsi Warszawa, która wystąpi 19 kwietnia o godz. 20 w krakowskim klubie Rotunda

- Odeszli. Takie są koleje losu, rodzą się dzieci, które wymagają poświęcenia, ludzie zmieniają profesje. Od początku działalności Kapeli nikt nie został z niej wyrzucony. Tak było i w tym przypadku. Mai i Wojtkowi urodziło się drugie dziecko. To skomplikowało możliwość wyjazdów zagranicznych, a przecież nasza działalność opiera się głównie na podróżach. Poza tym rozwinęli oni własny projekt IncarNations. Dlatego musieliśmy zrobić rotację - radykalną, ale skuteczną. Mimo tego rozstania działalność Kapeli nadal ma wspólnotowy charakter - jesteśmy grupą ludzi o podobnej wizji muzyki. To nie jest zespół z castingu czy programu telewizyjnego.

- Skąd pomysł, aby na nowym albumie Kapeli - "Nord" - wzbogacić jej muzykę o skandynawskie brzmienia?

- Już od dawna nosiliśmy go w sobie. Jego realizację przypieczętowało spotkanie z Hedningarną. Od niemal dwudziestu lat próbowano zaprosić ten słynny zespół do Polski, ale nigdy się nie udawało - był on poza zasięgiem finansowym lub logistycznym. Kiedy otrzymaliśmy propozycję przygotowania programu warszawskiego koncertu, przedstawiliśmy jego organizatorce, Annie Mamińskiej, nasze marzenie - zaproszenie Hed-ningarny. I otrzymaliśmy pozytywną odpowiedź. Reszta potoczyła się sama. Na Rynku Nowego Miasta zagraliśmy z nimi koncert, a w studiu S4 Polskiego Radia pod okiem Jacka Gładkowskiego nagraliśmy wspólnie dwa utwory.

- Czy poza tymi kompozycjami, reszta materiału z "Nord" również nosi jakieś ślady muzyki etnicznej ze Skandynawii?

- Analogii ze Skandynawią jest sporo. Polegają one przede wszystkim na szorstkim brzmieniu - skrzypiec i fideli. Co więcej - nowe utwory Kapeli mają transowy i minimalistyczny charakter. Pojawiają się charakterystyczne skale, interwały, repetycje. To nasze autorskie pomysły i kreacja wychodząca z polskich pieśni i tańców ludowych, przefiltrowana przez wrażliwość, poszukiwania i koncepty muzyków. Północ jest więc raczej impresją, a nawet metaforą, bo to bardzo autorska, wręcz intymna płyta.

- W utworze "Bendzie wojna" słychać natomiast indiańskie śpiewy i bębny kanadyjskiej szamanki Sandy Scofield. Skąd pomysł na zaproszenie takiego gościa?

- Te szamańskie elementy również odwołują się do skandynawskiej i słowiańskiej mitologii. Są one bowiem wspólne dla muzyki korzennej z całego świata, ponieważ wiążą się z rytuałami, pierwotną kontemplacją natury, Matki Ziemi i afirmacją żywiołów. Sandy poznaliśmy na festiwalu Rain Forest w Malezji. Okazało się, że jest wielbicielką Kapeli, a nasza płyta "Wiosna Ludu" należy do jej ulubionych. Nas zafascynowało z kolei to, że jako córka wodza plemienia Cree, posiadła w naturalny sposób tajemną wiedzę przekazywaną z pokolenia na pokolenie. My również szukamy inspiracji w podobnych dźwiękach i siłach natury. Dlatego postanowiliśmy podkreślić te analogie.

- No właśnie: fascynuje Was przedchrześcijańska duchowość - trans, szamanizm, pogaństwo. A potem recenzent jednego z tygodników pisze o Waszej nowej płycie: "Z piekła rodem". Podoba Wam się to?
- Takie kojarzenie dawnych rytuałów z demonicznością jest oczywistym nadużyciem. Wynika ono z ich negacji dokonanej przez chrześcijaństwo. Oczywiście, część z nich przetrwała - ale już w obojętnej formie, jak choćby niedawny śmigus-dyngus. Muzyczny trans pozwala jednak odtworzyć te dawne stany świadomości. To swego rodzaju praca antropologiczna - oparta w dużej mierze na intuicji i wyobraźni, ale i na źródłach pisanych czy historiach muzykantów. Dzięki nim udaje się przywołać wiele niezwykłych zdarzeń z historii. To ogromna przestrzeń, którą eksplorujemy, aby zdobyć wiedzę choćby o tym, skąd pochodzimy.

- Jak tym razem dobieraliście teksty na płytę?

- Zawsze staramy się wybierać perełki polskiej poezji ludowej, aby miały ciekawe przesłanie i były ponadczasowe. Otwierający album "Ej ty, gburski synie" mówi o nierównościach społecznych, ale także o kimś, kogo dzisiaj nazywamy celebrytą - to najczęściej kabotyn z parciem na szkło, plecący o niczym, znany z tego, że jest znany. "Bendzie wojna" opisuje z kolei ciągle, niestety, aktualny temat wojennego koszmaru. Znaleźć takie teksty nie jest łatwo. Poświęcamy dużo czasu studiom nad zapiskami dawnych pieśni i klechd, archiwalnymi nagraniami. Dawniej często sami prowadziliśmy badania terenowe. Chcemy, aby tym tekstom nadać nowe życie, znaczenia, by słuchacze mogli interpretować je na różne sposoby. Dlatego tym razem zrezygnowaliśmy z ich wyjaśnień umieszczanych w booklecie. Uznajemy wolnościowe podejście do sztuki, dźwięku i słowa - nie chcemy nikomu na siłę udowadniać, że było tak, a nie inaczej.

- Skoro tak mówisz, to czy mam rozumieć, że hipnotycznie wyśpiewana "Kołysanka konopna" to ślad... psychodelicznych eksperymentów na dawnej polskiej wsi?

- Jak najbardziej! Według teorii Włodka Kleszcza jamajska muzyka jest wypełniona konopną wibracją, a polska - spirytusową. Tymczasem również u nas granie transowych dźwięków było poszukiwaniem odmiennych stanów świadomości. Powszechna była hodowla konopi, które wykorzystywano do produkcji odzieży (len), sznurów i oleju. Sławomir Gołaszewski twierdzi, że w wiekach dawnych częste było stosowanie różnych naturalnych środków wspomagających - ziół czy grzybów. Dlatego w "Kołysance konopnej" dotykamy, chcąc nie chcąc, ciekawego zagadnienia: wpływu naturalnych psychodelików na polską tradycję i kulturę.

- (śmiech) Szczerze powiedziawszy, jakoś mnie to nie przekonuje. Wróćmy zatem do muzyki. Przed nami koncert Kapeli w Krakowie. Jak oddacie Wasze nowe brzmienie na żywo?

- Na pewno zagramy większość utworów z "Nord" w transowych, pełnych improwizacji wersjach. Trzon tej muzyki pozostanie niezmienny, bo Hedningarna czy Sandy Scofield dodali jedynie dodatkowych barw naszej muzyce - to oni nagięli się do nas, a nie my do nich. Pojawi się oczywiście kilka starszych kompozycji, które publiczność szczególnie lubi. Bardzo cieszymy się na ten koncert w Krakowie. To cudowne miejsce, gdzie czeka na nas zawsze wyjątkowo gorąca i energetyczna publiczność. Dlatego uwielbiamy tutaj wracać.

Rozmawiał Paweł Gzyl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski