MÚM W PÓŁNOCNYM ŚWIETLE Fot. KBF
Niedziela, 12 września, godz. 20, Hala Ocynowni Chemicznej Arcelor Mittal Poland
- Widziałem na Waszej stronie internetowej, że zbieracie od fanów fundusze**na nagranie nowej płyty. Aż tak dotknął Was kryzys finansowy w Islandii? **
- Sam to dopiero zauważyłem. Myślę, że to raczej żart, który Gunni wrzucił do netu. Kryzys finansowy nie zmienił niczego w naszym kraju. Kiedy system finansowy runął, wszyscy mieliśmy nadzieję, że nastąpią jakieś pozytywne zmiany. Przez media przetoczyła się dyskusja o etyce, o tym, czego oczekujemy od państwa jako społeczeństwo. Ale teraz wszystko znikło. Znów wróciliśmy do materialistycznego sposobu życia, w którym wszystko traktuje się powierzchownie.
- Czy polityczne lub społeczne problemy**mają wpływ na Waszą muzykę i teksty? **
- Rzeczywistość ma zawsze ogromny wpływ na sztukę, wręcz decyduje o jej kształcie. Chcemy powiedzieć naszym odbiorcom, że jeśli funkcjonowaliby w bardziej otwartym społeczeństwie, mieliby więcej możliwości działania. Teraz jesteśmy ograniczani przez rząd i warunki ekonomiczne, które nam stwarzają politycy.
- To ciekawe - zawsze myślałem, że Wasza muzyka jest zanurzona w świecie wewnętrznym: w wyobraźni, emocjach, snach.
- Nie jesteśmy typowymi eskapistami. Jeśli przyjrzymy się naszemu przekazowi, wyłania się z niego utopijna wizja idealnego obrazu świata, który każdy z nas nosi w sobie. Ale to tylko jedna z możliwych interpretacji twórczości zespołu. Zazwyczaj nie lubimy za bardzo zastanawiać się nad nią i zostawiamy to innym. Dla nas tworzenie muzyki to instynktowny proces.
- Wydaje mi się, że ważnym elementem piosenek múm jest dziecięca wrażliwość. Czy wspomnienia z dzieciństwa mają duży wpływ na to, co robicie?
- Myślę, że tak. Nie jesteśmy ludźmi zakręconymi na punkcie dorastania. Staramy się zachować dziecięcą figlarność i to właśnie często ludzie słyszą w naszej muzyce. Okres dzieciństwa jest niezwykle ważny dla każdego człowieka - wtedy nasze postrzeganie świata nie jest jeszcze skażone cywilizacyjnymi nawykami. Nasza skłonność do żartów wynika więc prawdopodobnie z... naszej dziecinności.
- Wasze wczesne produkcje miały zdecydowanie bajkowy charakter. Mam tu na myśli delikatną elektronikę, dziecinne wokalizy, kruche rytmy. Krytycy nazwali to "emo-troniką". Skąd wziął się pomysł na tak oryginalną muzykę?
- Tak naprawdę to nigdy nie było żadnego pomysłu. Po prostu byliśmy kreatywni - i dzięki temu bez zastanawiania się nad czymkolwiek przeskoczyliśmy wszelkie intelektualne rozważania. Krytycy mieli potem problem, jak to nazwać - "emo-tronika", "indie-tronika", "folk-tronika", nazwy się mnożyły, nawet nie zdołałem ich wszystkich zapamiętać. Dla nas to po prostu muzyka pop.
- Początkowo wykorzystywaliście w dużym stopniu elektronikę, by potem zwrócić się raczej ku akustycznym brzmieniom. Co o tym zadecydowało?
- Podążamy tam, gdzie prowadzi nas muzyka, a nie na odwrót. Nigdy nie nagraliśmy dwa razy takiego samego utworu ani takiego samego albumu. I to jest najbardziej ekscytujące. Kiedy przystępujemy do pracy nada następną płytą, z niecierpliwością czekamy, gdzie tym razem zawędrujemy. A to zawsze jest wielką niewiadomą.
- Ostatnio używacie w swych nagraniach mnóstwo różnych, czasem ekscentrycznych instrumentów. Uczycie się grać na każdym z nich?
- Uwielbiamy nowe wyzwania, tworzenie nowych brzmień, poznawanie nowych instrumentów. Ta ciekawość sprawia, że ciągle poszukujemy. Dla nas liczy się spontaniczność. Kiedy zaczynamy sesję, nie mamy żadnej koncepcji. Po prostu gramy i muzyka wychodzi sama.
- Rejestrujecie muzykę na kolejne płyty w niezwykłych miejscach - opuszczonej latarni morskiej czy XVI-wiecznym dworku w Estonii. Czy otoczenie ma duży wpływ na Waszą twórczość?
- Jesteśmy niecierpliwi - i to sprawia, że ciągle potrzebujemy nowych wrażeń, które wywołają w nas świeże emocje i uczucia. A ciekawe miejsca je zapewniają. Z drugiej strony, nagrywaliśmy w tych lokalizacjach, o których wspomniałeś, ponieważ są bardzo ciche i bardzo piękne. Cisza, przyroda, uroda miejsca, potrafią wprowadzić nas w dobry rytm do tworzenia muzyki. A to niezwykle ważne dla każdego rodzaju twórczości.
- W niedzielę wystąpicie w Krakowie na otwarciu festiwalu Sacrum Profanum, dedykowanemu muzyce współczesnej. Czy to zaproszenie nie było dla Was zaskoczeniem?
- Cóż, gramy na różnego rodzaju festiwalach. Nasza muzyka jest pełna dźwiękowych niuansów, dlatego pasuje do różnych imprez, różnych scen. Graliśmy już na festiwalach muzyki współczesnej, choćby w Holandii, gdzie wystąpiliśmy z tamtejszą Radiową Orkiestrą Symfoniczną w programie z kompozycjami Iannisa Xenakisa. Pojawialiśmy się też na festiwalach jazzowych, folkowych, a nawet noise`owych. Mało tego - wiele lat temu byliśmy nawet na festiwalu średniowiecznym, wystrojeni w zbroje, na koniach, walcząc na miecze. To było zabawne, jesteśmy otwarci na wszelkie przygody.
- Skąd pomysł, żebyście zagrali z wieloma gośćmi - muzykami z waszej rodzinnej Islandii?
- Propozycja padła od organizatorów, ale bardzo nam się spodobała. Idealnie pasuje do tego miejsca i czasu. Cieszymy się ogromnie na możliwość wspólnego koncertu z naszymi przyjaciółmi.
- Co przygotowujecie na Sacrum Profanum?
- Właśnie spotykamy się z muzykami, którzy będą nam towarzyszyć na scenie w Krakowie. Kiedy pojawimy się na niej 12 września wraz z chórem i orkiestrą, postaramy się zamienić ten wieczór w coś magicznego.
Rozmawiał PAWEŁ GZYL
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- Oto najśmieszniejsze nazwy miejscowości w Polsce! To nie jest żart. One istnieją!
- Najseksowniejsi panowie na Wyspach Brytyjskich. Jest nowy ranking
- Shein w Warszawie. Tak wyglądało wielkie otwarcie sklepu chińskiego giganta
- Szokujące zachowanie polityka. Lizał pisuar i śpiewał nazistowskie pieśni - WIDEO