Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cztery siostry Chapko w teatrze

WOJCIECH CHMURA
Z Nowego Sącza pochodzą dwie pary aktorek bliźniaczek z jednej rodziny: Paulina i Karolina oraz Ala i Ola Chapko. Wszystkie niezwykle utalentowane, z zadatkami na gwiazdy sceny i ekranu. Gdyby młodszej parze, na razie licealistek, grających na deskach amatorskiego Teatru Robotniczego im. B. Barbackiego w Nowym Sączu, udało się skończyć szkołę teatralną i wypłynąć na szersze artystyczne wody, byłoby to wydarzenie w historii sceny i filmu dotąd niespotykane.

Dwie pary sądeckich bliźniaczek: Karolina i Paulina oraz Aleksandra i Alicja - grają w teatrach. Starsze w profesjonalnych, młodsze na razie w amatorskim, ale też zapowiadają się na bardzo dobre aktorki.

Owszem, aktorskie rodziny nie są czymś wyjątkowym. Wystarczy wspomnieć choćby hollywoodzki klan Baldwinów czy całą naszą rodzinę Peszków. Natomiast dwie pary bliźniaczek aktorek z jednej rodziny - byłby to absolutny hit światowy. Paulina i Karolina przyszły na świat 15 listopada 1985 roku. Niespełna 10 lat później, 5 stycznia 1995 roku urodziły się kolejne dwie siostry, Ala i Ola. Przypadek dwóch par bliźniąt tej samej płci w jednym małżeństwie jest, zdaniem lekarzy, absolutną rzadkością.

- Rodzice nie mylili nas nigdy - mówi Karolina. - Szkolna wychowawczyni, pani Fałowska też nie. Kiedy jednak po narodzinach Ali i Oli przeprowadziliśmy się z ciasnego mieszkania na osiedlu Barskie do domu w podsądeckich Biczycach Dolnych i tam zaczęłyśmy chodzić do szkoły, nowy wychowawca, Jacek Paluch, szybko się poddał.

Dziewczynki mają te same zainteresowania. Od najmłodszych lat pociąga je aktorstwo i występy w teatrze. Karolina i Paulina grają dziś na deskach teatrów Krakowa i Wrocławia. Jednak początki scenicznej kariery zaczynały na sądeckich scenach, w Teatrze Robotniczym oraz w Teatrze NSA Janusza Michalika.

- Doskonale pamiętam debiut Karoliny i Pauliny - przypomina Janusz Michalik. - Wystąpiły wtedy w "Serenadzie" Sławomira Mrożka. Później w tym samym teatrze grany był spektakl Witkacego z ich udziałem, jeszcze później przyszedł czas na pamiętne do dziś role w "Nowych szatach króla" w Teatrze Robotniczym. Grały tam duet męskich krawców szyjących tytułowe szaty - doskonały występ! Także i w kolejnych spektaklach dawały sobie świetnie radę. Na przykład w "Przygodach rozbójnika Rumcajsa".

"Czarujące były w adaptacji baśni Andersena Karolina i Paulina Chapko jako Janek i Franek, pomysłodawcy królewskich szat" - pisał w w 2003 roku recenzent "Dziennika Polskiego" .

Dziewczęta pokazywały się nie tylko w teatrze, ale także próbowały sił w konkursach recytatorskich, o udziale w szkolnych programach artystycznych w I LO im. J. Długosza nie wspominając.

Rok po "Nowych szatach króla" Paulina, wówczas maturzystka, zajęła pierwsze miejsce w wojewódzkich eliminacjach Ogólnopolskiego Konkursu Recytatorskiego.

Nietrudno się domyślić, że Ala i Ola, jako para dorastających maluchów, siedziały wówczas z rodzicami na widowni. O czym myślały? To jasne - by tak jak starsze siostry zagrać na scenie... Wychowawczyni szkolna, Małgorzata Fałowska, wymyślała dla nich coraz to nowe role. W widowisku "Pies i wilk" grały jedną rolę po połowie i nikt się nie zorientował. Podobnie było u Małgorzaty Stobierskiej, instruktorki Miejskiego Ośrodka Kultury.

- W "Królowej Śniegu" Gerda miała sporo tekstu - opowiada Małgorzata Stobierska. - Zagrały ją obie, każda po kawałku i nikt nie poznał zamiany dziewczynek w połowie spektaklu.

- Tak się zbiegło - wspomina Janusz Michalik, reżyser wielu przedstawień w Teatrze Robotniczym - że od dawna miałem w planach wystawienie sztuki według Twaina "Książę i żebrak". Ala i Ola nadawały się idealnie do głównych ról. To samo było z "Kopciuszkiem". Pamiętam jeden z Jesiennych Festiwali Teatralnych, gdy w kuluarach pojawiły się starsze bliźniaczki. Trafiły na Tomasza Stockingera i Grzegorza Wonsa, którzy wówczas występowali w jednej ze sztuk. Gonili za nimi oczami, a już szczęki im dosłownie opadły, gdy się dowiedzieli, że są jeszcze drugie młodsze bliźniaczki i dopiero one są identyczne.
- Obie z Karoliną jesteśmy humanistkami, mamy podobne zainteresowania, czytamy te same książki. Łapię się na tym, że patrzę na twarz siostry i wiem, co ona myśli - dodaje Paulina. - Nie musiałyśmy się nigdy zamieniać na klasówkach, bo obie byłyśmy tak samo dobre z polskiego czy historii. A z matematyki nie bardzo sobie możemy pomóc. Pamiętam, że robiłyśmy żarty przez telefon. Jedna udawała drugą.

- Bardzo nie lubiłyśmy w dzieciństwie, jak się do nas zwracano "bliźniaczki" - mówi Ola. - Albo jeszcze gorzej, gdy mówiono do którejś z nas w liczbie mnogiej: "Zróbcie coś, podejdźcie tu", a wiadomo, że chodziło tylko o jedną z nas.

- Mówili tak, bo nas nie rozpoznawali - uśmiecha się Ala.

- Kiedy się urodziłyśmy, byłyśmy dosłownie takie same, rude i piegowate. Nazwano nas marchewki. Dziadek Walerian, tata mamy, który miał siostrę bliźniaczkę, także rudy, przyjechał ze Szczecinka. Był szczęśliwy. Patrzył w nas jak w swój obrazek. Nikt nie spodziewał się, że za dziesięć lat historia się powtórzy. Z tym, że Ola i Ala podobne są do taty - opowiada Paulina.

- Prawdę mówiąc, myśleliśmy poprzestać na jednej parze dziewczynek. Ola i Ala zjawiły się na świecie dość nieoczekiwanie. A to, że zapukały na świat znowu razem, było dla wszystkich zaskoczeniem - opowiada Anna Chapko. - Cała czwórka, bo więcej rodzeństwa już nie ma, bardzo się kocha. Nie mówiąc o nas, co my czujemy z mężem. Te cztery "dziopki" to nasze szczęście.

- Dziś, mimo że starsze znalazły się daleko od siebie, bliska więź nie osłabła - dodaje tata, Piotr Chapko.

- No pewnie, że nie - potwierdza dobitnie Karolina, obecnie aktorka krakowskiego Teatru Bagatela. - Każda z nas czuje bliskość drugiej, myślimy o sobie. Na ile nasza praca teatralna pozwala, kontaktujemy się ze sobą.

Karolina skończyła krakowską szkołę teatralną. Na drugim roku studiów zagrała w "Biesach" realizowanych w Teatrze STU, reżyserowanych przez Krzysztofa Jasińskiego. Później była ważna rola w "Szkole żon" z Jerzym Stuhrem. No i związała się z Teatrem Bagatela. Trafiła na plan filmu "Yuma", dużej produkcji o czasach PRL. To może być jej filmowy wystrzał.

Paulina wróciła niedawno do Wrocławia do Teatru Polskiego, gdzie gra od kilku lat, z Warszawskich Spotkań Teatralnych. W trakcie festiwalu zespół aktorski dowiedział się, że grany właśnie przed warszawską publicznością spektakl "Utwór o matce i ojczyźnie" Jana Klaty został uhonorowany specjalną nagrodą marszałka dolnośląskiego.

- Łączy nas podobna wrażliwość, ta sama pasja - mówi Paulina. - Bo teatr jest naszą pasją. Praca aktora to ciężki kawałek chleba. Trzeba do tego pasji. Cieszę się, że mam pracę we wrocławskim Teatrze Polskim, bo to scena z wielkimi tradycjami, bywały tu wystawiane legendarne spektakle, grywali wspaniali aktorzy. Warto kontynuować tę tradycję.

Oprócz teatru Paulina zajęta jest na planie dwóch seriali: "Galerii", która właśnie się zaczęła w telewizji, oraz "Ojca Mateusza".

W sądeckiej Małej Galerii odbyła się niedawno premiera sztuki Ionesco "Łysa śpiewaczka" w reżyserii polonisty z I LO Grzegorza Rapci. Oczywiście, z udziałem tegorocznych maturzystek Ali i Oli.

Zachwyciły swobodą gry, dojrzałością i improwizacją. - "Łysa śpiewaczka" to dobry trening przed egzaminem do szkoły teatralnej - mówi Ola.

Ala jeszcze się waha.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski