Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zarażony miłością

Redakcja
Mężczyzna opracował taki portret pamięciowy Aurelii Fot. Łukasz Grzymalski
Mężczyzna opracował taki portret pamięciowy Aurelii Fot. Łukasz Grzymalski
Polski internet ma swoje dzielnice czerwonych latarń - serwisy towarzyskie "Odloty" i "Roxa". Wyszukiwarka przesiewa bazę danych o prostytutkach. Znajduje takie sprzedajne damy, jakich pożąda internauta. Można szukać według wieku, wagi, ceny za godzinę pracy. Można wyselekcjonować tylko panie z najbliższej okolicy, by zaoszczędzić na dojazdach. Twórcy elektronicznych sklepów z kochankami pomyśleli prawie o wszystkim.

Mężczyzna opracował taki portret pamięciowy Aurelii Fot. Łukasz Grzymalski

Na słupie wisi plakat z informacją o zniknięciu dziewczyny. Nie powiesiła go ani rodzina, ani policja, ani fundacja ds. szukania zaginionych. Kartkę przyczepił mężczyzna z Nowej Huty, który opowiedział nam o uczuciu do prostytutki.

Zapomnieli tylko o tym, że ogłoszenia niektórych kapłanek płatnego seksu powinny być opatrzone ostrzeżeniem: "W tej możesz zakochać się nieszczęśliwie". Staszek wpadł. Kliknął i się zaczęło. To była blondynka. Mężczyzna wspomina jej serdeczność, jej uśmiech, jej gniazdko w krakowskim apartamentowcu. Pewnego dnia panienka, jak twierdzi jej rozanielony klient, znikła bez śladu. Teraz szuka jej przy pomocy policji, ogłoszeń w internecie, plakatów na mieście. "Ponad trzy lata temu zaginęła dziewczyna, którą kocham" - napisał.

Nieustalona tożsamość

Staszek mówi, że najpierw szukał samodzielnie. Mężczyzna rozpytuje, rozgląda się, analizuje tropy. Nic z tego. Idzie na policję, do prokuratury. Przekonuje śledczych, że ukochana dziewczyna na telefon mogła zostać uprowadzona. Hipoteza jest prawdopodobna, bo tyle mówi się o współczesnych niewolnicach - pozbawionych wolności prostytutkach na łasce i niełasce sutenerów. Śledztwo idzie jednak opornie. Państwowe organy ścigania marnie radzą sobie z zadaniem, jakim obciążył je zakochany. Policjanci i prokuratorzy nie znajdują niezidentyfikowanej kurtyzany z jego snów, która w języku urzędowych papierów określana jest jako "kobieta o nieustalonej tożsamości o pseudonimie »Aurelia«".

Staszek nie zna nawet prawdziwego imienia blondynki. W branży "usługi dla dorosłych" to normalna sprawa. Dziewczyny sprzedają ciała bez ujawniania prawdziwych personaliów. Zasada stara jak świat, jak najstarszy zawód. - Były okazje, żeby dowiedzieć się o niej więcej. Zostawiała przy mnie torebkę, telefon. Mogłem sięgnąć, zajrzeć. Wolałem jednak nie grzebać w jej rzeczach. Prawdziwa tożsamość Aurelii nie była mi wtedy potrzebna. Nie myślałem, że kiedykolwiek będzie - opowiada odurzony mężczyzna.

Miała się odezwać

Poszukiwacz zaginionej Aurelii podaje, że spotykał się z nią od początku 2008 r. Dziewczyna, według opowieści, świadczyła usługi w lokalu przytulnym i zakamuflowanym. Na rozsiane, niepozorne agencje towarzyskie o małym metrażu mówi się "mieszkaniówki". Są "mieszkaniówki" takie i owakie. W niektórych lokalikach burdelmama przyprowadza do salonu zdyscyplinowany szereg panienek w skąpych szatkach. Klient siada na sofie, wybiera, zabiera dziewczynę do osobnego pokoju, płaci i wymaga. W gniazdku Aurelii, jak wspomina Staszek, nie odbywał się taki targ niewolnic. Bywało niemal rodzinnie. Zakochany klient wspomina: - Ostatni raz skontaktowałem się z nią przed Bożym Narodzeniem w 2008 r. Przyniosłem bombki, ubraliśmy choinkę. Obiecała, że odezwie się do mnie.

Milcząca komórka

Staszek mówi, że komórka Aurelii przestała odpowiadać. - Poszedłem do ochroniarzy z apartamentowca. Powiedziałem: "Przychodziłem tu do takiej ładnej blondynki". Strażnik odpowiedział: "To już pan nie będzie przychodził". Nie dowiedziałem się niczego więcej. Nie dostałem się do środka.
W grę wchodziły różne scenariusze. Panienka mogła zmienić miasto. Mogła rzucić najstarszy zawód. Dziewczynę mogła też wciągnąć odwieczna komedia romantyczna - oświadczyny, zaręczyny, ślub. Staszek wyobraża sobie niekiedy, że jego ulubienica odeszła z agencji do innego mężczyzny.

- Czasami zastanawiałem się, czy ona ma kogoś na poważnie. Liczyłem się z tym, że Aurelia pewnego dnia może wyjść za mąż za kogoś z jej normalnego życia. Nadal się z tym liczę, choć mi mówiła, że nie ma takiego mężczyzny. Rozumiem, że mogła odejść do kogoś lub tak po prostu.

Pozytywna wizja komedii romantycznej z prostytutką w roli głównej, małopolska odmiana "Pretty Woman", nie uspokaja Staszka na długo. Po głowie chodzi mu bowiem czarny scenariusz - fabuła sensacyjna, gangsterska. W tych wyobrażeniach Aurelia jest więziona przez okrutnych alfonsów, szprycowana narkotykami. Jeszcze przed zgłoszeniem sprawy na policję Staszek rozpowszechniał w internecie informację o Aurelii przetrzymywanej, pozostającej w zagrożeniu. Wykorzystywał możliwość wpisywania prywatnych komentarzy pod artykułami, które są publikowane przez portale informacyjne. Każdy internauta może dopisać własną opinię do plotek o gwiazdach, newsów o katastrofach i rewolucjach. Zakochany mężczyzna wszelkie doniesienia komentował na jedno kopyto. Wpisy Staszka zawsze dotyczyły zniknięcia blond piękności. Niektórzy internauci musieli zainteresować się, bo specjalną stronę z informacjami o poszukiwanej odwiedzono ponad 25 tys. razy.

Manewr Suczki

Gdy człowiek szaleje na punkcie blondynki, zapłaci każdą cenę za szansę spotkania. Staszek twierdzi, że panienka do towarzystwa o przydomku Ognista Suczka zaproponowała mu kontakt z Aurelią. Za grubszą kasę. Mężczyzna mówił o tym nie tylko w rozmowie z reporterem. Złożył też oficjalne zawiadomienie o przestępstwie, bo sowicie opłacona Suczka nie wywiązała się z obietnicy. Organy ścigania uznały, że taki manewr można zakwalifikować jako oszustwo.

- Twierdziła, że Aurelia "jest pilnowana". Jednym ze strażników miał być chłopak Suczki. To była szansa. Miał upić pozostałych ochroniarzy i umożliwić rozmowę z przetrzymywaną. Jasne, że to musiało kosztować. Na początku była mowa o trzech tysiącach złotych. Spotkałem się z Suczką w barze. Wypiliśmy po piwie. Chciała mnie gdzieś wieźć. Jednak ja nie mogłem wyciągnąć całej sumy z bankomatu. W tym dniu przekroczyłem limit i maszyna odmawiała wypłaty. Zadzwoniliśmy do chłopaka Suczki. Powiedziałem, że pieniądze będą na jutro. Odpowiedział: "Ale jutro to będzie kosztowało pięć tysięcy" - opowiada Staszek. - Nazajutrz miałem całą kwotę. Na spotkanie z Suczką poszedłem z mocnym przekonaniem, że nie dam pieniędzy od razu. Najpierw mieli mi pokazać Aurelię. Znów piliśmy piwo. Może coś w nim było? Nie wiem. Zachowałem się niezbyt rozsądnie, bo pozwoliłem Suczce schować banknoty do torebki. Nie pojechałem do Aurelii, a dziewczyna znikła z moimi pieniędzmi. Ulotniła się, gdy wyszedłem do WC. Suczka znikła z pięcioma tysiącami, ale telefon odebrała. Mówię: "Jesteś złodziejką". Ona na to, że zmuszono ją do zabrania moich pieniędzy. Nie, to raczej nie był jej pomysł. Tak uważam, bo była wkurzona. Gdyby zabrała te banknoty dla siebie, byłaby zadowolona. Potem jeszcze kontaktowaliśmy się. Padła propozycja przemycenia mojej komórki do miejsca, gdzie jest przetrzymywana Aurelia. Spróbowałem. Usłyszałem potem: "Nie udało się" - dodaje.
Suczka, według Staszka, nie jest zła. Mężczyzna znów przedstawia wizję kobiety uciemiężonej, którą źli faceci z półświatka zmuszają do zachowań niskich moralnie. Szlachetne prostytutki, niegodziwi alfonsi... Niedobrzy są też, w wyobraźni zakochanego, policjanci i prokuratorzy. Nie znaleźli przecież Aurelii, na której Staszkowi tak bardzo zależy. Mężczyzna najmuje adwokata i pisze skargi na bezczynność śledczych.

Państwo poszuka blondynki

Staszek dziwi się, że organa ścigania mają trudności z ustaleniem czegokolwiek na temat Aurelii i Suczki. On sam znalazł wiele, jak sądzi, obiecujących tropów. Np. pewien salon kosmetyczny w centrum Krakowa. Jego pracownicy coś powinni wiedzieć, bo prostytutki to stałe klientki. Staszek referuje wyniki własnego dochodzenia: - Dowiedziałem się, że dziewczyny do towarzystwa korzystają z tego salonu. Dla klienta trzeba być piękną od stóp do głów. Tylko niektóre kosmetyczki potrafią dopracować każdy szczegół ciała. Zwykły salon piękności przygotuje kobietę na wyjście do biura czy na imieniny, ale dziewczyna przyjmująca klienta w łóżku potrzebuje pomocy wybitnych specjalistek od urody.

Staszek domaga się też, aby śledczy zainteresowali się lokalem, w którym działała "mieszkaniówka" z Aurelią w ofercie. Nieruchomości zwykle mają jakichś właścicieli, a po wynajmujących powinny zostać ślady w postaci umów najmu. Zadurzony mężczyzna żąda, by przeanalizować kwity mieszkania.

- Policjanci chyba uważają, że prostytutka to człowiek drugiej kategorii. Nie warto się starać, by znaleźć. Sam zdobyłem sporo informacji na temat lokalu. Policja może przecież więcej - narzeka były klient blond piękności.

Zmobilizowanie prokuratury, która umorzyła postępowania w sprawie zaginięcia Aurelii i oszustwa Suczki, stało się drugim życiowym celem Staszka. Pierwszym jest - nietrudno się domyślić - odzyskanie ukochanej. Tym razem, jak zarzeka się mężczyzna, nie chodzi o wynajmowanie jej na godziny. Chce jej zaproponować wspólne życie. O ile jest wolna.

Rzeczniczka krakowskiej Prokuratury Okręgowej Bogusława Marcinkowska informuje o powtórnym podjęciu czynności. Jak twierdzi, zgłaszający sprawy Aurelii i Suczki podsunął nowe informacje.

Łukasz Grzymalski

Imię bohatera tekstu zostało zmienione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski