Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Depresja Pana Jana - zapiski kliniczne

Redakcja
Arystokrata, pisarz, podróżnik

1. Nuda

Jan Potocki, urodzony w magnackiej rodzinie, roku Pańskiego 1761, jako syn jednego z przywódców konfederacji radomskiej i Teresy Potockiej, dzieciństwo ma, rzec można, spokojne. Uczy się w Europie (Genewa, Lozanna; pozazdrościć!). Francuski poznaje świetnie (polski o wiele gorzej; a szkoda!). Jest ponadto dzieckiem "żywym, roztargnionym i marzycielskim" (co znaczy, że staje się utrapieniem dla nauczycieli; niedobrze!).

Prędko też zaczyna się nudzić. Jak mops.

Nudzie zapobiec mają rozmaite pomysły. Przykłady? Proszę bardzo. Jako zaledwie 16-letni chłopak Potocki dostaje pozwolenie na odbycie służby wojskowej w barwach dworu austriackiego. Wbrew woli rodziców, decyduje się. Szczerze liczy na bójki.

Na próżno.

Bo zamiast na front trafia do jakichś koszar monarchii.

Nie mija kilka dni i...

"Wkrótce owładnęła nim nuda, owa nuda, tak nieprzyjazna rodzajowi ludzkiemu, który robi tyle głupstw, żeby się jej wymknąć, ale dla hrabiego ta nuda stała się dobroczynna. Próbował znaleźć jakieś zajęcie, które by go wyzwoliło od tej strasznej przypadłości, ale z trudem udawało mu się zdobywać książki. W ręce wpadło mu parę dzieł Voltaire'a. Przeczytał je z rozkoszą. Czytał wszystko, co tylko potrafił zdobyć" - dowiadujemy się ze wspomnień, które zaświadczą także, że wtedy, wraz z książkami, dla Potockiego otwiera się nowe życie: podróże, historia, zwłaszcza starożytna.

2. Zblazowanie

O ile wiadomo, jak zwalczyć nudę (np. książkami), o tyle o wiele trudniej okazuje się zwalczyć swoje pochodzenie. Młody hrabia uczestniczyć musi w różnych posiedzeniach, przyjęciach, zabawach, swawolach. Ma przy okazji możliwość posłuchania plotek. Jak na przykład tej o niestrawności, "której ofiarą padł ambasador sułtana, ocalony in extremis przez osobistego lekarza Józefa II, ku wiecznej chwale medycyny europejskiej, głoszonej później w Maroku".

Nuda?

Owszem, nadal nuda. Aczkolwiek dla młodego marzyciela takie - czasem rzucone półsłówkami historyjki - stają się podnietą do działania. Wynika z tego: a to podróż na Wschód, a to do Turcji, a to do Egiptu, Holandii, Hiszpanii...

No i Maroka, by sprawdzić, jak tam rzeczywiście jest.

Zresztą w tym czasie, jako dwudziestokilkuletni hrabia, Potocki zdaje sobie sprawę, że od biesiad woli przygodę.

Wystawne życie? Raczej nie.

Etykieta? Drażni.

Biografowie Potockiego piszą piórem zdecydowanym: "Niech sobie Wiedeń będzie uwodzicielskim, zabawowym miastem, ale wezwania świata - tego prawdziwego, a nie wytwornego - są o wiele silniejsze".

Zaczyna się więc podróżnictwo w życiu Potockiego. Obfite, bo zamożny paniczyk może sobie na to pozwolić. Podróż jako doświadczenie świata ma być szansą na uwolnienie się z arystokratycznego gorsetu.

3.Ekstrawagancja

W końcu jednak i okres podróży - przynajmniej na chwilę - się kończy. Potocki osiada w Polsce, zostaje posłem na Sejm Czteroletni, a swoją pasję (reporterską, możemy śmiało dziś powiedzieć) przekuwa na zawód. Wydaje oto tygodnik relacjonujący debaty sejmowe.
Uspokaja się? Powiedzmy.

No bo równolegle wychodzą jednak inne cechy hrabiego.

"Przyjmuje u siebie gości w stroju czerkieskim, boso, i ma na swoich usługach jednookiego Kozaka, ekskonfederata barskiego, ubranego oczywiście w strój narodowy". Ibrahima Potocki przywozi z podróży do Turcji. Odgrywa on nie tylko rolę lokaja, ale też zajmuje miejsce z tyłu karety. Potocki i Ibrahim stanowią nieodłączną parę - jak Don Kichot i Sancho Pansa.

Wkrótce Potocki staje się też obiektem niewybrednych żartów warszawskiego towarzystwa. Garderobiane ekstrawagancje i ekscentryczność zachowania inspirują publicystycznych wierszokletów do adekwatnych kompozycji. Śmiech, kpina, żarty na każdym kroku nie przynoszą chluby ani samemu hrabiemu, ani samemu królowi, Stanisławowi Augustowi Potockiemu.

Gdy więc właściciel oryginalnego Kozaka postanawia wyjechać na Ukrainę, polski władca pisze z ulgą: "Ubędzie mi tutaj jeden cierń".

4. Fantazja

Potocki przez lata wykazuje się nadzwyczajnym dystansem do rzeczywistości. Niestraszne mu szykany, komentarze, strachy, oszczerstwa, pomówienia i inne zachowania, które wyraźnie czynią z niego człowieka społecznie, by tak rzec, odrębnego.

Jako znawcę eksperymentów, chimer i ekstrawagancji hrabiego nie trzeba też długo namawiać na przykład do wypróbowania nowego sposobu podróżowania, jakim jest balon.

W, jak pisali poeci, "powietrzną żeglugę" zostaje oczywiście zabrany ukochany sługa Potockiego.

Lot się ostatecznie uda. Śmiercią się w każdym razie nie skończy, chociaż "JP. Potocki trochę utracił przytomności i Turczyn także w tym mu nie ustąpił, tak daleko, że w powtórną (...) podróż obaj, pan i sługa, nie mieli rezolucji puścić się".

Wokół lotu Potocki buduje również własny mit, który będzie opiewać jego zmysł przedsiębiorczy, ciekawość świata i filuteryjność, a przede wszystkim pasję przekuwania własnych fantazji na rzeczywistość.

5. Zwierzęta

Uwielbienie hrabiego do niestandardowych przyjaźni jest niebywałe. W dorosłym życiu towarzyszy mu nie tylko Turczyn, ale także pies.

Bo hrabia w ogóle kocha zwierzęta. Jako otwarty na inność interesuje się niespotykanymi w Europie gatunkami (stoczek, sumak) oraz tymi, które odznaczają się niezwykłym zachowaniem.

Pisze z pasją tak:

"Nie mogę zakończyć zapiski, nie opowiedziawszy o nowym gatunku szkodnika, który zakłóca spokój tego pustkowia, a raczej moich gospodarzy, jedynych jego mieszkańców. Od trzech lat osiedlił się w pobliżu wielki czarny brytan z czarnym podgardlem, aby żyć na ich koszt. Wykorzystuje każdą okazję, by wpaść do obejścia, i zdumiewająco zręcznie skacze, by ścignąć mięso zawieszone na hakach; ponieważ zaś dom jest niski, niemal zawsze mu się to udaje. Nierzadko zrzuca pokrywy naczyń, gdzie przechowuje się mleko, i opróżnia je do ostatniej kropli. Przedmiotem jego najczęstszych kradzieży jest pieczeń. Ponieważ gospodarze moi gotują na świeżym powietrzu, w odległości trzydziestu kroków od domu, potrafi zawsze wypatrzeć moment, kiedy nikogo nie ma pobliżu, przewraca garnek, porywa zeń gorące mięso i ucieka ze swym łupem".

6. Samotność

Około 40-letni Potocki jeszcze nie wie, że wielkimi krokami zbliża się do swojego kresu. Wyrusza w kolejne wyprawy, w tym olśniewającą swym rozmachem ekspedycję rosyjskiego hrabiego, niejakiego Jurija Aleksandrowicza Gołowkina. Do Chin.

Personel liczący prawie 300 ludzi (w tym: akademików, inżynierów wojskowych, geografów, a nawet mineraloga) musi budzić podziw, choć dla Potockiego najbardziej liczy się odkrywanie nowych lądów i kultur. Ma szczęście, bo ta robota zostaje wpisana w plan ekspedycji. Egzotyczne widoki, orientalne obyczaje, dziwaczne stroje oraz, chociażby, turecka drukarnia - cieszą Potockiego jak dziecko.

Nie obędzie się oczywiście bez nieprzyjemności - tych drobnych, typu czekanie prawie dwa miesiące na granicy z Chinami; oraz tych poważniejszych - każących na przykład zawrócić poselstwo z drogi (co jest skutkiem odmowy oddania hołdu przez ambasadora Rosji przedstawicielowi cesarza).

Jan Potocki, dotąd w ferworze przygód, nowych odkryć oraz studiów, które tak kocha - zamyka poselski pochód w odwrocie. Sam.

Jest wyraźnie przygnębiony.

7. Pisarstwo

Skoro jeszcze jako młody chłopak Potocki odkrywa piękno słowa pisanego i drukowanego, to dlaczego nie utrzymać tej pięknej pasji w chwilach zwątpienia? Narastające obowiązki i obciążenia (rodzina, nuda polityki i inne sprawy), a także rozczarowania (fiasko nowych wypraw) sprawiają, że Potocki coraz mocniej chowa się między okładki książek. Także tych pisanych przez siebie.

A ma on na swoim koncie nie tylko wydawnictwo czasopism okolicznościowych (jak na przykład to sejmowe), ale i liczne relacje z podróży. Są to - od razu dodać należy - pisma gawędziarskie przyprawione pasją domorosłego erudyty: eksploratora innych kultur, badacza fauny i flory, fascynata historii (ze szczególnym naciskiem na starożytną historię Egiptu).

Jest też wśród tej wcale niemałej kolekcji dzieło przedziwne, wymykające się jakimkolwiek klasyfikacjom. "Rękopis znaleziony w Saragossie" to - jak stwierdza potomek Jana, Marek Potocki - "wspaniały, pikarejski, pudełkowy, zagadkowy" utwór. "Od pierwszych wydań tego dzieła, dzisiaj sprzedawanych na aukcjach bibliofilskich za kolosalne sumy, było ono czytane, podziwiane, plagiatowane".

Dzieło to Potocki pisze przez lata, ciągle zmieniając fabułę, dopisując lub skreślając czasem duże fragmenty i - w ten sposób - utrudniając i tak niełatwą już (przez samą treść i formę "Rękopisu") pracę przyszłych badaczy.

Jak zawsze rozrzutny, nieco dziwaczny, szybko nudzący się i na wskroś niedopasowany Potocki jest jednak ostatnią osobą, która będzie się przejmować tym, co inni pomyślą.

I tak jest ze wszystkim. Włącznie ze śmiercią.

8. Samobójstwo

Relacja jednego ze świadków ostatniego dnia (23 grudnia 1815 roku) żywota Potockiego (lat 52) brzmi tak:

"Wszyscy zgodnie twierdzili, że pan był wprawdzie niezdrów od kilku niedziel, lecz w tym samym dniu był dość wesół - a nawet z rana kazał wypłacić pensję wszystkim swoim oficjalistom; (...) że nagle, po obiedzie, wypędził swego wiernego kundelka Pateau, który, skowycząc, wciąż dom obiegał; że potem, w kwadrans, posłyszano strzał i nic więcej - a kiedy wpadli ludzie do pokoju, zastali to, cośmy sami widzieli... Później nieco dostrzeżono, iż on, pistolet jakiś stary znalazłszy, nabił nie kulą (bo jej nie miał), ale gałką ołowianą od pokrywki jakiejś puszki, którą, widać było, iż w miarę, jak go melancholia opadała, dość mozolnie nożem odrzynał, czego też w jednym dniu dokonać nie mógł".
Hrabia pochowany zostaje na cmentarzu obok kościoła - niewielkiego, pod wezwaniem Trójcy Świętej w Pikowie.

Tuż obok. Bo w świątyni dla samobójców miejsca nie ma.

Nie wiadomo, czy Potockiemu jest to na rękę. Jedna z licznych legend mówi, że hrabia zabija się srebrną kulą od cukiernicy. Wypiłowywał ją systematycznie przez lata, uważając, że jest wilkołakiem.

Byłby więc pierwszym wilkołakiem pochowanym zgodnie z kościelnym obrządkiem.

Żywot (nie tylko depresyjny) hrabiego Jana Potockiego najlepiej opisany został w książce Françoisa Rosseta i Dominique Triaire "Jan Potocki. Biografia" wydanej przez warszawską oficynę W.A.B. w 2007 roku.

MARCIN WILK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski