Filip Wroński
Filip Wroński, najlepszy, oprócz Otylii Jędrzejczak, pływak trenujący w Krakowie i jeden z lepszych w kraju, ma bardzo młodą i niewinną twarz. Kto dzisiaj śledzi na bieżąco dokonania pływaka i kolejne tytuły, które on kolekcjonuje, może myśleć, że kariera od początku była wyznaczona prostym schematem: talent, trochę pracy i szczęścia. Aż trudno uwierzyć, że za tą niewinną, 21-letnią twarzą kryje się jednak twardy charakter. Przypadek Wrońskiego wskazuje bowiem, jakie efekty może przynieść systematyczność i upór.
Jeszcze w podstawówce osiągnął pierwszy znaczący sukces. W ósmej klasie zakwalifikował się finału A rocznikowych Mistrzostw Polski, zajmując 6. miejsce.
Przed pierwszą poważną decyzją stanął po ósmej klasie. Świadectwo było dobre, nawet z czerwonym paskiem. Poza tym interesowała go ekonomia. Zresztą do dzisiaj w nielicznych wolnych chwilach sięga do książki. Wtedy jednak wybrał krakowską Szkołę Mistrzostwa Sportowego, choć w grę wchodziły jeszcze renomowane licea oo. Pijarów i im. Sobieskiego. Mówi, że on sam zdecydował. Czy znał już wówczas skutki własnego wyboru? Faktem jest, że obciążenie treningowe zwiększyło się ponad-dwukrotnie, do pięciu godzin dziennie, łącznie z sobotą, a niekiedy nawet niedzielą. Treningi dały jednak natychmiastowy efekt. Po kilku miesiącach pobytu w SMS-ie, Filip poprawił prawie o 20 s(!) najlepszy wynik na 200 m stylem klasycznym, który do dzisiaj jest jego koronnym dystansem, a w grudniu w pierwszej klasie, podczas mistrzostw okręgu ustanowił rekord Polski na 100 m stylem zmiennym (1.03.17) w swojej kategorii wiekowej. W tym samym roku na zimowych MP Wroński zajął 5. miejsce, ale został sklasyfikowany z rocznikiem 1978. Nieoficjalnie wśród swoich rówieśników był drugi. To jednak wciąż było za mało. - Chciałem piąć się coraz wyżej. Za dużo poświęciłem, żeby nagle zrezygnować - mówi. Sukces przyszedł znacznie szybciej niż się spodziewał. Na letnich MP zdobył złoty medal, a nagrodą było powołanie do kadry olimpijskiej "B", czyli do bezpośredniego zaplecza olimpijczyków. Zaczęły się poważne zgrupowania. Wrońskiemu przyznano też stypendium, które utrzymał aż do czwartej klasy, co roku wypełniając niezbędne minimum. Najważniejsze jednak, że chciało mu się pływać i dalej trenować. - Jak jest chęć i praca, to człowiek sam się dopinguje - twierdzi dzisiaj. W drugiej klasie zdobył "złoto" w MP, co już dla nikogo nie było zaskoczeniem, ale przede wszystkim wywalczył brąz na Mistrzostwach Europy na 200 m "żabką", wynikiem 2.21.14. Progresja była ciągła, bo rok później zajął wprawdzie 4. miejsce w Glasgow, ale wynik poprawił o 2,5 sekundy (2.18.55). Jednocześnie stawał czterokrotnie na najwyższym stopniu podium w MP, a wyniki w trzech konkurencjach (200 m kl., 200 m zm., 400 m zm.) dawały mu medale seniorskie. Dopiero na zakończenie SMS-u nastąpiła stagnacja. Filip wziął udział w Pucharze Świata i zakwalifikował się nawet do finału, ale nie było postępu w rezultatach. Brak minimum do kadry pozbawił go stypendium. Powód był jeden: matura. Wroński podkreśla, że wiele zawdzięcza dyr. Jałosze, który umożliwił mu korzystanie z wszystkich obiektów na terenie liceum.
Po niej wybrał AWF, ale teraz trochę żałuje, bo kierunek studiów nie ma nic wspólnego z pływaniem. - Czasami wręcz przeszkadza. Poza tym nikogo nie interesuje, czy ja pływam czy nie - mówi Wroński. Ma indywidualny tok studiów.
Nie wiadomo jednak, czy na innej uczelni miałby tyle czasu na trening, a to właśnie w czasie studiów, na I i II roku, uzyskał rekordy życiowe na 200 m kl. Przed rokiem wyjechał na Majorkę na Akademickie Mistrzostwa Świata, zajmując 6. miejsce na basenie 50-metrowym z czasem 2.17.68. Na 25 m pobił rekord życiowy podczas ubiegłorocznego Grand Prix (2.12.36), co dało mu 19. miejsce na listach światowych i start na MŚ w Atenach. Wywalczył tam 8. pozycję w finale A, co uważa za swoje największe osiągnięcie. W Polsce, co stało się już tradycją, był oczywiście bezkonkurencyjny.
Nie udało się tylko zakwalifikować do Sydney. Przegrał rywalizację z największym rywalem - Markiem Krawczykiem. Krakowianin nie traci jednak nadziei. -_ Styl klasyczny jest najbardziej siłowy, dla prawdziwych mężczyzn. Szczyt możliwości osiąga się w wieku 23-25 lat, więc mam jeszcze możliwości przed sobą. _Najważniejsze jest to, że chce pływać. Już myśli o ME w Walencji, MŚ w Japonii i Uniwersjadzie w Pekinie. W przyszłości chciałby otworzyć szkółkę pływacką.
Na razie jednak nie wiadomo, czy nie będzie musiał zmienić klubu, bo sekcja pływacka w Wiśle, która pokrywała dotychczas wszystkie koszty związane z treningiem, została zawieszona. Na razie, Filip chce wykorzystać dłuższe, ze względu na igrzyska, wakacje. Tak dużo wolnego nie miał od wielu lat.
Remigiusz Półtorak
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?