Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prezent dla trenera

Redakcja
- Wygląda na to, że chłopcy których Pan trenuje, mają talent do piłki nożnej. Zdobyli mistrzostwo tak halowe, jak i boiskowe Krakowa, wygrali wiele turniejów w kraju.

Z powodu redukcji

 Jerzy Smoter zapisał się do Towarzystwa Sportowego Wisła w wieku 9 lat. Po przygodzie zawodniczej w 1970 roku został trenerem. Niedawno dowiedział się, że w Towarzystwie nie ma dla niego miejsca, choć właśnie wrócił ze swoimi najmłodszymi trampkarzami ze zwycięskiego turnieju w Szczecinie.
 - Lecz, żeby nie było za dobrze trener Stanisław Chemicz skutecznie przeszkadza mi w dalszej pracy. Napisał wniosek o zlikwidowanie etatu trenera najmłodszych trampkarzy, a zarząd, w osobach Celiny Sokołowskiej oraz prezesa Ludwika Miętty-Mikołajewicza na to przystał. Powiedziano mi, że jedynym powodem mojego odejścia z klubu jest redukcja etatu, który zajmowałem, wymuszona oszczędnościami, dodajmy niezbyt wysoko opłacanego.
 - A jak, z perspektywy lat, które spędził Pan w pobliżu szkółki piłkarskiej Wisły, ocenia Pan jej działalność?
 - Może to ostre słowa, lecz uważam, że jest to wyłącznie folwark dr. Stanisława Chemicza. Kiedyś wychowankowie Wisły zasilali pierwszą drużynę seniorów i na tym polegała siła klubu. Tymczasem szkółce przez 14 lat istnienia udało się wychować jednego piłkarza pierwszoligowego - Łukasza Surmę, który na dodatek gra dziś w chorzowskim Ruchu. To chyba za mało, jak na tak ogromne przedsięwzięcie. Za to gabloty wypełniają puchary za osiągnięcia juniorów, trampkarzy, którzy kończą grać w piłkę, zanim rozpoczną karierę. To jeden z efektów działalności szkółki, w której liczy się doraźny sukces, a nie wychowanie piłkarza.
 - Od kiedy pracuje Pan w Wiśle jako trener?
 - Zacząłem przed dwudziestu laty. Sporo chłopaków, później piłkarzy pierwszej drużyny, przewinęło się przez moje ręce. Wielu na ligowe boiska trafiło w innych klubach. Dostałem piękny prezent na jubileusz dwudziestolecia pracy w klubie.
 - Czy wobec tych wydarzeń rozstanie się Pan z piłką?
 - Oczywiście, że nie. Jest takie powiedzenie "Biedny, ale piękny". W Garbarni przyjmują mnie z otwartymi ramionami. To nie jest bogaty klub, ale mam nadzieję, że chłopcy, których trenuję, będą mogli nauczyć się w nim gry w piłkę. Bo spora część zawodników, których trenowałem w Wiśle, chce wraz ze mną przejść do Garbarni.

(kg)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski