Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wzór obrońcy profesjonalisty

Redakcja
Dziś ANTONI SZYMANOWSKI - bo o nim oczywiście mowa - kończy 50 lat. Starsi kibice, zwłaszcza Wisły, doskonale pamiętają elegancko, a jednocześnie skutecznie grającego obrońcę, który był prawdziwym utrapieniem dla wszystkich napastników, mających (nie)przyjemność spotkania się z nim na murawie. Młodszym sympatykom futbolu, którzy nie mieli okazji oglądać go w akcji, przypominamy najważniejsze fakty z bogatej kariery Tosia.

Jeden z najlepszych polskich piłkarzy w historii Antoni Szymanowski kończy dziś 50 lat

 Uchodzi za jednego z najlepszych piłkarzy w historii naszego futbolu. W latach 70. był jednym z czołowych prawych obrońców Europy. Z powodu problemów zdrowotnych, przedwcześnie zakończył wspaniałą karierę. Przez pewien czas pracował jako trener, potem odsunął się od futbolu. Od kilku lat znowu jest w piłkarskim światku, w Wiśle i w reprezentacji juniorów...
 Nie był piłkarzem - nazwijmy to - błyskotliwym medialnie, tak jak Włodzimierz Lubański, Jan Tomaszewski czy Zbigniew Boniek. On błyszczał przede wszystkim na boisku. Grał przez wiele lat na równym, wysokim poziomie, praktycznie nigdy nie zawodząc. - Nie próbowałem nigdy bawić się w napastnika, choć współczesny futbol wymaga także od obrońców szybkich rajdów po skrzydłach, dośrodkowań, dokładnego rozgrywania piłki. Nic jednak nie zwalnia obrońcy od przestrzegania dewizy - pilnuj swej bramki! Coraz trudniej o gole. Nie chodzi o kurczowe trzymanie się tyłów, ale o zapewnienie bezpieczeństwa na własnym przedpolu, rozbicie ofensywnych akcji rywali - tak w książce "Wielki finał" charakteryzował swój sposób i filozofię podejścia do gry, gdy był jeszcze czynnym zawodnikiem.
 Ma w swojej kolekcji trzy medale z największych imprez światowych, zyskał wielkie uznanie w oczach kibiców, może się pochwalić imponującą karierą, a jednak nie do końca jest zadowolony z tego, co osiągnął i z tego, jak oceniają go inni. - Byłem zawodnikiem z drugiej półki - tak mówi o sobie. I dodaje: - Nikt mnie, jako piłkarza, nie pożegnał, a należało mi się coś więcej za to, co osiągnąłem. Trzeba się jednak z tym pogodzić.
 Mógł grać o wiele dłużej, ale nagle - jak to sam określa - "zaczął się sypać" i musiał zawiesić buty na kołku. On, wcześniej okaz zdrowia, tak wielce przywiązujący wagę do dbania o siebie, w wieku zaledwie 32 lat rozstał się z piłkarską murawą. Próbował swoich sił w pracy szkoleniowej, ale szybko dał sobie z tym spokój. Przyzwyczajony do zawodowego podejścia do futbolu nie mógł pogodzić się z amatorszczyzną. Stara miłość jednak nie rdzewieje. Po latach rozłąki wrócił do futbolu, do Wisły. Odżył, pracuje z juniorami, ma plany na przyszłość.
 Obecnie jest trenerem reprezentacji do lat 18. Jego podopieczni zagrają w sierpniu w eliminacyjnym turnieju w Estonii (rywalami będą Estonia i Walia). Zwycięzca turnieju zagra z mistrzem grupy, w której zmierzą się Niemcy, Szwecja i Turcja. Triumfator tej rywalizacji wystąpi w finałowym turnieju ME U-19 w 2002 roku (medaliści tej imprezy będą mieć zagwarantowany udział w MŚ).
 - Jeśli nie wygramy grupy, definitywnie kończę pracę z juniorami i będę się rozglądał za pracą z seniorami. Jeśli natomiast uda się nam awansować, to tę decyzję odłożę na nieco później. Z juniorami pracuję już pięć lat. Nie chcę być zaszufladkowany jako trener wyłącznie juniorów. Coś się nauczyłem, nabyłem pewnych doświadczeń i chcę to wykorzystać. Trener powinien wszystkiego spróbować. Byłem nauczycielem wychowania fizycznego, pracowałem z juniorami, miałem epizod z seniorami. Czuję się na__tyle pewny siebie, że mogę zacząć poważniejszą pracę, nie mam żadnych kompleksów. Moim atutem nie jest wiek, ale nie jestem trenerem wypalonym. Jeśli dostanę szansę, to spróbuję ją wykorzystać. Trzeba podejmować największe wyzwania - twierdzi.

 (FIL)

Antoni Szymanowski

 Ur. 13 stycznia 1951 roku w Tomaszowie Mazowieckim. Obrońca. Wzrost: 180 cm. Waga: 75 kg. Kluby: Wisła Kraków (1963-1970), Gwardia Warszawa (1970-1971), Wisła Kraków (1972-1978), Gwardia Warszawa (1978-1981), FC Brugge (1981-1983). Reprezentacja: pierwsza drużyna (1970-1980) - 87 meczów, 1 bramka. Sukcesy: MŚ - 1974 (3. miejsce), 1978 (5.-6. miejsce), IO - 1972 (1. miejsce), 1976 (2. miejsce), MP (z Wisłą) - 1976 (3. miejsce), 1978 (1. miejsce). Absolwent AWF Kraków. Trener piłki nożnej I klasy. Trener koordynator ds. młodzieży w Wiśle. Trener reprezentacji juniorów do lat 18. Społeczny wiceprezes Małopolskiej Rady Olimpijskiej.

Cieszy się, że...

 \ Brał udział w największych sukcesach polskiego futbolu w latach 70. Razem z reprezentacją zajął trzecie miejsce w mistrzostwach świata w 1974 roku w RFN i piąte-szóste cztery lata później w Argentynie. Zdobył też złoty medal olimpijski w 1972 roku w Monachium i srebrny w 1976 roku w Montrealu.
 \
W latach 1970-1980 rozegrał 87 meczów w reprezentacji (wg najnowszej interpretacji i zgodnie z decyzją Prezydium PZPN z 1997 roku "tylko" 82 + 5 nieoficjalnych), co daje mu czwarte miejsce w historii naszej piłki, za Grzegorzem Lato (100 + 4), Kazimierzem Deyną (97 + 6) i Władysławem Żmudą (91 + 2).
 l Był jednym z bohaterów pamiętnego meczu na Wem-bley w 1973 roku, gdy w eliminacjach MŚ Polską zremisowała z Anglią 1-1. - To prawdziwa baletnica na boisku, obrońca nienaganny technicznie i taktycznie, po prostu wspaniały piłkarz - taką opinię o nim wyraził słynny angielski trener sir Alf Ramsey.
 \ Jego wysokie umiejętności i równą, ustabilizowaną formę doceniali kolejni selekcjonerzy: w kadrze juniorów Jerzy Słaboszewski (10 gier), w drużynie młodzieżowej Andrzej Strejlau (20 gier), a w pierwszej reprezentacji Ryszard Koncewicz, Kazimierz Górski, Jacek Gmoch i Ryszard Kulesza.
 \
W 13 meczach drużyny narodowej pełnił funkcję kapitana (większość z nich pod koniec kariery). Ciekawostkę stanowi fakt, że występy w reprezentacji zakończył w tym samym meczu - z Kolumbią w Bogocie - co dwaj inni wiślacy Kazimierz Kmiecik i Adam Nawałka (hat-trick zanotował wtedy wiślak Andrzej Iwan).
 \ Ma praktycznie pewne miejsce - na prawej obronie
- w symbolicznej "jedenastce" wszech czasów polskiego futbolu. We wszelkiego rodzaju plebiscytach jego pozycja była (jest) niezagrożona. W 1975 roku zosatł uznany najlepszym polskim futbolistą w prestiżowym plebiscycie katowickiego "Sportu".
 \
Dzięki piłce zwiedził kawał świata, zaliczył wspaniałe sportowe imprezy i zebrał wielką kolekcję płyt. Te ostatnie namiętnie kupował podczas zagranicznych wojaży. Jako młody chłopak śpiewał w chórze krakowskiej filharmonii. Muzyczna pasja pozostała mu do dziś, a grał doprawdy "śpiewająco".
 \* Wrócił do futbolu i znowu do... reprezentacji. Tym razem w roli trenera drużyny do lat najpierw 16, a teraz 18. Pod jego wodzą reprezentacja awansowała do finałowego turnieju 17-latków w Izraelu. Nie wyszła z grupy, ale pokazała się z dobrej strony. Ma satysfakcję z tego, co robi, znowu jest w grze...

 (FIL)

Żałuje, że...

 \ Nie rozegrał więcej meczów w reprezentacji. Gdyby nie różne nieporozumienia z trenerami Jackiem Gmochem i Antonim Piechniczkiem mógłby mieć na koncie ponad 100 gier w drużynie narodowej i być absolutnym rekordzistą w naszym futbolu. Reprezentacyjną karierę zakończył mając zaledwie 29 lat.
 \
Nie pojechał na mistrzostwa świata w 1982 roku. Trener Antoni Piechniczek powołał go na obóz, ale ostatecznie nie zdecydował się na włączenie go do 22-osobowej kadry, mając inną koncepcję personalną. W rezultacie nie poleciał do Hiszpanii, a znalazł się tam stoper z... pękniętą kością strzałkową.
 \ Nie zdobył z Wisłą więcej niż jednego tytułu mistrza Polski. Nie wszyscy jego koledzy podchodzili do sportu tak profesjonalnie jak on. W latach 70. wielce utalentowani wiślacy zamiast brylować w lidze, tylko dwa razy zajęli miejsce w czołowej trójce (trzecie w 1976 i pierwsze w 1978 roku).
 \
Nie sięgnął z reprezentacją po medal w mistrzostwach świata w 1978 roku. Jego zdaniem, nasza drużyna była bardzo mocna, stanowiła mieszankę rutyny i młodości (Zbigniew Boniek i Adam Nawałka). Za dużo jednak było rozmów o pieniądzach i.... filozoficzno-naukowego podejścia do gry trenera Jacka Gmocha.
 \ Nie dane mu było zagrać w finale turnieju olimpijskiego w 1972 roku z Węgrami. Pod koniec meczu z Marokiem mógł inaczej interweniować w starciu z szarżującym rywalem. Nie odpuścił jednak i w efekcie doznał m.in. złamania kości w stawie skokowym Finałowy mecz oglądał z nogą w gipsie jako kibic.
 \
Nie przemyślał do końca odejścia z Wisły do Gwardii w 1978 roku. Opuścił drużynę, wyczuwając - jak przyznaje po latach - niechęć do swojej osoby. A Wisła osiągnęła wówczas apogeum swoich możliwości. Gdyby został, być może awansowałaby ona nie tylko do ćwierćfinału, ale nawet do finału Pucharu Europy.
 \ Na kilka lat zrezygnował z pracy trenerskiej. Prowadził Clepardię, Cracovię, CKS Czeladź. Jako zawodowiec nie znosił fuszerki, nieprofesjonalnego podchodzenia do gry i treningów, handlowania meczami. Gdyby był cierpliwszy i mniej wymagał od siebie, dziś miałby za sobą długi ligowy staż trenerski.
 \
Odsunął się na dłużej od futbolu i Wisły. Przez pewien czas uczył wychowania fizycznego w szkole, przez wiele lat nie bywał w swoim byłym klubie. Długo uważał, że był niedoceniany, czuł się niedowartościowany. Teraz przyznaje, że popełnił błąd, że może sam wyolbrzymiał pewne sprawy, sprawiał wrażenie odtrąconego.

 (FIL)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski