Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pierwsza w życiu coca-cola...

Redakcja
- Proszę opowiedzieć o tym, jak polska ekipa olimpijska dostała się do Stanów Zjednoczonych?

Wspomina Helena Lewandowska

Helena Lewandowska z domu Gąsienica-Daniel startowała na Zimowych Igrzyskach w 1956 i 1960 r. w biegach narciarskich. Była zawodniczką Wisły-Gwardii Zakopane. W Squaw Valley zajęła 21. miejsce w biegu na 10 km i 4. miejsce w sztafecie.

- Do Ameryki lecieliśmy samolotem. Pamiętam, że w czasie lotu była bardzo gwałtowna burza śnieżna. Wylądowaliśmy na lotnisku w San Remo, a stamtąd do wioski olimpijskiej dostaliśmy się autokarami.
- Jakie wrażenie robiło miasto i wioska olimpijska?
- Squaw Valley podobało mi się i to bardzo. Wszędzie dookoła białe góry i śnieg. Organizatorzy wszystko znakomicie przygotowali, mieszkaliśmy w wiosce olimpijskiej, w dużo lepszych warunkach niż w Cortinie d'Ampezzo cztery lata wcześniej. Znakomite było wyżywienie w formie szwedzkiego stołu. Każdy brał to, co mu smakowało. Po raz pierwszy w życiu piłam wtedy coca-colę. Wygodne były też pokoje. Mieszkaliśmy w dużych 4- lub 5-osobowych pokojach. Pamiętam, że spałam w jednym pokoju z łyżwiarkami, chyba z Pilejczyk, która zdobyła wtedy medal olimpijski.
- Jak na ceremonii otwarcia prezentowali się Polacy?
- Niestety, niezbyt dokładnie pamiętam nasze ubrania olimpijskie, gdyż po powrocie do kraju musieliśmy wszystko oddać. Natomiast prezentowaliśmy się podczas ceremonii otwarcia bardzo ładnie. Ekipa nie była zbyt liczna, w sumie 17-18 osób. Prowadził nas Józek Karpiel jako sztandarowy.
- A starty olimpijskie?
- Powiem, że nie do końca jestem z nich zadowolona. Zwłaszcza w sztafecie mogłam pobiec lepiej. Na wystrzał pobiegła "Fuńka" Biegunówna, która przyprowadziła sztafetę na dobrej pozycji, potem biegłam ja i na ostatniej zmianie Józia Pęksa-Czerniawska. Na podbiegu, jak pamiętam, minęła mnie, niestety, jedna z zawodniczek. Zajęłyśmy wtedy czwarte miejsce, a do medalu było tak blisko.
- Czy Polonia amerykańska interesowała się polską ekipą?
- Tak, mieliśmy spotkania z Polonią. Poza tym jednego dnia przedstawiciele Polonii zabrali nas na piękną wycieczkę samochodem w góry. Mogliśmy oglądać areny zmagań olimpijskich i Squaw Valley z góry. Widok był naprawdę niesamowity i jest to jedno z moich najpiękniejszych wspomnień olimpijskich.
R**ozmawiał**: WOJCIECH SZATKOWSKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski