Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W piątej sekundzie!

BOCH
Garbarnia Kraków - Wisła II Kraków 0-1 (0-1)

IV LIGA PIŁKARSKA

0-1 Mączyński**1.Sędziował Tomasz Piróg (Kraków). Żółte kartki: Kwater -**Jacek. Widzów**250.Garbarnia: Wójcicki 7 - Nocoń 6, Śliwa 6, Pluta 5, Kalemba 5 - Szymanowski 5, Brak 5, Zięba 5, Przeniosło 5 (71 Kozubowski) - Wołczyk 6, Kwater 5. Wisła**II: Jarosiński 6 - Bielecki 6, Jacek 6, Łapuszek 6, Grochowski 6 - Kubowicz 7 (90 Krasnodębski), Burns 6, Żuchowicz 6 (90+3 Ascherl), Bik 6 (80 Chrzanowski) - Mączyński 5, Szabat 5 (46 Pindiur 5).
Na środku boiska stała piłka, obok niej dwóch wiślaków. Gdy sędzia Piróg dał sygnał do rozpoczęcia meczu, Szbat trącił futbolówkę do Mączyńskiego, a ten - stwierdziwszy, że bramkarz Garbarni oddalił się od swojego posterunku - kopnął ją z całej siły. Piłka przeleciała te 50 metrów, przelobowała Wójcickiego i wpadła pod poprzeczkę! W piątej sekundzie meczu!
Najszybciej zdobyty gol w historii futbolu? Raczej nie, bo do podobnych sytuacji już dochodziło, a statystyki nie ogarniają wszystkich rozgrywek na całym świecie. Oficjalny rekord imprez rangi mistrzostw świata Krzysztof Mączyński poprawiłby jednak zdecydowanie: Brazylijczykowi Fabinho potrzeba było aż dziewięciu sekund, by strzelić bramkę Nowozelandczykom w tegorocznych MŚ do lat 17...
W sobotę ten niesamowity gol okazał się jedynym. Co ciekawe, Mączyński stając kilka razy oko w oko z Wójcickim, miał znacznie gorsze pomysły na zakończenie akcji niż wtedy, gdy dzieliło ich pół boiska. Zarówno w 60, jak i w 61 min bramkarz "Brązowych" bronił oddawane z bliska strzały wiślaka. Już wcześniej zdążył zrehabilitować się za błąd z początku spotkania: w 36 min na słupek sparował uderzenie Szabata z 11 m, w 52 min nie dał się pokonać Burnsowi.
Okazje wiślaków były efektem ich szybkich akcji, w których z najlepszej strony pokazywał się Kubowicz. W 26 i 29 min dogrywał partnerom piłkę tuż przed bramkę Garbarni, ale najpierw Szabatowi przeszkodził Śliwa, a za chwilę Bika uprzedził Przeniosło. Gospodarze w pierwszej połowie nie byli w stanie przeprowadzić sensownego ataku. Zagrożenie stworzyli dopiero tuż przed przerwą, po rzucie wolnym. Zacentrował Wołczyk, główkował Kwater i piłka prześlizgnęła się po poprzeczce.
Garbarze poprawili się trochę w II połowie. Więcej sił zaczęli wkładać w ofensywę, ale to z kolei prowokowało gości do kontr, których efektem były m.in. szanse Mączyńskiego. Jarosiński w bramce Wisły musiał interweniować po strzale Kalemby (66 min), "główka" Wołczyka trzy minuty wcześniej była niecelna. Szansę na remis miejscowi zaprzepaścili ostatecznie w 84 min. Akcja, której rozpędu nadał Wołczyk, była naprawdę przedniej marki. Nocoń podawał jako ostatni, a Brak miał dużo miejsca i czasu, by z narożnika pola karnego dokładnie przymierzyć. Celował w okienko, ale piłka przeleciała tuż obok...
Była jeszcze odpowiedź wiślaków, czyli kolejny pojedynek Mączyńskiego z Wójcickim. A właściwie zapowiedź pojedynku, bo w świetnej sytuacji wiślak nie opanował piłki.
TOMASZ BOCHENEK**

Kubik wybrał remis

Płomień Jerzmanowice - Poprad Muszyna 2-2 (1-0)
1-0 Fall**23,**2-0 Sonko**57,**2-1 Kamiński**60,**2-2 Kubik**80.Sędziował Marcin Frączek (Tarnów). Żółte kartki: Krzemiński -**Cetnarowski, Kosecki. Widzów**100.Płomień: Szymski 6 - Cieszyński 5, Rapacz 5, Szumiec 5, Krzemiński 5 - Śladowski 4 (63 Korpała), Bujak 6, Kosowicz 5, Klimek 5 - Fall 6 (73 Tucharz, 88 Grych), Sonko 6. Poprad: Mindżak 5 - Stieber 5, Mikołajczyk 5, Pietrucha 5, Jędrusik 5 - Janic 5, Kosecki 5, Cetnarowski 4, Kamiński 6 - Kubik 6 (83 Turak), Mikrut 4 (65 Ulucki).
Gospodarze prowadzili już 2-0, ale niewiele zabrakło, by mecz przegrali. To, że uratowali remis, zawdzięczają świetnej interwencji Szymskiego oraz egoistycznemu zachowaniu Kubika, który postanowił akcję w 86 min zakończyć sam, nie dostrzegając ani Uluckiego, ani Cetnarowskiego.
Przez początkową godzinę Poprad nie potrafił się przebić przez jerzmanowicką defensywę. W Płomieniu groźny był senegalski atak. W 23 min to właśnie po akcji Sonki z Fallem padła bramka. Ten pierwszy podawał, a drugi poradził sobie z dwoma rywalami i z kilkunastu metrów lobem posłał piłkę do siatki. Ciemnoskórzy gracze walczyli potem o kolejne trafienia. Nieco większą aktywność wykazywał Sonko - no i dopiął swego w 57 min. Jego strzał z bliska był dopełnieniem formalności, bo całą pracę wykonali wcześniej Rapacz (długie, rozpoczynające podanie) i Klimek, który pomknął po skrzydle i idealnie wyłożył piłkę pod bramkę.
Minęła chwila i muszynianie wykorzystali rozprężenie w szeregach gospodarzy. Prawą stroną boiska popędził Jędrusik, dośrodkował na 8. metr, a tam znalazł się Kamiński i celnie strzelił. Kontaktowy gol dał gościom nadzieję, ale długo nie potrafili stworzyć sobie klarownej sytuacji. Wreszcie przyszła 80 minuta i rzut wolny. Jego wykonawcą był Kamiński, który posłał piłkę na głowę Kubika. Ten, stojąc przy bliższym słupku, tak zmienił lot futbolówki, że wpadła w "długi" róg.
(BOCH)**

Zabójczy kwadrans

Unia Tarnów - Gościbia Sułkowice 2-1 (2-0)
1-0 Drozdowicz**2,**2-0 Asseh**16,**2-1 Stolarz**50.Sędziował Konrad Kolak (Stary Sącz). Żółte kartki: Maciosek -**Matysiak. Widzów**250.Unia: Kasprzyk 6 - Niewola 4, Sobyra 5, Pawlak 5 - Maciosek 5 (76 P. Żaba), D. Popiela 4 (66 Fryś), Radliński 6, Ł. Popiela 5, Węgrzyn 4 (62 P. Marciniec) - Asseh 6, Drozdowicz 5 (84 Witek). Gościbia: Matysiak 5 - Ślazik 4, G. Stokłosa 4, Kozieł 5 (46 P. Stokłosa 4), Kawecki 3 - Zaremba 4 (79 Dariusz Profic II), Judasz 5, Morawski 5, Wąs 5, Salamon 4 (45+1 Stolarz 5) - Kolański 6.
Tarnowianie przystąpili do meczu po trzytygodniowej przerwie w treningach spowodowanej protestem na tle finansowym. - O ile w pierwszej połowie zagraliśmy jeszcze w miarę poprawnie, to po przerwie nie wyglądało to najlepiej. Czegóż się można jednak spodziewać, gdy wychodzi się na mecz bez odpowiedniego przygotowania - skomentował postawę kolegów najstarszy zawodnik i zarazem asystent trenera Unii Artur Wstępnik.
Mecz rozstrzygnął się praktycznie już w pierwszym kwadransie. Gospodarze, jakby czując, że nie wytrzymają całego spotkania pod względem kondycyjnym, od pierwszej minuty ruszyli do zdecydowanych ataków. Już w 2 min po akcji prawą stroną Macioska i Asseha, ten drugi wbiegł w pole karne i ostro dośrodkował. Matysiak popisał się wprawdzie efektowną paradą, jednak wybijając piłkę, trafił nią w głowę nadbiegającego Drozdowicza i po chwili zmuszony był do wyciągnięcia futbolówki z siatki.
Drugi gol dla Unii padł także po akcji prawą stroną; tym razem w pole karne przedarł się Radliński, wyłożył piłkę na 7. metr do Asseha, który bez trudu pokonał Matysiaka. - Oba gole były bliźniaczo do siebie podobne, straciliśmy je po szkolnych błędach lewego obrońcy. W ogóle ostatnio bardzo słabo gramy w defensywie i jest to nasza najsłabsza formacja - podkreślał po meczu szkoleniowiec Gościbii Marek Holocher.
Przyjezdni rzeczywiście zdecydowanie lepiej prezentowali się w ofensywie. W pierwszej połowie szybko stracone gole sprawiły, że sułkowiczanie długo dochodzili do siebie, jednak w drugiej odsłonie na boisko wyszedł już zupełnie inny zespół. Goście swoją postawą całkowicie zaskoczyli tarnowian i w 50 min po kapitalnej akcji Kolańskiego ze Stolarzem ten drugi lekkim technicznym strzałem zdobył kontaktową bramkę. Najlepszą okazję na wyrównanie goście mieli w 61 min, gdy po precyzyjnym uderzeniu Morawskiego bramkarz Unii końcami palców wybił piłkę na rzut rożny. Tarnowianie w drugiej połowie ograniczali się jedynie do wyprowadzania szybkich kontr, mieli nawet dwie doskonałe okazje bramkowe, lecz Drozdowicz przegrał pojedynek sam na sam z Matysiakiem, natomiast Maciosek strzelając z około 8 metrów posłał piłkę tuż nad poprzeczką.
PIOTR PIETRAS**

Jeszcze jedna wpadka

MKS Trzebinia-Siersza - Sandecja II Nowy Sącz 1-1 (1-1)
0-1**D. Peciak**3 karny,**1-1 Rogalski**32.Sędziował Artur Hawryszko (Kraków). Żółta kartka: Michalik. Widzów**100.Trzebinia: Polański 5 - T. Szczepanik 5, Strzeboński 5, Rolka 5 (82 M. Bała) - Drobniak 5, Bartuś 6, Lickiewicz 5, Kordaszewski 5, Jędrzejczyk 2 (46 P. Szczepanik 3) - Stojewski 5, Rogalski 6. Sandecja**II: Kołodziej 6 - Wójcik 6, Merklinger 6, Michalik 5 - Gryźlak 5, Bartkowski 5, Cavojski 5, Zawiślan 5 (70 Krupa), Zachariasz 6 (80 Hałgas), Peciak 6 - Pająk 5 (60 Mordarski).
Tej jesieni w Trzebini nie będą mile wspominać. Do serii wpadek piłkarzom MKS przyszło dopisać jeszcze jedną i to szczególnie przykrą, bo za taką należy uznać remis z outsiderem na własnym boisku.
Początek meczu pokazał już, że gospodarzom nie będzie łatwo o punkty. Nowosądeczanie skupieni wprawdzie byli na obronie, ale jednocześnie cały czas gotowi do wyprowadzenia zabójczej kontry. Pierwsza wyszła im już w 3 min, gdy Wójcika, który uciekł prawą stroną, nieprzepisowo zatrzymał w polu karnym Jędrzejczyk. Sędzia nie miał większych wątpliwości, wskazując na "11", wykorzystaną przez Peciaka.
Chwilę potem Bartuś z dystansu trafił w poprzeczkę i wydawało się, że jest to zapowiedź szybkiej riposty MKS. Rzeczywiście, miejscowi przeważali, tyle że nic z tego nie wynikało. Dopiero w 32 min po dośrodkowaniu Lickiewicza Rogalski głową uprzedził Kołodzieja, który miał piłkę prawie w rękach. Radość gospodarzy z wyrównania była tym większa, że chwilę wcześniej omal nie stracili drugiego gola po akcji Zachariasza z Pająkiem.
Po przerwie Polański był jeszcze dwukrotnie w opałach po podobnych kontrach rywali. W jednym przypadku Cavojski był nawet w sytuacji sam na sam, ale zbyt długo zwlekał ze strzałem i obrońcy MKS zdołali zażegnać niebezpieczeństwo. Raz z kolei bramkarzowi gospodarzy przyszedł w sukurs Drobniak, wybijając piłkę zmierzającą do pustej bramki.
Z drugiej strony ataki gospodarzy przypominały dalej bicie głową w mur. Szansy na zostanie bohaterem dnia nie wykorzystał Rogalski, który w tej części miał dwie okazje. Za drugim razem w 80 min przestrzelił z 5 metrów. Wcześniej w podobnych okolicznościach spudłował T. Szczepanik.
- Podobnie jak w poprzednim meczu u siebie z Gościbią ułatwiliśmy zadanie rywalom, powodując bezsensownego karnego. Wiadomo, że potem w grę wkradają się nerwy, które na pewno nie sprzyjają - stwierdził trener miejscowych Marcin Kasprzyk.
Stanisław Filas, szkoleniowiec sądeczan, skomentował: - Biorąc pod uwagę tabelę, remis można by uznać za niespodziankę. Oceniając po przebiegu meczu, jest to jednak wynik sprawiedliwy, a nawet pozostawił nam cień niedosytu.
BOGUSŁAW KWIECIEŃ**

Stawką była spokojna zima

Beskidy Andrychów - Wolski/Lubań Maniowy 1-0 (1-0)
1-0 Chowaniec 7.
Sędziował Wacław Gargula (Nowy Sącz). Widzów 250.
Beskidy: Błasiak 6 - Walczak 6, Kukuła 6, Kaczmarczyk 7, Kmieć 6 - Sobala 6 (89 Mastek), Wawro 6 (68 Kuczaj), Derbin 6 (82 Dybał), Knapik 6 - Derek 6, Chowaniec 7 (87 Penkala).
Lubań: Zając 6 - Komorek 5, Anioł 6, Krzystaniak 6 - Firek 5, Gąsiorek 5, Kowalczyk 5 (46 Grzęda 6), Zasadni 5, Waksmundzki 5 - Jandura 5 (64 Sral), Kurnyta 5.
To był mecz z gatunku tych o 6 punktów, zapewniający zwycięzcy spokojną zimę. Skromnie wygrali piłkarze Beskidów, którzy tym samym potwierdzili po raz kolejny, jak wielkim atutem jest dla nich andrychowski stadion i publiczność.
Gospodarze zdecydowanie przeważali do przerwy, na niewiele pozwalając rywalom. Byli od nich szybsi, dzięki czemu wygrywali wiele pojedynków. - To była chyba nasza najlepsza "połówka" w tym sezonie - przyznał po meczu trener Beskidów Mirosław Kmieć.
Już w 7 min padła - jak się później okazało - zwycięska bramka, a zdobył ją po strzale z pola karnego Chowaniec. W 15 min, po uderzeniu z rzutu wolnego Kmiecia, bramkarz Lubania Zając popisał się pokazową paradą, wybijając piłkę spod poprzeczki. To były najgroźniejsze okazje andrychowian do przerwy.
W II odsłonie gra się wyrównała. Goście zrywami starali się napierać na miejscowych, ale niewiele z tego wynikało. Większość strzałów oddawali zza pola karnego i - chociaż były mocne - zwykle minimalnie mijały bramkę. Tak strzelali Waksmundzki (55 min) czy Kurnyta (70). Jeśli już dochodziło do starć w polu karnym Beskidów, to obrońcy lub bramkarz pewnie "kasowali" wszystkie ataki.
Atutem gospodarzy były dalekie podania ze środka boiska pod bramkę rywali. Dzięki nim gracze Beskidów dochodzili do kolejnych sytuacji strzeleckich. W 47 min nieczysto uderzył dochodzący do dośrodkowania Wawro, a w 72 min Derbin, mając przed sobą tylko bramkarza, zbyt długo się wahał i w ostatniej chwili Anioł wślizgiem z boku wygarnął mu piłkę. Z kolei w 83 min Derek huknął z 25 m, lecz piłka odbiła się od poprzeczki.
Zmarnowane okazje mogły się zemścić na gospodarzach. W ostatniej minucie zza pola karnego huknął Komorek. Bramkarz Beskidów byłby bez szans, gdyby piłka skierowana została w kierunku bramki. Minęła jednak o metr prawy słupek.
MIROSŁAW GAWĘDA

Wyrównanie w ostatniej akcji

Igloo BKS Bochnia - Tuchovia Tuchów 1-1 (0-0)
1-0 Krzywda 83, 1-1 Różycki 90+4 karny.
Sędziował Robert Marciniak (Kraków). Żółte kartki: Stolarz, Stokłosa, Ciężarek -**Stec, Kafel, Stachoń, Dobrowolski, Mastoń. Widzów 100.BKS: Kądziołka 6 - P. Kasprzyk (13 Kaczmarczyk 5, 66 Sz. Kasprzyk), Bienias 5, Buczek 6, Rachwalski 6 - Ciężarek 4, Faryński 5 (87 Kupiec), Stokłosa 4, Stolarz 6, Krzywda 7 - Zubel 5. Tuchovia**: Żydowski 5 - Malec 5, Różycki 6, B. Grzebień 5, Kafel 4 - Hudyka 5 (63 Ustjanowski), Masłoń 6, Stec 5, Dobrowolski 5 - Stachoń 6, Kucharzyk 5 (73 Salwa).
Do 83 minuty mecz był nudnym widowiskiem. Oba zespoły sprawiały wrażenie, że nie chcą się krzywdzić. Jedynym urozmaiceniem były żółte kartki, których arbiter pokazał aż 8. Głównie za niesportowe zachowanie.
Już w pierwszym kwadransie BKS stracił swojego najlepszego obrońcę. Z powodu skręcenia kostki boisko musiał opuścić Piotr Kasprzyk. Przed przerwą sytuacji strzeleckich było niewiele. W Bocheńskim zaskoczyć Żydowskiego usiłowali Krzywda i Stolarz ze stałych fragmentów gry. Bez rezultatu. Tuchovia była bliska strzelenia bramki w 36 min, gdy po rzucie rożnym główkował Kafel.
Druga połowa rozpoczęła się również niemrawo. Pierwsza groźna sytuacja miała miejsce w 53 min. Rzut rożny wykonywał Mariusz Krzywda, piłka odbiła się od Zubla i zmierzała do bramki. W ostatnim momencie wybił ją z linii bramkowej któryś z graczy Tuchovii. W ciągu kilku minut BKS przeprowadził kilka ciekawych akcji, ale pewnie bronił Żydowski. Na szczególne słowa uznania zasługuje za obronę strzału Faryńskiego z 25 metrów w 58 minucie.
Przełomowym momentem była 82 minuta. Lewą stroną przedzierał się Faryński. Obrońcy Tuchovii tuż przed polem karnym zatrzymali go nieprzepisowo. Do piłki podszedł Krzywda, uderzył mocno i zdecydowanie w "krótki" róg. Bocheńska publiczność nagrodziła strzelca owacją na stojąco.
Tuchovia rzuciła się do odrabiania strat. BKS bronił się, a już w doliczonym czasie gry wyszedł z groźną akcją 2 na 1. Piłkę wybił jednak Żydowski i Tuchovia przeprowadziła ostatni kontratak. Zawodnicy Bocheńskiego nie zdążyli wrócić. Stachoń wpadł w pole karne. Ciężarek nie widział innej możliwości i sfaulował go. Sędzia podyktował rzut karny, którego na gola zamienił Różycki. BKS nie miał już czasu na odpowiedź, bo sędzia zakończył spotkanie. MATEUSZ MULKA

Kevin sam w... Alwerni

MKS Alwernia - Glinik/Karpatia Gorlice 4-1 (3-1)
1-0 Chylaszek 14, 1-1 Wtorek 25, 2-1 Knapik 29, 3-1 Chylaszek 43, 4-1 Chylaszek 57.
Sędziował: Tomasz Pilarski (Tarnów). Żółte kartki: Banaszkiewicz, Borowczyk, Józkowicz -**Martuszewski, Stępkowicz, Pawełczak. Widzów 100.Alwernia: Chuderski 6 - Banaszkiewicz 6 (78 Zdun), Jajko 6, Dukała 6, Solarz 5 - Knapik 7, Jasieczko 6, Borowczyk 7, J. Cecuga 6 (83 Ficek) - Chylaszek 10 (84 Grabowski), Józkowicz 6 (80 Kaczmarek). Glinik/Karpatia:** Libera 2 - Martuszewski 3 (46 Rachel 4), Wacławik 4, Szary 4, Zapała 4 - Skowroński 4, Wisłocki 5 (80 Kurowski), Wtorek 6, Stępkowicz 5 - Juruś 4, Pawełczak 4.
Wszyscy doskonale znają przygody filmowego Kevina, który był sam w domu czy w Nowym Jorku. Gorliczanie w sobotę poznali alwernijskiego "Kevina", bo tak koledzy wołają na Dawida Chylaszka. Tutejszy "Kevin" nie przypalał przeciwników ogniem ani nie wymyślał pułapek, jak to robił kinowy bohater. Płonąć, ale raczej ze wstydu, powinni gorliccy obrońcy oraz ich bramkarz, którzy poczynali sobie bardzo niefrasobliwie, by nie powiedzieć niezdarnie, niczym filmowi przeciwnicy Kevina.
Alwernijski "Kevin" dał o sobie znać już w 14 min, kiedy na prawej stronie, po dograniu J. Cecugi, spokojnie przyjął piłkę, posadził Liberę ma murawie, pakując piłkę obok niego do siatki. - Z doświadczenia wiem, że bramkarze często dają się nabrać na zamach. Wychodzę z założenia, że kiedy jest miejsce i czas na oddanie strzału, nie trzeba się z nim spieszyć - tłumaczył po meczu Dawid Chylaszek, autor hat tricka.
Zgodnie z dewizą filmowego Kevina, piłkarz wycofał się, ale tylko na chwilę. W 24 min ponownie trafił do siatki, ale sędzia gola anulował, uznając, że wejście Chylaszka było niebezpieczne, bo wyprostowaną nogą. - Jednak obrońca był metr ode mnie, więc moim zdaniem, gol był prawidłowy - upierał się piłkarz.
Zaraz potem nastapiła akcja, po której wchodzący z lewej strony w pole karne Wtorek uderzył po długim rogu nie do obrony. Wydawało się, że goście łapią swój rytm. Groźnie atakował Wisłocki, który chyba niepotrzebnie chciał wymusić karnego (27 min). Jednak w 29 min Borowczyk zagrał na prawo do Knapika, a ten - mimo ostrego kąta - uderzył w dalszy róg. Libera nie zareagował.
Jeszcze przed przerwą "Kevin", mając na plecach Martuszewskiego, zamknął podanie Banaszkiewicza, a w 45 min trafił w poprzeczkę po podaniu Borowczyka. Swój strzelecki festiwal napastnik Alwerni zakończył w 57 min, kiedy po centrze z kornera J. Cecugi, z bliska, po długim rogu, dokończył to, czego nie udało się uderzającemu za pierwszym razem Jasieczce.
Jeszcze w 87 min "Kevin" zamykał na prawej stronie akcję Solarza, lecz tym razem z bliska uderzył nad poprzeczką.
Kibice ubawili się podczas przygód "Kevina" w Alwerni i liczą na jego przygody w innym mieście. To już jednak wiosną. JERZY ZABORSKI

Efekt wstrząsu

Fablok Chrzanów - Bruk-Bet Nieciecza 1-3 (1-1)
0-1 Saratowicz 30, 1-1 Oczkowski 38 karny, 1-2 Bugajski 48, 1-3 Bugajski 63.
Sędziował Rafał Wiewiór (Kraków). Żółta kartka: Gołąb. Widzów 100.
Fablok: Zieleziński 5 - Klinkosz 4, Grzywa 4, Broniek 3 (53 Czyszczoń) - M. Domurat 3 (72 W. Domurat), Bogucki 5, Wójcik 4, Kadłuczka 4, Sandecki 3 (67 Krupnik) - Przepiórka 4, Oczkowski 4.
Bruk-Bet: Bomba 5 - Gawłowicz 5, Budzyński 6, Krauz 3 (46 Cielczyk 4) - Kot 4 (61 Mikoś), Kurzawski 3 (46 Fijał 4), Dzierżanowski 7, Gołąb 6, Augustyn 6 - Saratowicz 6, Kajca 3 (46 Bugajski 6).
Szybka i skuteczna terapia wstrząsowa zastosowana przez trenera Jałochę w przerwie przesądziła o wygranej gości. W I połowie, mimo że prezentowali się nawet nieźle i mieli inicjatywę, rzadko stwarzali zagrożenie pod bramką Fabloku. Tak naprawdę Zieleziński był trzykrotnie w opałach. Za pierwszym razem w 11 min miał trochę szczęścia, bo po strzale Dzierżanowskiego piłka otarła się o zewnętrzną część poprzeczki. Potem jego czujność sprawdził Gołąb ładnym uderzeniem z narożnika pola karnego. Wreszcie w 30 min, po dośrodkowaniu Kota z prawej strony, Saratowicz pokonał go z bliska celną "główką". Nie da się ukryć, że w tej sytuacji obrona Fabloku trochę przysnęła, pozostawiając napastnikowi Bruk-Betu dużo czasu i miejsca.
Chrzanowianie zdecydowanie rzadziej gościli pod bramką rywali, choć także byli bliscy zdobycia goli. Pierwszą okazję bramkową w tym meczu miał Oczkowski. W 9 min po prostopadłym podaniu Sandeckiego zaprzepaścił sytuację sam na sam, strzelając zbyt lekko, by zaskoczyć Bombę. Następnej okazji, którą był rzut karny w 38 min, już nie zmarnował. Dodajmy, że sam wywalczył tę "11", bo to jego strzał jeden z obrońców gości zablokował ręką w polu karnym.
Nadzieje gospodarzy na korzystny wynik zgasły po ledwie trzech minutach II połowy. Tak szybki i skuteczny okazał się efekt wstrząsu, na jaki zdecydował się trener Jałocha, dokonując w przerwie trzech zmian. Autorem drugiego prowadzenia dla gości był Bugajski, jeden ze zmienników. Inna sprawa, że chrzanowianie znów nie popisali się w obronie, bo pozostawiony bez opieki na linii "16" strzelec gola dostał piłkę prosto po wyrzucie z autu.
W tym okresie gra Bruk-Betu w ataku rzeczywiście wymagała rozmachu i sam Bugajski mógł pokusić się o ustrzelenie hat tricka. Z kilku dogodnych okazji wykorzystał jeszcze jedną w 63 min, strzelając płasko tuż przy słupku. Najlepszą sytuację dla Fabloku - wtedy jeszcze na wyrównanie - miał w 58 min Bogucki, którego uderzenie obronił Bomba.
BOGUSŁAW KWIECIEŃ

Tabela IV ligi: Unia liderem na zimę

Runda jesienna zakończyła się, czwartoligowcy wznowią rozgrywki w marcu. Zimę w fotelu lidera spędzi tarnowska Unia.

  1. Unia
    17
    42
    34-13

  2. Dalin
    17
    40
    29-7

  3. Puszcza
    17
    35
    32-15

  4. Bruk Bet
    17
    34
    29-14

  5. Glinik
    17
    30
    26-21

  6. Garbarnia
    17
    28
    33-20

  7. Alwernia
    17
    25
    23-20

  8. Trzebinia
    17
    24
    25-23

  9. Wisła II
    17
    24
    30-28

  10. Bochnia
    17
    23
    27-27

  11. Płomień
    16
    22
    20-21

  1. Poprad
    16
    19
    18-23

  2. Beskidy
    17
    18
    12-36

  3. Gościbia
    17
    17
    20-20

  4. Tuchovia
    17
    17
    15-22

  5. Lubań
    17
    12
    13-20

  6. Fablok
    17
    9
    16-55

  7. Sandecja II
    17
    8
    11-30

(BOCH)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski