Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Te zdjęcia są pokazową lekcją ze strony Rosjan

Redakcja
FOT. ANDRZEJ BANAŚ
FOT. ANDRZEJ BANAŚ
ROZMOWA. Prof. ANDRZEJ NOWAK, historyk, autor książek o Rosji - o zdjęciach ofiar katastrofy smoleńskiej krążących w internecie.

FOT. ANDRZEJ BANAŚ

- Drastyczne zdjęcia ofiar katastrofy smoleńskiej poza tym, że trafiły na blog gdzieś w Rosji, próbowano w Polsce sprzedać jednej z redakcji, trafiły też do zespołu poselskiego Antoniego Macierewicza. Chyba trudno przypuścić, że było to prywatne działanie jakiejś jednej osoby.

- Wydaje się, że okoliczności, które pan wymienił, świadczą o tym, że istotnym celem opublikowania tych zdjęć mogło być wzburzenie na nowo polskiej opinii publicznej, wywołania kolejnej fazy spekulacji wokół tragedii smoleńskiej.

- Dlaczego?

- Po to, by przekonać polską opinię - i ten cel wydaje mi się najistotniejszy - jak strona rosyjska, szeroko rozumiana, traktuje tę tragedię. Z jaką ostentacyjną pogardą traktuje polskie uczucia z nią związane. Nie jest to zresztą pierwszy tego rodzaju ruch. Powiedziałbym nawet, że jest to bardzo symptomatyczna kolejna pokazowa akcja ze strony rosyjskiej.

- A te poprzednie?

- Choćby pokazanie Polakom na rocznicę tragedii wypucowanego wraku samolotu. Przypomnę też wcześniejsze wydarzenie - mogliśmy zobaczyć, jak wybija się szyby we wraku samolotu prezydenckiego, bardzo ważny element w dochodzeniu do prawdy tragedii smoleńskiej. Tak jakby Rosjanie chcieli nam pokazać: widzicie, niszczymy dowody, wykładamy to wam kawa na ławę, i co z tym zrobicie? Nic. W ten sposób utwierdza się nas w poczuciu, że jesteśmy całkowicie bezsilni wobec tej buty i podłości, tego ostentacyjnego deptania elementarnej ludzkiej godności.

- Rosjanie twierdzą, że opublikowane teraz zdjęcia nie zostały zrobione przez ich służby. Gdyby jednak okazało się, że pochodzą z archiwum Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego, a nie są znane stronie polskiej, znaczyłoby to, że nie otrzymaliśmy od Rosjan pełnej dokumentacji katastrofy.

- Oficjalna strona rosyjska daje nam to do zrozumienia, a nawet od początku mówi o tym wprost.

- Nie przypominam sobie takich deklaracji Rosjan...

- Jeśli Rosjanie mieli na przykład udokumentowane przesłuchania osób, które naprowadzały samolot prezydencki z tej, w cudzysłowie "wieży" na lotnisku w Smoleńsku, i te zeznania zostały potem wycofane, co jest notabene rzeczą bezprecedensową, to przecież powiedziano nam wtedy niemal wprost: owszem, mamy jakąś dokumentację tego, jak sprowadzano samolot na ziemię, ale wam tej dokumentacji nie pokażemy. Tego akurat wam zobaczyć nie wolno, to pozostanie tylko dla nas. Tego rodzaju zachowań od momentu katastrofy jest ze strony rosyjskiej wiele.

- Kiedy polskie państwo wiedziało już o zdjęciach, próbowało wyjaśnić sprawę na poziomie służb specjalnych. Dopiero wtedy, gdy sprawa przedostała się do mediów, w Warszawie wezwano do MSZ rosyjskiego ambasadora.

- Wydaje mi się, że decyzja Polski podjęta po 10 kwietnia 2010 roku, by za każdym razem ustępować dyktatowi strony rosyjskiej, jest równią pochyłą, na której cały czas się znajdujemy. Jakimś punktem zwrotnym w tym ciągu zdarzeń mogłoby być nie tyle wezwanie ambasadora rosyjskiego na rozmowę, tylko zagrożenie - na- wet nieoficjalnie, ono wcale nie musi być publicznie znane - energiczną akcją państwa polskiego przeciwdziałającą interesom państwa rosyjskiego.
- Nie możemy zagrozić Rosji, że np. zakręcimy kurki z gazem.

- Ale moglibyśmy podjąć działania na wielu innych możliwych dla nas frontach - choćby za pośrednictwem Paktu Północnoatlantyckiego czy Unii Europejskiej, po to, by zatrzymać tę ofensywę poniżania Polski, deptania godności ofiar, które zginęły w katastrofie smoleńskiej. Obecna polityka ustawia Polskę w roli państwa, które nie jest w stanie niczego zrobić w tak fundamentalnie ważnych dla naszej zbiorowości sprawach.

- Jaki Rosja miałaby w tym cel?

- Przekonywanie nas o bezsilności jest rodzajem edukacji dla Polaków. Nic nie możecie, bójcie się nas, możemy zrobić z wami wszystko, na przykład upublicznić zdjęcia waszego prezydenta, rozszarpanego w katastrofie, a wy i tak nic nie zrobicie w odpowiedzi. Myślę, że to jest tego rodzaju pedagogika uprawiana przez stronę rosyjską.

- Efektem tej pedagogiki są jednak spadające notowania rządu i coraz lepsza sytuacja opozycji, nastawionej wobec Rosji o wiele bardziej konfrontacyjnie. Czy to nie jest błędna z rosyjskiej perspektywy kalkulacja?

- Bardzo przydatna jest tutaj lekcja historii. Nie tylko historia polityki Rosji w stosunku do Polski, ale także w stosunku do innych sąsiadów, azjatyckich, chanatu krymskiego, Gruzji, Szwecji: to są historyczni sąsiedzi państwa rosyjskiego od XVIII wieku.

- Rosja prowadzi wobec nich jakąś stałą politykę?

- Linia stała, jaka się w tych stosunkach między Rosją i jej sąsiadami pojawiała, była linią wewnętrznego rozbijania i osłabiania rządów w krajach sąsiednich, tak by równoważyły się wpływy rządu i opozycji, maksymalnie skonfliktowa-nych. Chodziło o to, by rząd i opozycja żarły się w śmiertelnej walce, w której arbitrem mogłaby się stawać strona rosyjska. To ona starała się o to, by w każdym momencie decydować o temperaturze tej walki, by dosypać w razie czego do pieca.

- Jakie by Pan przywołał przykłady z historii?

- Tak było na przykład za czasów Stanisława Augusta Poniatowskiego w Polsce, tak było w Szwecji, gdy walczyły ze sobą "stronnictwo kapeluszy" i "stronnictwo czapek", kierowane przez ambasadora rosyjskiego. I to powtarza się współcześnie, nie są to tylko historie z XVIII w.

- Dzisiaj próbuje się realizować podobne scenariusze?

- Paraliż wewnętrzny państwa sąsiadującego z Rosją, paraliż z powodu maksymalnego wewnętrznego konfliktu oraz wynikająca z tego słabość rządu - jest czymś, co Rosji imperialnej służy.

- I po stronie rządu, i po stronie twardej opozycji pojawiły się apele, by publikacją zdjęć nie dać się sprowokować do kolejnej odsłony wewnętrznego konfliktu. Powściągliwość to najlepsza odpowiedź na upublicznienie zdjęć?

- Wydaje mi się, że polska rzeczywistość wygląda w ten sposób, iż polski rząd jest całkowicie skompromitowany od 10 kwietnia 2010 roku swoją bezczynnością. Podtrzymywanie tego rządu w imię jakiejś zgody wewnętrznej nie wydaje mi się roztropną odpowiedzią na politykę wewnętrznego osłabiania Polski.
- Ale ponowne rozpalenie konfliktu politycznego też nie wydaje się leżeć w naszym interesie.

- Raczej należy odbudować przekonanie większości Polaków, że obecny rząd po prostu się nie sprawdził, nie tylko zresztą na odcinku smoleńskim, szczególnie ważnym, ale niejedynym. To przekonanie może się upowszechniać zarówno wśród olbrzymiej masy wyborców Platformy Obywatelskiej, jak i wyborców Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Trudniej będzie z Ruchem Poparcia Putina...

- ?

- Tylko tak jestem w stanie nazywać partię pana Palikota.

- Palikot miałby być polskim poplecznikiem Putina!?

- Partia Palikota najkonsekwentniej, zwłaszcza za pośrednictwem swojego rzecznika, pana Rozenka, zapraszanego przez Putina na bardzo wąskie spotkania lobbies, realizuje interesy rozbijania Polski od środka, konfliktowania wojnami ideologicznymi. Zatem myślę, że w gronie wszystkich pozostałych partii, poza tym ugrupowaniem, możemy budować konsensus.

- Dotyczący polityki wobec Rosji?

- Tak, przy czym nie może on polegać na rezygnowaniu z wyciągnięcia odpowiedzialności politycznej za błędy popełniane w ostatnich kilku latach. Powtórzę - odpowiedzialności politycznej, normalnej w każdym cywilizowanym kraju.

Rozmawiał JAROSŁAW ZALESIŃSKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski