Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabrakło nawet ciekawości

Redakcja
Z mściwą satysfakcją odnotowuję klęskę kandydatów Obywateli do Senatu (OdS).

Krzysztof Leski

Nie dlatego, że nie podobał mi się program inicjatywy prezydenta Wrocławia, lecz dlatego, iż lubię spójność poglądów, nie znoszę zaś intelektualnej hucpy. Miała to być próba "odpartyjnienia" polityki, wykorzystująca nową ordynację - jednomandatowe okręgi wyborcze do Senatu (JOW), bo tu głosuje się "na ludzi", a nie listy partyjne. OdS ubrali to jednak w całkiem partyjną otoczkę, reklamowali się jako blok, a nie zbiór indywidualności - i mówili o swojej... "liście kandydatów". Słowo "lista" pasuje zaś do JOW-ów jak Robert Kubica do dostawczej furgonetki.

Ale ta klęska także martwi, bo to tekst nie o OdS, lecz o blamażu polskiego dziennikarstwa w noc powyborczą 9 października 2011 r. Blamaż ten pozostanie niezauważony, gdy pominąć ten artykuł. Byłby zaś jaskrawo widoczny, gdyby ludzie Rafała Dutkiewicza wypadli dobrze.

Przecież jeszcze dwa tygodnie temu, zanim sondaże Ruchu Palikota sensacyjnie wzrosły, w mediach, oprócz wojny PO-PiS, dużo mówiono o OdS. Jeśli upatrywano szansy na demontaż duopolu partii Kaczyńskiego i Tuska, to byli nią ludzie Dutkiewicza, a nie Palikot czy PJN.

Gdy skończyła się cisza wyborcza, OBOP przedstawił prognozę wyników. Do Sejmu. Bez słowa o Senacie. Tak, wiem, że to drugie byłoby trudniejsze i droższe, bo w ordynacji opartej na JOW-ach trzeba by w każdym okręgu zrobić osobny, pełny sondaż "exit poll". Rozumiem, że TVP i TVN nie chciały za to zapłacić. OBOP, firma prywatna, zrobiła to, co zamówił klient.

Ale niewielki dodatkowy koszt pozwoliłby zrobić prognozę dla Senatu w okręgach większych miast, i tak dość gęsto "obstawionych" ankieterami pytającymi o Sejm. A tak się składa, że to w tych okręgach startowali Obywatele do Senatu. Przybliżona odpowiedź na jedno z pytań najbardziej frapujących obserwatorów znana byłaby już w niedzielę wieczorem.

Blamażem dziennikarstwa nie jest jednak to, iż TVP i TVN na ten pomysł nie wpadły. Rychło okazało się bowiem, że nikt nie pamięta o jakoby frapującym pytaniu. Telewizje i radia, portale informacyjne w internecie i blogerzy - wszyscy żywili się wyłącznie tym, co ogłosił OBOP oraz komentarzami celebrytów do tychże wyników.

Należę do ludzi ciekawych. Prognoza sejmowa nie wzbudziła we mnie emocji, bo oznaczała z grubsza utrzymanie status quo z małym dodatkiem Palikota. Jąłem szukać wieści o Senacie. Przez całą noc. Bezskutecznie.

Nie było wieści, nie było nawet słowa "Senat", o OdS nie wspominając. Ani w telewizjach, ani na największych portalach, ani na stronach wielkich gazet. "Może to spisek prorządowych mediów?" - pomyślałem ironicznie. Zajrzałem na twittera - cisza. Wszedłem na internetowe portale blogowe, uchodzące za propisowskie. Tam też nic. O drugiej w nocy na jednym z nich jeden bloger zapytał: "A co z Senatem?". "No to jest nas dwóch" - pomyślałem. Ale trzeci się nie znalazł, o czwartym do brydża nie mówiąc.

Uparcie śledziłem portale lokalne, zwłaszcza te z koncernu "Gazety Wyborczej", która chlubi się, że ma najlepsze lokalne dodatki. Nie dowiedziałem się niczego, choć przyznaję, że słowo "Senat" nie było tam zupełnie nieobecne. Wyróżniał się Szczecin, który już w niedzielę przed północą znał nowego miejscowego senatora. Ślad świadomości istnienia Senatu miał jeszcze opolski oddział "Gazety Wyborczej".
Na tym koniec. Dla reszty świata mediów elektronicznych słowo "Senat" było tej nocy równie obce jak, dajmy na to, cyfomandra (taki owoc). W serwisie Polskiej Agencji Prasowej pojawiło się po raz pierwszy o... 5.32 nad ranem, bo w Elblągu był już wynik z 80 proc. obwodów i można było podać pewny wynik dla miasta. W sprawie OdS niczego to nie wyjaśniało. Kwadrans później Państwowa Komisja Wyborcza (PKW) poinformowała na podstawie ponad połowy obwodów w całym kraju, że Senat, jak zwykle, podzieliły między siebie PO i PiS, a OdS poległ.

Brak profesjonalizmu? Gorzej. Zabrakło zwykłej, ludzkiej lub dziennikarskiej, ciekawości oraz wiary, że można samemu, że można zrobić coś więcej niż wklepywać w klawiaturę to, co daje TVN24 i PAP. Wiedzy, że komisje obwodowe muszą wywieszać wyniki, gdy tylko je policzą, że starczy trzech dziennikarzy na rowerach, by w godzinę objechać miasto, spisać i dodać to, co już jest - i mieć przybliżone wyniki około północy, a nie rano.

Brak jednak i wiary, i wiedzy. O stanie tej ostatniej świadczy fakt, iż największy polski portal internetowy zamieścił w nocy news pod tytułem: "Bardzo wolne liczenie głosów przez PKW". Dziennikarz, który ma dyżur w noc powyborczą, musi wiedzieć, że zgodnie z ordynacją PKW nie ma nawet cienia związku z liczeniem głosów i to nie od niej zależy przede wszystkim tempo, w jakim pojawiają się wyniki cząstkowe. To żenujące, że członek komisji musiał publicznie tłumaczyć na konferencji prasowej podstawowe reguły prawne.

Musiał, bo news o "wolnym liczeniu" powtarzali inni. Pół bowiem biedy, gdyby spali. Nie spali i nie próbowali myśleć, co jest istotne, za to wypisywali głupstwa. Nie dość, że PKW niczego nie liczy; nie wiadomo skąd wzięło się przekonanie, że wyniki spływają "wolno". Gdzieś komuś za redaktorskim biurkiem ziewnęło się, że noc już późna, a PKW podaje dopiero wyniki z 15 proc. obwodów. Może przypomniał sobie, jak to było rok temu. Istotnie szybciej, bo były to wybory prezydenckie. Komisje obwodowe w dużych miastach mają wtedy jakieś 10-20 razy mniej pracy niż przy wyborach parlamentarnych. Na wsi, gdy okręg wyborczy nieduży i mandatów do podziału mało, może to być nawet sto razy mniej roboty. To jak porównanie wrotek z BMW albo Palikota z Berlusconim.

Gwoli ścisłości odnotuję, że nie było "wolno", lecz szybciej w porównaniu z poprzednimi wyborami parlamentarnymi. W 2007 r. PKW o 2.15 w nocy podała dane z 10 proc. obwodów, teraz o tej porze - z 15 proc.; wtedy o 4 nad ranem - z 32 proc., teraz z 35 proc.; wreszcie dokładne dane ze znacznej większości - wtedy przed siódmą rano, teraz przed szóstą.

Ale to bez znaczenia. Ważne, że jakiś dziennikarz ziewnął, że "za wolno", a słowo "Senat" na wiele godzin zniknęło ze słownika. I to, że jakże wielu konsumentom mediów nie wydaje się to przeszkadzać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski