Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bez Krakowa Piłsudski nie byłby w stanie nic zrobić

Redakcja
Fot. Paweł Stachnik
Fot. Paweł Stachnik
6 sierpnia 1914 r. z Krakowa wyruszyła do Królestwa Polskiego 1. Kompania Kadrowa. Jakie cele - polityczne, wojskowe - przyświecały Józefowi Piłsudskiemu?

Fot. Paweł Stachnik

ROZMOWA. Prof. LESZEK MOCZULSKI, historyk, autor książki "Przerwane powstanie polskie 1914", o wydarzeniach sierpnia 1914 r.

- Zamierzenie było proste i przygotowywane od lat: doprowadzenie do wybuchu powstania w Kongresówce. Piłsudski chciał powtórzyć sytuację sprzed 51 lat, czyli z czasów powstania styczniowego - wywołać antyrosyjski ruch zbrojny w Królestwie Polskim, które wtedy (tj. w pierwszych dniach sierpnia 1914 r.) stało się strefą frontową. W 1863 r. powstanie miało zostać wywołane przez zorganizowane oddziały, choć jak wiadomo, ostatecznie tak się nie stało. W sierpniu 1914 r. inicjatorem wybuchu miały być oddziały strzeleckie nadchodzące z Galicji.

Oddziały były dwa: 1. Kompania Kadrowa, która wyszła z krakowskich Oleandrów 6 sierpnia, oraz druga kompania, która wymaszerowała z Krzeszowic 7 sierpnia. Piłsudski nawiązywał do sytuacji z powstania styczniowego, choć starał się oczywiście przejąć inicjatywę we własne ręce. Jak pamiętamy, wybuch tamtego powstania nastąpił w okolicznościach, które nie były specjalnie sprzyjające. Komendant był zdecydowany, że tym razem wystąpienie zbrojne może nastąpić tylko w sytuacji sprzyjającej, a zwłaszcza w sytuacji sprzyjającej międzynarodowo. Można wyróżnić trzy elementy, które sprawiały, że ówczesne położenie polityczne można określić mianem sprzyjającego. Po pierwsze, doszło do wybuchu europejskiej wojny silnie wiążącej mocarstwa. Po drugie, była to wojna między zaborcami. Po trzecie wreszcie, w owym czasie między formalnym wypowiedzeniem wojny a faktycznym rozpoczęciem działań wojennych następowała pewna przerwa konieczna dla mobilizacji armii. Sprawiło to, że pierwszego dnia wojny austriacko-rosyjskiej siły obu stron były w trakcie mobilizacji i koncentracji, nie prowadziły żadnych działań bojowych, a między nimi istniała spora pusta przestrzeń. W tę pustkę można było wejść i mieć czas na zorganizowanie czegoś w rodzaju państwa powstańczego.

- Jakie podejście do sprawy polskiej prezentowały państwa zaborcze?

- Piłsudski zdawał sobie sprawę, że pokonanie takiej potęgi jak Rosja jest niemożliwe, dlatego głównym celem swojego "powstania" uczynił wprowadzenie kwestii polskiej na arenę międzynarodową. Owszem, Austriacy mówili czasem Polakom jakieś miłe rzeczy, ale już dawno zrezygnowali z faktycznego wspierania polskich działań. Rosja nie miała żadnych zamiarów w stosunku do Kongresówki, a jeśli chodzi o Niemcy, to kanclerz niemiecki Bethmann-Hollweg zdawał sobie sprawę, że wojna europejska jakoś wyciągnie na wierzch sprawę polską, ale w żaden sposób nie zamierzał tego przyspieszać. Piłsudski uważał natomiast, że rozpoczęte przez niego działania po prostu wymuszą, i to już na początku wojny, że sprawa polska ożyje na forum międzynarodowym.

Rzeczywiście, jego akcja przyniosła pewne efekty już w ciągu pierwszych kilku dni. Pierwsi zareagowali Rosjanie. Ukazała się odezwa do Polaków podpisana przez rosyjskiego głównodowodzącego wielkiego księcia Mikołaja Mikołajewicza. Moskwa musiała zareagować, bo wszystkie polskie powstania zaczynały się najpierw trochę niezbyt poważnie, a potem na długie miesiące stawały się poważnym problemem. Z kolei Austriacy w tym okresie w ogóle nie interesowali się sprawą polską. Dopiero wraz z rozwojem wypadków - wymarszem strzelców, informacjami o powstaniu w Warszawie jakiegoś rządu narodowego, wreszcie wspomnianą odezwą rosyjską - uznano, że trzeba zareagować. Pewne działania podjął wpływowy minister skarbu i administrator Bośni i Hercegowiny Leon Biliński. Biliński od jakiegoś czasu myślał o przekształceniu monarchii z dualistycznej w trójczłonową, tyle że owym trzecim członem nie miała być Polska, a południowa Słowiańszczyzna. W każdym razie uznał, że trzeba przygotować jakąś odezwę zapowiadającą przywrócenie Królestwa Polskiego pod berłem cesarza, a po drugie, należy przejąć kontrolę nad owymi działaniami powstańczymi Piłsudskiego. Wsparli to polscy politycy z Galicji, którzy zorganizowali Naczelny Komitet Narodowy. NKN objął opieką ruch strzelecki i doprowadził do zmiany inicjatywy powstańczej w legionową. Przy armii austro-węgierskiej miały powstać Legiony Polskie na wzór XIX-wiecznych legionów Dąbrowskiego.
Powstańcza koncepcja Piłsudskiego osiągnęła więc cel: Rosja i Austria wystąpiły jawnie w kwestii przyszłości Polski i Polaków. Niemcy wprawdzie nie zabrali głosu, ale w rozmowach kuluarowych przyjęli do wiadomości, że w przyszłości powstanie Królestwo Polskie pod berłem cesarza austriackiego. Dopiero z czasem, gdy dostrzegli, że Austria nie radzi sobie z tym zagadnieniem, w 1916 r. przejęli od niej inicjatywę. Jeszcze później doszło do tego pamiętne wystąpienie prezydenta USA Wodorowa Wilsona z 1917 r. To też był spóźniony efekt sierpniowej inicjatywy Piłsudskiego.

- Dlaczego po wejściu strzelców do Kongresówki Polacy nie poparli sprawy?

- Komendant osiągnął długofalowy cel. Jeżeli natomiast chodzi o narzędzie polityczne do tego celu: wywołanie powstania, tworzenie administracji polskiej w Kieleckiem, usuwanie władzy rosyjskiej itd. - to nie osiągnął takiego stanu, jakiego oczekiwał. Złożyło się na to kilka przyczyn, m.in. powstanie NKN-u, które pomieszało szyki Piłsudskiemu i klęska militarna, jaką Austriacy zaczęli ponosić na tym odcinku frontu. Co zaś do braku poparcia ze strony miejscowych Polaków, to w dużej mierze jest to legenda. W swojej książce pokazuję różne spojrzenia na wejście strzelców do Kielc. Jedni mieszkańcy szaleją z radości i rzucają kwiaty, inni zamykają okna i chowają się. Reakcje są więc najprzeróżniejsze.

Podobnie zapisało się to w pamięci uczestników marszu: jedni zapamiętali, że witało ich całe miasto, inni że miejscowość była wymarła. W historiografii zwyciężył jednak obraz odrzucenia strzelców przez kielczan. Pamiętajmy jednak, że akcja Piłsudskiego zakończyła się podstawowym sukcesem: kwestia polska została wskrzeszona i nie można było tego cofnąć. Znów odwołam się tutaj do doświadczeń powstania styczniowego. Wywołanie powstania w tamtych warunkach było łatwiejsze niż w 1914 r. Kongresówką administrował wtedy Polak, margrabia Wielopolski, istniały struktury konspiracyjne, powstanie mogło się rozwinąć na terenach zamieszkałych przez świadomą ludność pochodzenia szlacheckiego. Tymczasem w guberni sandomierskiej sytuacja była znacznie trudniejsza. Sformowanie oddziału partyzanckiego zajęło tam Langiewiczowi sporo czasu. Podobnie było w sierpniu 1914 r.

- Powstanie nie wybuchło, a inicjatywa strzelecka została wzięta pod skrzydła polityków polskich z Galicji i przekształcona w Legiony. Jak Pan to ocenia: czy był to ratunek dla Piłsudskiego czy też wzięcie go na smycz?

- Oczywiście, że chodziło o wzięcie Piłsudskiego na smycz. Piłsudskiego nie trzeba było ratować, bo nic mu nie groziło. Dodajmy jeszcze, że we wspomnianym NKN-ie, który miał sprawować opiekę nad Legionami, bardzo silna była frakcja starająca się za wszelką cenę doprowadzić do likwidacji powstania. Frakcja ta, związana z Narodową Demokracją, była przekonana, że Rosja wojnę wygra, więc działania, jakie poodejmuje Piłsudski mogą tylko skompromitować Polaków w oczach Moskwy. Ale wracając do Naczelnego Komitetu Narodowego, to przez kilka pierwszych dni żadnej specjalnej pomocy żołnierzom Piłsudskiego nie udzielał. Wielka spontaniczna pomoc napływająca od mieszkańców Krakowa nie trafiała do Kielc, ale była zatrzymywana na miejscu i przeznaczana na formowanie nowych oddziałów legionowych w Krakowie.
Niemniej jednak, NKN odegrał również pewną pozytywną rolę. Gdy Galicja została zajęta prawie w całości przez armię rosyjską, Komitet zapewnił kontynuację koncepcji legionowej ewakuując się na Śląsk i tam cały czas pracując. Politykom galicyjskim trzeba przyznać więc tę zasługę, że dzięki nim idea legionowa nie skończyła się latem 1914 r., ale przetrwała kilka lat. Nawiasem mówiąc: zastanawiałem się, czy powstania 1914 r. nie należałoby nazwać powstaniem krakowskim. Bo rola odegrana przez Kraków była olbrzymia. Bez Krakowa Piłsudski nie byłby w stanie tego zorganizować, bez strzelców, ludzi, którzy dali pieniądze, jedzenie, mundury... Bez wsparcia całego regionu nie udałoby się tej szczytnej inicjatywy zrealizować. To było działanie, które spontanicznie zorganizował sam Kraków. Powstanie rozwijało się w Kieleckiem, ale jego stolica znajdowała się w Krakowie, to on był bazą tego wszystkiego. Cztery lata później, w 1918 r., Kraków dwa tygodnie wcześniej niż inne polskie miasta skończy z władzą zaborczą.

- Jakie znaczenie miały działania militarne oddziałów strzeleckich, a później 1. pułku Legionów w sierpniu 1914 r.?

- Nie miały większego znaczenia. Odbywały się zupełnie na marginesie działań wojennych. Wielkie operacje rozegrały się na Lubelszczyźnie i w Galicji Wschodniej i to one decydowały o przebiegu wojny. Natomiast wpływ działań powstańczych na wojnę między mocarstwami był praktycznie żaden. Ale założenie Piłsudskiego było takie, że nie miały one wpływać na wynik wielkiej walki. Działania powstańcze miały budzić spontaniczny ruch Polaków. Ważne było nawet nie to, że dzięki temu do Legionów poszły tysiące młodych Polaków, ale to, że przez pewien czas działało autentyczne polskie państwo. Państwo to tworzyło się przez organizację zaplecza dla wojska, przez zarządzanie terenem, dbanie o bezpieczeństwo, organizowanie szkół, zatrzymanie poboru rosyjskich podatków. I ważniejszy od pieniędzy, jakie to dało, był fakt, że ludzie płacili podatki dla państwa polskiego. Tego działania nie można było już cofnąć. W naszych czasach większość społeczeństwa nie uczestniczyła w początku ruchu "Solidarności". Większość społeczeństwa nie wystąpiła też czynnie przeciwko stanowi wojennemu. Ale nawet ci, którzy byli bierni, mieli świadomość, że pojawia się zupełnie nowa rzeczywistość. W sierpniu 1914 r. nie chodziło o to, by polskiego wojska było w Kieleckiem o tysiąc czy dwa więcej, tylko o to, że się tam w ogóle pojawiło. Powstaje rzeczpospolita powstańcza obejmująca Kraków i Galicję, Śląsk Cieszyński, Kielecczyznę.

- Na określenie działań Piłsudskiego na początku I wojny światowej w Galicji i Kongresówce użył Pan w swojej książce terminu powstanie polskie.

- Nie było to dotychczas spotykane m.in. dlatego, że samo słowo "powstanie" jest przez znaczną część Polaków źle odbierane. Piłsudski unikał tego określenia, sam pisał o tym, jak należy zorganizować rewolucję w zaborze rosyjskim - "Praktyczne zadania rewolucji w zaborze rosyjskim". Słowo rewolucja nie budziło bowiem takich skojarzeń jak słowo powstanie. Dziś mamy to samo: działania powstańcze poprzednich pokoleń zostały sprowadzone do bezmyślnego czynu, który ściąga na kraj nieszczęście.
Rozmawiał Paweł Stachnik

LESZEK MOCZULSKI

(ur. 1930) - historyk, publicysta, działacz polityczny, naukowiec. W latach 1947-1948 członek Związku Walki Młodych, w latach 1948-1950 PZPR. Po usunięciu z partii wielokrotnie więziony. Od 1977 r. zaangażowany w działalność opozycyjną w Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela. Wieloletni lider Konfederacji Polski Niepodległej. W 1990 i 1995 r. kandydat na prezydenta RP. Od 1991 r. poseł na Sejm. Współtwórca koalicji Akcja Wyborcza Solidarność. Później wycofał się z działalności politycznej i poświęcił pracy naukowej. Jego książkę "Przerwane powstanie polskie 1914" wydało wydawnictwo Bellona.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski