Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zapluty karzeł rewizji

Redakcja
W ostatniej dekadzie jesteśmy świadkami rewizji historii Polski i stosunków polsko-żydowskich w okresie II wojny światowej i bezpośrednio po niej.

Antoni z. Kamiński

Prace te, jak deklarują ich autorzy, mają służyć przywróceniu równowagi w polskiej świadomości historycznej. Polacy, według nich, żyją mitem zbiorowego bohaterstwa czasu wojny, podczas gdy prawda była inna, bardziej złożona, a często haniebna. Tę "haniebną prawdę" usiłują wydobyć i eksponować - im skuteczniej to robią, tym większy rozgłos zyskują w oczach "nowych inteligentów". Zapytajmy więc, czy rzeczywiście w Polsce panuje mit narodowego bohaterstwa czasu wojny?

Cenzura i reglamentacja

W czasach PRL publikacje dotyczące Polskiego Państwa Podziemnego oraz zbrojnego wysiłku Polaków na Zachodzie były nieliczne, niskonakładowe i ostro cenzurowane. Podczas, gdy Jugosłowianie robili w latach 50. i 60. film za filmem o swoich partyzantach, w Polsce pojawiło się na temat walki z okupantem parę dzieł filmowych, wprawdzie wybitnych artystycznie, lecz z pewnością nie pokazujących obrazu jej wielkości, znaczenia, ani tożsamości bohaterów, którzy właśnie opuścili więzienia, nie wspominając o tysiącach tych, których zamordowano. Kiedy w Europie i na świecie królował mit jugosłowiańskiej partyzantki, o znacznie bardziej imponujących dokonaniach Polaków milczano. Wielką zasługę miała w tym peerelowska propaganda, która systematycznie zakłamywała historię, by wykazać, iż rządy komunistyczne były logicznym wynikiem sytuacji w polskim podziemiu: z wrogiem walczyła AL i związane z nią środowiska lewicy, pod wodzą ZSRR. Państwo Podziemne, według niej, odegrało rolę drugorzędną, lub wręcz kolaborowało z okupantem.

Dopiero w latach 60. Mieczysław Moczar, by uzyskać poparcie środowiska akowskiego, oświadczył, że "AK również walczyło z Niemcami". Wydarzenie to drobne, ale znaczące. Nie zdobyli się na to, po 1956 r., partyjni liberałowie z "grupy Puławskiej". Nieco więcej informacji o walce z okupantem ukazało się w latach 80., co również motywowane było względami politycznymi. Społeczny zasięg tej wiedzy był jednak dość skromny.

Przemilczanie wielkości

Na Zachodzie z informacją o walce Polaków z hitlerowskimi Niemcami bez skutku próbowały przebić się po wojnie ośrodki emigracyjne. Rządy państw zachodnich nie były jednak zainteresowane promowaniem wiedzy o wkładzie w zwycięstwo nad faszyzmem zdradzonego przez nie sojusznika. Szerszy rozgłos zyskały mity o "polskich obozach zagłady" i rzekomym polskim współudziale w eksterminacji Żydów, kolportowane przez środowiska zdecydowanie wobec Polski wrogie. Krótko mówiąc, wiedza o skali i bohaterstwie polskiego ruchu oporu i polskim wysiłku zbrojnym nie zaistniała w tym czasie w środkach masowego przekazu w Polsce, ani na świecie. Nie sposób jest więc mówić o jakimkolwiek micie.

A historia Polski okresu wojny jest imponująca. W Polsce powstał w czasie II wojny światowej największy, najlepiej zorganizowany ruch oporu w Europie. W działaniach Państwa Podziemnego uczestniczyło w różnych formach nie setki tysięcy, ale miliony ludzi. Nie trzeba być znawcą problematyki wojen partyzanckich, by wiedzieć, że taka organizacja może powstać tylko w warunkach powszechnej wobec niej lojalności. Istnieli zdrajcy, kolaboranci, ludzie nikczemni, którzy wydawali nie tylko Żydów, którzy byli najłatwiejszymi ofiarami, ale i ludzi AK. Sytuację Żydów dodatkowo komplikował antysemityzm, niewątpliwie obecny w międzywojennej Polsce, który przetrwał także w niektórych kręgach podziemia. Kwestie relacji polsko-żydowskich są zbyt złożone, by w sposób rzetelny przedstawić je w tak krótkim artykule.
Należy jednak stwierdzić, że gdyby liczba zdrajców przekraczała kilka procent populacji, to nie mógłby w Polsce powstać ruch oporu o tak wielkiej skali. Roli nikczemników nie należy w historii pomijać, ale czynienie z nich głównych aktorów wydarzeń jest fałszerstwem. Nierzadko nikczemnicy owi pojawiali się później w gronie "zasłużonych budowniczych Polski Ludowej".

Mityczność mitu

Historyczni rewizjoniści stworzyli mit "mitu wojennego bohaterstwa Polaków"; a teraz, dla równowagi, usiłują pokazać drugą stronę medalu traktując pojedyncze wypadki, jako przejaw powszechnych zachowań. Uznają, że byli tacy, którzy Żydom pomagali, lecz były to według nich przypadki indywidualnego bohaterstwa. Jest to w większości przypadków opinia fałszywa, albowiem ludzie, którzy ratowali Żydów, byli z reguły częścią szerszej zbiorowości. Bez przynajmniej biernego, a czasem aktywnego współdziałania, nie mogliby tego dokonać.

"Rewizjonistyczna" interpretacja historii okresu wojny w Polsce jest bliska propagandzie lat stalinizmu i bodaj nie jest to przypadek. Wtedy Armia Krajowa była "zaplutym karłem reakcji", nie walczyła z Niemcami, lecz "stała z bronią u nogi"; społeczeństwo polskie, z wyjątkiem lewicy, kolaborowało z okupantem; II Rzeczpospolita była krajem quasi-faszystowskim, itp. Dodajmy do tego odpowiedzialność Polaków za eksterminację ludności żydowskiej i obraz jest pełny. Jeśli zaś Polacy nie brali w niej bezpośredniego udziału, to na tej zbrodni skorzystali materialnie. Nasz "rewizjonizm" powiela propagandę stalinowską. Na mocy takich zarzutów komunistyczne władze więziły i mordowały dziesiątki tysięcy żołnierzy i działaczy polskiego podziemia.

Ma to miejsce w czasie, gdy wielu cudzoziemców na Zachodzie odkrywa i opisuje udział Polaków w zwycięstwie nad Trzecią Rzeszą. Przypominają o udziale polskich lotników w bitwie o Anglię; o kluczowym znaczeniu informacji zdobywanej przez polski wywiad, nie tylko na terenie Polski i Niemiec, ale i w całej Europie i Afryce, dla wysiłku wojennego Aliantów; o bohaterstwie dziesiątków tysięcy ludzi w walkach zbrojnych. W tym kontekście, ofensywę rodzimych "rewizjonistów" należy widzieć jako kontrę wobec prób przywrócenia światowej opinii publicznej prawdy o roli Polaków w II wojnie światowej. Ofensywa ta prowadzona jest bowiem nie tylko w Polsce, ale przede wszystkim zagranicą, a to nadaje jej już zupełnie inny wymiar.

Nieprzypadkowy zbieg okoliczności

Książki i artykuły "rewizjonistów" historycznych publikują i promują wydawnictwa i prasa głównego nurtu polskiego życia publicznego, Wydawnictwo "Znak", czy "Gazeta Wyborcza". Protesty przeciwko wypaczaniu prawdy są skuteczne o tyle, że choć protestujący klasyfikowani są jako "ludzie ciemnogrodu", "szowiniści", to jednak dopuszcza się do głosu wypowiedzi i artykuły polemiczne - we właściwych oczywiście proporcjach. Niekiedy odpowiedź na krytykę brzmi: "Polska jest krajem wolności słowa i każdy ma prawo do swoich poglądów". To prawda, lecz wydawnictwa propagujące te poglądy biorą na siebie odpowiedzialność za ich treść moralną i poziom merytoryczny. Nie istnieje obowiązek publikacji pomówień i paszkwili. Również inne usprawiedliwienie wysuwane przez ludzi z tych wydawnictw, iż czynią tak, by wywołać debatę nad polską historią, nie przekonuje. To tak, jakby pan A powiedział panu B, iż jego matka była rozpustnicą, a następnie tłumaczył, iż nie chciał obrażać matki, tylko wywołać rozmowę na jej temat.
Środowiska celujące w historycznej rewizji łączy jeszcze jedno: zdecydowany sprzeciw wobec lustracji oraz wyraźnie tolerancyjny stosunek do zbrodni okresu komunistycznego. Czy jest to przypadkowy zbieg okoliczności? Nie sądzę, by tak było. Twierdzę, że celem owego zakłamywania zbiorowej pamięci jest odwrócenie uwagi od zbrodni komunizmu.

Ograniczona skuteczność protestów przeciw tej fali neostalinowskiej propagandy dowodzi nieobecności w społecznej wyobraźni mitu polskiego bohaterstwa w II wojnie światowej. Jest to również dowód na słabość nowej polskiej inteligencji. Starą inteligencję, jako warstwę społeczną, zniszczyły wspólnie dwudziestowieczne totalitaryzmy. Miała ona swoje wady, ale przynajmniej stworzyła etos, który pozwolił jej bronić narodowej godności nawet w najtrudniejszych okolicznościach. Nowa, zrodzona przez PRL, oderwana od swych społecznych korzeni, szuka swego etosu i swej tożsamości w fałszywych wartościach.

Autor jest profesorem politologii, pracownikiem PAN, przewodniczącym Stowarzyszenia "Obywatelska Polska", byłym prezesem Transparency International - Polska. Artykuł został przygotowany na potrzeby debaty "Kultura pamięci - tożsamość Rzeczypospolitej", której organizatorem jest Kolegium Wigierskie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski