Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RPO za NBP?

Redakcja
Platforma Obywatelska dotąd nie skomentowała półoficjalnej propozycji Prawa i Sprawiedliwości, by dwie główne partie uzgodniły kandydatów na nowego prezesa NBP i Rzecznika Praw Obywatelskich. Oba te stanowiska są nieobsadzone od 10 kwietnia, gdy pod Smoleńskiem zginęli Sławomir Skrzypek i Janusz Kochanowski.

Krzysztof Leski: ANALIZA

Publicznie propozycję zgłosił poseł PiS Zbigniew Girzyński, a rzecznik jego klubu delikatnie zdystansował się od słów posła mówiąc, iż prezydium klubu nie podjęło jeszcze żadnych decyzji w sprawie obsady obu stanowisk. Platforma milczy, jeśli nie liczyć kilku wypowiedzi o charakterze jeszcze bardziej prywatnym niż słowa Girzyńskiego - chociaż jednym z krytykujących propozycję jest wiceszef PO Waldy Dzikowski, a to już dość wysoki szczebel.

Z arytmetycznego punktu widzenia propozycja Girzyńskiego jest ofertą sprzedaży Niderlandów. Prezesa NBP i Rzecznika Praw Obywatelskich Sejm wybiera bezwzględną większością, czyli głosy koalicji PO-PSL wystarczą. Rzecznika zatwierdzić musi jeszcze Senat, ale tam PO sama ma większość. Porozumienie z PiS nie jest więc rządzącym potrzebne.

Polityka to jednak coś więcej niż arytmetyka parlamentarna: czasem warto coś oddać, by coś zyskać. Propozycja Girzyńskiego jest poniekąd prezentem dla Platformy ze strony partii, która otwarcie oskarża PO o "zawłaszczanie państwa" po katastrofie pod Smoleńskiem. Ugoda mogłaby być cenna, a jej koszt jest w gruncie rzeczy niewielki - stanowisko RPO, które obsadzić chciałby PiS, nie jest nadmiernie istotne w polityce, za to poparcie PiS-u dla kandydata PO na prezesa NBP mogłoby być istotne w przyszłych negocjacjach nad wejściem Polski do strefy euro - zwłaszcza, że jeszcze kilka dni temu nie do pomyślenia wydawało się, by PiS mogło poprzeć np. Jana Krzysztofa Bieleckiego. Ugoda mogłaby też oznaczać pośrednią deklarację PiS-u, że wybór Sławomira Skrzypka był błędem. Choć bowiem kandydat po krótkiej nauce okazał się co najmniej dobrym prezesem NBP, w Sejmie wciąż pamiętane jest jego przesłuchanie w komisji, o którym powiedzieć można tylko: fatalne. Przeforsowanie kandydata przez koalicję PiS-LPR-Samoobrona było więc eksperymentem w sferze, w której eksperymentować nie należy i nie zmienia tego fakt, iż eksperyment okazał się raczej udany. W dniu wyboru nic bowiem tego nie zapowiadało.

Co więcej - także zwolennikom PO trudno zaprzeczyć, że kandydatka PiS na nowego RPO, Zofia Romaszewska, jest ewidentnie lepsza niż zgłoszona przez Platformę Irena Lipowicz. Ta ostatnia ma tylko jedną, czysto formalną przewagę nad rywalką: ukończyła studia prawnicze. Romaszewska zaś, tak jak jej mąż, wicemarszałek Senatu Zbigniew Romaszewski, jest fizykiem. Jednak to właśnie Zofia Romaszewska zajmuje się prawami człowieka już od 34 lat, od pierwszych prób pomocy prawnej opozycji dla ofiar represji komunistycznych po protestach w Radomiu w 1976 r. Lipowicz natomiast specjalizuje się w prawie administracyjnym i dotąd właściwie nie miała związku z problematyką, która wchodzi w zakres obowiązków RPO.

Polityka to jednak coś więcej niż arytmetyka czy szacunek strat i zysków. Czasem decydują zwykłe uprzedzenia, PO zaś ma najwyraźniej uraz na tle stanowiska rzecznika praw po sporze Janusza Kochanowskiego z Ministerstwem Zdrowia o sposób walki z pandemią grypy A/H1N1. Politycy PO są przekonani, że rzecznik na złość rządowi domagał się zakupu milionów szczepionek, choć Kochanowski - niezrozumiany i przez rząd, i przez ogromną większość mediów - żądał tylko przedstawienia przez min. Ewę Kopacz planu walki z grypą oraz umożliwienia szczepienia tym, którzy szczepić się chcą (najpewniej chodziłoby o 30-50 tysięcy dawek). W sferze nieco poważniejszej - PO ma też chyba za złe Kochanowskiemu, że zamiast ograniczyć się do monitorowania konkretnych przypadków łamania praw człowieka, zabiegał o reformy, które uczyniłyby z Polski państwo prawa, w którym naruszeń byłoby znacznie mniej niż dziś. Platforma zapewne odrzuci więc Romaszewską sądząc, że pójdzie ona śladem Kochanowskiego. Uzna, że poparcie PiS-u dla jej kandydata na szefa NPB (zapewne Jan Krzysztof Bielecki lub Dariusz Filar) jest zbędne. Pretekst do odrzucenia propozycji dał sam Girzyński, bo właściwie ją spalił, ogłaszając wszystko publicznie. Taki "handel stanowiskami" jest w polityce normalny, ale zwykle dokonuje się pod stołem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski