Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stare auta trują prawie tak jak węglowe piece

ZBIGNIEW BARTUŚ
FOT. ANNA KACZMARZ
FOT. ANNA KACZMARZ
Rankiem na największych krakowskich osiedlach-sypialniach nie ma czym oddychać. Z powodu palenia węglem? Głównie tak. Ale wywołujący alergie, nowotwory i inne choroby smog osacza i atakuje mieszkańców również latem, poza sezonem grzewczym. Skąd się bierze?

FOT. ANNA KACZMARZ

EKOLOGIA. Kraków jest jednym z kilku miast w Polsce, w których skutki zatrucia powietrza przez ruch komunikacyjny są - dosłownie - śmiertelne

Według obliczeń Krakowskiego Alarmu Smogowego (na podstawie danych zaczerpniętych z "Programu ochrony powietrza dla województwa małopolskiego") za emisję kilkunastu procent pyłów oraz powstawanie ponad połowy niezwykle groźnego dla zdrowia dwutlenku azotu odpowiadają samochody. - Tak jak bez eliminacji pieców węglowych nie pozbędziemy się rakotwórczego ben-zopirenu, tak dwutlenek azotu będzie nas zatruwać, dopóki nie weźmiemy się za samochody - mówi Andrzej Guła z KAS, zwracając uwagę, że Kraków, obok kilku miast aglomeracji śląskiej, należy do ścisłej czołówki ośrodków, gdzie skutki zatrucia powietrza przez ruch komunikacyjny są - dosłownie - śmiertelne.

PRZECZYTAJ NASZ KOMENTARZ: Porozmawiajmy o (trujących) samochodach >>

Każdego dnia na ulice stolicy Małopolski wyrusza kilkaset tysięcy aut. To krytyczny moment. - Zimny rozruch silnika i faza jego nagrzewania generują nawet kilkadziesiąt razy większą emisję węglowodorów i tlenku węgla niż praca nagrzanego silnika - wyjaśnia prof. Marek Brzeżański, dyrektor Instytutu Pojazdów Samochodowych i Silników Spalinowych Politechniki Krakowskiej (PK). Dodaje, że katalizatory zaczynają poprawnie pracować dopiero po nagrzaniu do temperatury 250-300 stopni Celsjusza, co trwa około półtorej minuty, czasem nawet dwie - im zimniej na zewnątrz, tym dłużej.

W efekcie mamy do czynienia z kumulacją zanieczyszczeń, zwłaszcza w ściśle zabudowanym centrum oraz na źle zaprojektowanych pod względem przewietrzania osiedlach. Po niespełna dwóch godzinach emitowany przez startujące auta tlenek azotu w reakcji z tlenem zmienia się w silnie trujący dwutlenek azotu, czyli brązową chmurę nad miastem. Efektem porannej emisji zanieczyszczeń jest też powstanie znacznych ilości ozonu i całej masy związków rakotwórczych, wywołujących także podrażnienia dróg oddechowych i oczu oraz alergie.

Teoretycznie po porannym rozruchu powinno być lepiej - w nagrzanych silnikach zaczynają działać katalizatory. Zgodnie z prawem winny być zamontowane w każdym aucie zarejestrowanym po 1 lipca 1995 roku. Ale... - W internecie można znaleźć ogłoszenia warsztatów oferujących całkowite wycięcie katalizatora. Korzystają z tego często posiadacze bardzo starych aut o dużym przebiegu, żeby poprawić ich osiągi - mówi Andrzej Guła.

Prof. Brzeżański oburza się, że działalność taka jest w Polsce zupełnie bezkarna.

- Usunięcie reaktora katalitycznego lub filtra cząstek stałych z układu oczyszczania spalin jest prawnie niedopuszczalne, ponieważ taki pojazd nie spełnia wymagań zawartych w homologacji. Ta działalność powinna być ścigana z mocy prawa! - podkreśla profesor. Czy ktoś to ściga? Formalnie przeróbki powinny wykryć stacje diagnostyczne podczas okresowych badań technicznych. Sprzętem badawczym dysponuje też Inspekcja Transportu Drogowego, która ma prawo unieruchomić każdego "kopciucha". - Kontrole takie są jednak przeprowadzane sporadycznie i z małymi efektami. Tymczasem ja bym wiele pojazdów zatrzymał nawet na nos - mówi prof. Brzeżański.
Poprosiliśmy referat ewidencji pojazdów krakowskiego magistratu o dane wszystkich aut zarejestrowanych w mieście od 2010 roku. Z ich analizy wynika, że wśród samochodów jeżdżących pod Wawelem wielką grupę stanowią sprowadzone z Zachodu graty. W zeszłym roku spośród 31 600 aut osobowych aż 9 tysięcy miało w chwili rejestracji ponad 10 lat. Samochodów młodszych niż 5 lat było niespełna 8 tys., a zupełnie nowych - 4139. Ten rok zapowiada się nieco lepiej - kupiliśmy już 5 tysięcy nowych aut. Ale ponad 10-letnich sprowadzamy nadal dwa razy więcej... Na papierze spełniają przynajmniej normę emisji Euro 1 lub 2, czyli powinny truć dwa razy mniej niż auta bez katalizatorów.

- Stacje kontroli podczas obowiązkowych okresowych badań pojazdów zobowiązane są do sprawdzenia stężenia toksycznych składników spalin. W praktyce ta część badań jest często traktowana bardzo ulgowo, a w przypadku pojazdów wyposażonych w silniki wysokoprężne nawet pomijana. Zupełnie odwrotnie jest w krajach o większych tradycjach motoryzacyjnych, jak Niemcy, Austria, Szwajcaria, gdzie badania kontrolne emisji są przeprowadzane niezwykle skrupulatnie i rygorystycznie egzekwowane - akcentuje prof. Marek Brzeżański.

Wbrew powszechnemu przekonaniu masowe montowanie przez Polaków instalacji LPG wcale nie ogranicza emisji spalin. Z badań prowadzonych przez studentów PK w stacjach diagnostycznych wynika, że takie przerobione auta zatruwają powietrze bardziej niż oryginały jeżdżące na benzynie. Instalacje LPG wymagają bowiem fachowej regulacji, a w Polsce montuje się je powszechnie w starych i tanich autach - po najniższych kosztach.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski