Fot. Archiwum
SPRAWIEDLIWOŚĆ. Rozpracowani przez reportera "Dziennika Polskiego" fałszerze posiedzą za kratami wiele lat. Po wyroku ich niedoszłe ofiary odetchnęły z ulgą.
Tomasz R., były właściciel lombardów w Krakowie, z wykształcenia złotnik, z zamiłowania ekspert od prawa wekslowego, od 20 lat "bezrobotny", ma spędzić za kratami 12 lat, jego prawa ręka Jacek J. - 8 lat, a inny współpracownik Edward Ż. - 5 lat. Andrzej K., który pomógł oszukać schorowanego mieszkańca Stanisławic (gm. Kłaj) Antoniego Desputa, usłyszał wyrok 2,5 roku więzienia, a Jadwiga P., biorąca udział w przekręcie na szkodę swej sąsiadki, krakowianki Danuty Staszczyńskiej - 1,5 roku.
"Podpis na wagę dorobku życia" - przeczytaj komentarz autora >>Pokrzywdzeni mają nadzieję, że po tym wyroku sądy cywilne ostatecznie odrzucą żądania lub unieważnią wydane wcześniej nakazy zapłaty fikcyjnych długów.
- Ci niegodziwcy nadal krzywdziliby niewinne ofiary, gdyby "Dziennik Polski" nie ujawnił sprawy i nie wezwał organów ścigania do reakcji - uważa Danuta Staszczyńska, od której Jadwiga P. próbowała wyłudzić 70 tys. zł z odsetkami.
- Sąd trochę zmodyfikował opis zarzucanych czynów i w kilku punktach sprawców uniewinnił lub uchylił wyrok do ponownego rozpoznania, ale kara pozostaje surowa, adekwatna do skali krzywd wyrządzonych przez oskarżonych - wyjaśnia Wojciech Dziuban, rzecznik Sądu Apelacyjnego ds. karnych.
Przestępcy wymyślili sprytny mechanizm oszustwa. W domu ofiary, przeważnie osoby starszej, zjawiał się "elektryk" (np. przebrany w uniform Jacek J.), informując o "spadkach napięcia". Sprawdzał gniazdka, po czym podsuwał gospodarzowi do podpisu "dokumenty potwierdzające kontrolę". Później, przy użyciu starej maszyny, Tomasz R. dopisywał na kartce z wyłudzonym podpisem - weksel, czyli zobowiązanie ofiary, np. z lat 90., do zapłaty dużej sumy z pokaźnymi odsetkami.
Spreparowany weksel trafiał do sądu - z wnioskiem o wydanie nakazu zapłaty. Czasami przestępcy czekali kilka lat, aż "dłużnik" umrze - i pozywali jego spadkobierców. Rodzeństwo z Nowego Sącza, któremu chcieli odebrać rodzinny dom, było pewne, że zmarły ojciec nie miał długów. Złożyło w sądzie sprzeciw wobec nakazu zapłaty, ale podpis ojca na wekslu okazał się autentyczny.
Przestępcy stosowali wiele sztuczek utrudniających odkrycie prawdy. R. świetnie znał prawo i słabości sądowych procedur. Kolejne sądy, od Katowic po Kraków i Tarnów, dawały się nabrać. Niewinni ludzie tracili majątki lub spłacali latami rzekome długi.
Kiedy w 2008 r. opisaliśmy historię Danuty Staszczyńskiej, do redakcji zgłosiło się wiele osób. W ich opowieściach i dokumentach powtarzało się nazwisko Tomasza R. Wszczęliśmy dziennikarskie śledztwo. Analizowaliśmy akta spraw z przeszłości, rozmawialiśmy z ponad setką osób, w tym - z R. oraz jego byłymi kompanami. W kolejnych tekstach opisaliśmy dokładnie mechanizm przekrętu oraz to, jak złoczyńcy kradną akta z czytelni krakowskiego sądu, by zatrzeć ślady oszustwa.
Alarmowaliśmy, że kolejnym ludziom grozi utrata majątku. I w połowie 2008 roku policjanci z Wydziału ds. Przestępczości Gospodarczej Komendy Wojewódzkiej, we współpracy z prokuraturą w Bochni, zatrzymali Tomasza R. i jego dwóch kompanów. Potem śledztwo kontynuowała Prokuratura Okręgowa w Tarnowie, która zatrzymała dwie kolejne osoby.
- To triumf sprawiedliwości, ale i tych, którzy nie bali się stanąć w obronie szarych ludzi - mówi Henryk Kaczmarczyk, zięć Antoniego Desputa, który miał zapłacić "34 tys. zł z umownymi odsetkami o stopie 18 proc. rocznie licząc od stycznia 1999 r.". Wcześniej oszustom udało się złupić jego przyrodniego brata. - Stary Władysław umarł ze zgryzoty - ubolewa Henryk Kaczmarczyk.
ZBIGNIEW BARTUŚ
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?